Ten film okazał się wielką sensacją ubiegłorocznej edycji festiwalu canneńskiego, gdzie został uhonorowany Złotą Palmą za najlepszą reżyserię. Wspaniałe zdjęcia Lorenzo Hagermana doceniono na bydgoskim Camerimage, nagradzając je statuetką Srebrnej Żaby.

To już czwarty film młodego (34 l.) meksykańskiego – choć urodzonego w Barcelonie – scenarzysty i reżysera (także producenta). Wcześniejsza „Krew” (2005) została już dostrzeżona w Cannes (Nagroda Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej FIPRESCI) oraz w Salonikach (Nagroda Specjalna – Srebrny Aleksander). Narkotyki, przemoc, atrofia uczuć, obojętność – tymi słowami można scharakteryzować tą opowieść. „To film opowiadający o społeczeństwie, w którym ludzie stracili chęć i możność porozumiewania się ze sobą, a w szczególności z bliskimi” – stwierdza reżyser.

Inaczej jest w obrazie najnowszym – jeśli gdzieś jeszcze tlą się jakieś wartości w świecie zdominowanym przez zło , to taką oazą jest rodzina, niewolna od konfliktów, codziennych utarczek i nieporozumień, ale w chwilach zagrożeń potrafiąca się zjednoczyć i wspomagać. „Heli” to opowieść o meksykańskiej rodzinie, której jakoś udaje się wiązać koniec z końcem. Heli pracuje w fabryce samochodów, podobnie jak jego ojciec. Pomimo młodego wieku jest już żonaty, ma córeczkę. Estela, jego dwunastoletnia siostra, właśnie przeżywa uroki pierwszej miłości. Jej chłopak, policyjny stażysta, namawia ją, by uciekli i wzięli ślub. Nie zdążą, zarówno on, jak i brat dziewczynki mimowolnie wplączą się w aferę z narkotykami. A narkotykowa mafia nie przebacza…
Film Escalante pełen jest scen okrutnych, wszak jego akcja rozgrywa się w kraju coraz bardziej opanowanym przez zło, przemoc i biedę. „Opowiadam o rzeczach ekstremalnych, ale taki jest Meksyk. W tym kraju strach jest wszechobecny, przemoc dotyczy wszystkich, nawet jeśli w danej chwili jej nie widać, to ciągle się tli, czeka w ukryciu” – wyznaje reżyser.

PS. Projekcję „Heli” poprzedza w kinach pokaz krótkiego polskiego filmu animowanego „Danse Macabre” Małgorzaty Rżanek, zrealizowany w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, inspirowanego popularnym w średniowieczu motywem tańca śmierci. Mam nadzieję, że to zwiastun trwałej tendencji. Kiedyś krótkie animacje, dokumenty, fabuły gościły w kinach często, właśnie jako tzw. dodatki przed daniem głównym, czyli pełnometrażowym filmem fabularnym. A w filmie krótkometrażowym – i to każdym jego rodzaju – naprawdę jesteśmy potęgą.

Jerzy Armata