W zeszłym roku bowiem nakładem oficyny Polihymnia z Lublina ukazał się tom, będący wspomnieniami Carla Nielsena – pt. „Dzieciństwo na Fionii”. Pozycja została przetłumaczona przez Evę Marię Jensen, absolwentkę teorii muzyki z lat 60. krakowskiej PWSM oraz filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Warto zaznaczyć, że tłumaczka tej książki jest bardzo ciekawą postacią. Przez wiele lat była m.in.: wykładowcą na Uniwersytecie w Kopenhadze, zasiadała w zarządzie Związku Muzykologów Duńskich, jest także teologiem z doktoratem, organistką w kościele w Kopenhadze, kompozytorką, autorką książek i artykułów. Jeżeli jeszcze do tego dodamy, że jest organizatorką wielu imprez propagujących kulturę polską, to nