Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Duet Skalpel audiowizualnie. WYWIAD

  • Kultura
  • date_range Środa, 2013.09.25 15:04 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 09:01 )
Marcin Cichy i Igor Pudło z duetu Skalpel swoją ostatnią płytę wydali w 2005 r. Od tego czasu działali osobno, Igor nagrywał jako Igor Boxx a Marcin skoncentrował się m.in. tworzeniu wizualizacji. Teraz wracają, są w rewelacyjnej formie koncertowej a nowa płyta jest już gotowa, choć sami muzycy nie mają pewności, kiedy się ukaże. O najnowszych nagraniach, udanym powrocie i ich ciągłych skłonnościach do eksperymentów muzycy Skalpela opowiedzieli dosłownie na chwilę przed ich występem podczas finału 11. edycji Sacrum Profanum w Krakowie.

Zaskakujący finał Sacrum Profanum

Z apis rozmowy Wojciecha Barczyńskiego z członkami duetu Skalpel nagranej krótko przed koncertem duetu podczas finału 11. edycji Sacrum Profanum w Krakowie.

Wojciech Barczyński: Pierwszy raz widziałem Was na żywo 11 lat temu, w 2002 roku w Bytomiu. Marcin Babko z katowickiej Gazety Wyborczej pisał o tym występie tak:

Igor Pudło: No cóż, świetny dziennikarz, zna się bardzo dobrze na muzyce (śmiech).
Marcin Cichy: Fajna recenzja, szczególnie pod tym względem, że o ile dobrze pamiętam ten występ był reklamowany jako koncert. Co było pewnym przekłamaniem.
Igor Pudło: Mieliśmy z tym problem. Jeździliśmy jako DJe a nasze występy były reklamowane jako koncerty. Wtedy to było coś nowego, dwóch ludzi z czterema gramofonami i płytami prezentuje swoją wizję muzyki. Wychodziło nam to dobrze, bo dużo ćwiczyliśmy. Duża część tego występu to były rozbudowane rutyny, mieliśmy to przygotowane a trakcie imprezy dochodziła improwizacja zmierzająca w kierunku tańca i zabawy.

Kiedy widziałem Wasz tegoroczny koncert podczas katowickiego OFF Festivalu to zaskoczyła mnie ilość osób, które przyszły Was posłuchać i bardzo entuzjastyczne przyjęcie, bo przez kilka ostatnich lat nie było Was na scenie, działaliście w projektach solowych...

Igor Pudło: A ja myślałem, że to chodzi o muzykę, że taka dobra była (śmiech).
Marcin Cichy: Nas też to bardzo cieszy i troszeczkę zaskakuje, bo nie spodziewaliśmy się, że przyjdzie aż tak dużo ludzi. W pewnym momencie jak okiem sięgnąć przestrzeń pod sceną była wypełniona szczelnie. To było bardzo przyjemne, tym bardziej że musieliśmy się zmierzyć z powrotem, co nie jest łatwe.
Igor Pudło: No i jak nie trudno zauważyć, formuła była zupełnie inna od tego DJskiego setu w Bytomiu. Prezentowaliśmy wyłącznie własne kompozycje z towarzyszeniem muzyków: Piotra Orzechowskiego, znanego jako Pianohooligan oraz perkusisty Jana Młynarskiego.

Myślę, że to ciepłe przyjęcie zawdzięczacie temu, że wróciliście w doskonałej formie i do tego nigdy nie opadł entuzjazm z Wami związany, który wytworzył się jeszcze kiedy zaczynaliście.

Igor Pudło: Może też dlatego, że nie wyeksploatowaliśmy się za bardzo, może ta przerwa zrobiła nam lepiej, niż gdybyśmy ciągle grali i prezentowali z grubsza to samo.
Marcin Cichy: Wydaje mi się, że to jeden z problemów polskiej muzyki, że można być wszędzie, albo nie być wcale. Albo jest kogoś zbyt dużo, na festiwalach i występach różnego typu, albo się znika ze sceny. Fajnie, że udało nam się zachować środek, klasę średnią, której nie ma w Polsce, przynajmniej jeśli chodzi o muzykę.

Wróćmy na chwilę do recenzji waszego występu sprzed 11 lat. Jak się okazuje startowaliście w czasach, kiedy w Polsce jeszcze mało kto potrafił pisać o takiej muzyce. Czy czujecie się jak weterani?

Igor Pudło: Może lepiej pionierzy (śmiech).
Marcin Cichy: Nigdy się tak nie postrzegaliśmy. Zawsze ciągnęło nas do tzw. nowych brzmień, kiedy jeszcze istniały Plastik, Machina i inne magazyny muzyczne, w których można było poczytać o muzyce, którą było ciężko kupić. Tak się złożyło, że nie było takiej muzyki w Polsce i staraliśmy się ją promować.
Igor Pudło: Fascynujące było dochodzenie do tej muzyki, zbieranie i poznawanie. Obecnie to jest nieporównanie łatwiejsze, co wpłynęło na inflację muzyki, zmniejszenie jej wartości. Dziś podaż jest ogromna, a gdy wtedy jeździliśmy z naszym małym cyrkiem cztero-gramofonowym i VJem to było coś nowego, now przeżycie dla nas i dla ludzi, którzy przychodzili na te imprezy. A ponieważ dziś zawód DjJa uległ inflacji, staramy się go unikać i postanowiliśmy prezentować wyłącznie własną twórczość. W wypadku dzisiejszego koncertu mamy coś pośredniego, bo jest inspiracja, są sample z utworów Lutosławskiego, ale jednak robimy z tego swoje utwory.

Występujecie dziś na festiwalu Sacrum Profanum. Czy kiedykolwiek przypuszczaliście, że pójdziecie w tą stronę, że będziecie stałym punktem programu festiwalu, który zajmuje się muzyką współczesną, uznawaną za trudną. A co by nie mówić o muzyce jazzowej, również tej klasycznej, polskiej, z której czerpaliście na swoich płytach, to w gruncie rzeczy muzyka rozrywkowa.

Igor Pudło: Oczywiście jest to zaskoczenie, nie spodziewaliśmy się że tak daleko to zajdzie. To z jednej strony. Z drugiej zawsze w kręgu naszych zainteresowań była ta muzyka od dawien dawna. W małym wymiarze samplowaliśmy ją już na naszym pierwszym demo, więc nie była to jakaś propozycja z kosmosu, wskoczenie do rzeki, której nie znamy.
Marcin Cichy: Spodziewaj się niespodziewanego a jeśli coś Cię interesuje, to to przyjmuj. To była fajna propozycja, która pozwoliła nam wrócić do świeżości w tworzeniu muzyki. To było coś, co musieliśmy zrobić nie podążając już wyznaczonymi i znanymi ścieżkami. Podjęliśmy wyzwanie i zmierzyliśmy się z niewiadomą. Członkowie Kronos Quartet w zeszłym roku przyznali, że nie występowali jeszcze w takiej konfiguracji, my też nie. To była fajna konfrontacja dwóch światów muzycznych, jak się okazało nie tak odległych.
Igor Pudło: Była to dla nas możliwość ucieczki z tej szuflady z polskim jazzem, do której nas włożono. Nie będąc zespołem jazzowym zostaliśmy nim. Dostaliśmy okazję pokazania, że potrafimy zrobić coś innego i nadal to pokazujemy. Remiks utworu Pendereckiego z zeszłorocznej edycji Sacrum Profanum mieliśmy w tym roku w repertuarze naszych koncertów.

Mam wrażenie, że element wizualny, który zawsze był bardzo ważny podczas waszych występów, w tej chwili jest jeszcze ważniejszy.

Marcin Cichy: Tak było kiedyś, mówimy o sytuacji sprzed paru lat, kiedy występowaliśmy wspólnie. Igor był bardziej odpowiedzialny za muzykę, a ja za obraz. Teraz ten obraz staramy się cofać na drugi plan i koncentrować się tylko na muzyce.
Igor Pudło: Ostatnie występy z pierwszego okresu to były audio-wizualne, elektroniczne sety, gdzie muzyka i obrazy tworzyły całość były to bardziej widowiska. Obecnie chcemy, żeby był to raczej koncert zespołu grającego muzykę, a obraz jest pewnym dopełnieniem tego co, co się dzieje na scenie, ruchomą scenografią.
Marcin Cichy: Zdajemy sobie sprawę, że żyjemy w świecie multimedialnym i dlatego obraz jest ważny. Może dlatego nie chcieliśmy po naszym powrocie od razu z tego obrazu zrezygnować, ale w tej chwili jesteśmy na etapie zastanawiania się w jaki sposób operować światłem, tak żeby nie był to występ audio-wizualny, ale właśnie koncert.
Igor Pudło: Chcemy zaryzykować i sprawdzić jak broni się sama muzyka. Wcześniej jako DJe zdawaliśmy sobie sprawę, że to dość nudno wygląda jak stoi dwóch facetów z gramofonami czy z komputerami i coś dla oka musi być. W tym momencie pojawia się ruch sceniczny, jest perkusja, instrumenty klawiszowe, mu naciskamy więcej guzików. W tą stronę idziemy i dlatego zaproponowaliśmy widzom transmisję z naszego stołu, klawiszy i perkusji na ekranach podczas tego koncertu.
Marcin Cichy: Nie żyjemy w świecie oderwanym od rzeczywistości. Udało nam się przetrwać upadek dwóch form przedstawiania muzyki, najpierw Djingu, gdy ukazał się film „Scratch” który był zamknięciem tego etapu. Gdy wróciliśmy po trasie z MTV, gdzie występowaliśmy z wielkimi ekranami i monitorami, myśleliśmy, że to wszystko eksploduje to formy audiowizualnej, a okazało się, że firma Pioneer wypuściła sprzęt na którym można było scratchować filmy audio-video. Epoka się zamknęła. My też jakoś w tym funkcjonujemy i staramy się gdzieś w tym świecie odnaleźć w jakiś sposób.

I znowu jesteście pionierami, bo ciągle szukacie nowych rozwiązań. Podejrzewam, że dla większości wykonawców to są ciągle otwarte etapy.

Igor Pudło: Oczywiście, VJów i Dj\Jów jest więcej niż było, ale źródłem ich muzyki jest to, co mają w komputerach, co nie jest złe. Wręcz przeciwnie, daje to więcej możliwości.
Marcin Cichy: Wydaje mi się, że byliśmy i jesteśmy zespołem, który nie boi się błędu. Często działamy na zasadzie ryzyka. Czasem znajomi wytykali nam, że coś w naszych utworach jest krzywo, albo coś im się nie zgadza. My dopuszczamy takie sytuacje jako element improwizacji, czegoś co nie musi być uzupełnione czy poprawione, bo zawiera w sobie emocje. Dlatego często nie staramy się nawet dopieszczać utworów do takiej formy, która nam odpowiada, tylko zostawiamy je na pewnym etapie.
Igor Pudło: Czyli jesteśmy dobrzy, bo jesteśmy trochę źli.
Marcin Cichy: Komputer jest nieludzki i kwantyzacja powoduje, że wszystko jest równiutkie. To też była nasza metoda na wyróżnienie się z tłumu, zrobić utwór, który jest nierówny.

Materiał na nową płytę jest już gotowy i oczekuje tylko na premierę. Czy tam też pojawia się zespół, żywe instrumentarium?

Marcin Cichy: Nie, jesteśmy duetem i na razie nim pozostajemy. Na trzeciej płycie jest tylko nasza twórczość i nasz udział.
Igor Pudło: Osoby trzecie nie są w to zamieszane.
Marcin Cichy: To było też dla nas potrzebne, zrobić trzecią płytę po tak długim czasie tylko we dwójkę, udowodnić sobie, że nadal potrafimy współpracować. Bardzo łatwo jest posilić się szwadronem ludzi, profesjonalistów.
Igor Pudło: Szwadronem śmierci (śmiech).
Marcin Cichy: Właśnie, obawiam się, że oznaczałoby to śmierć muzyki.

Kiedy premiera?

Igor Pudło: To zależy od wydawcy. Obiecujemy sobie, że w przyszłym roku.

Czy za nią pójdą koncerty w poszerzonym składzie, czy będzie to nieco inny układ? Czy koncert na OFF Festivalu to był jedynie poligon doświadczalny?

Marcin Cichy: Był to poligon doświadczalny, który zastanawiamy się jak poszerzyć, a może zredukować.
Igor Pudło: Chcemy, żeby przynajmniej jeden muzyk był z nami, ale może będzie to dwoje lub troje.

Odnoszę wrażenie, że w pewnym momencie temat waszej wytwórni - Ninja Tune – zaczął Was bardzo męczyć. Najpierw dlatego, że wszyscy o to pytali, a w tej chwili wydaje mi się, że współpraca z Ninja Tune zaczęła Was uwierać. Może dlatego, że dziś to zupełnie inna wytwórnia niż kiedyś.

Igor Pudło: Powiem tak: The Herbaliser, DJ Vadim, Funki Porcini, Hexstatic – to są artyści, którzy stworzyli brzmienie tej wytwórni, a w tej chwili już ich tam nie ma. Na dzień dzisiejszy nie odpowiadamy na pytania na temat wytwórni Ninja Tune.

Wywiad w wersji dźwiękowej w programie Pociąg do muzyki 25 września po 18.00. Zaprasza Wojciech Barczyński.

Oneohtrix Point Never na finał Sacrum Profanum. WYWIAD



Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię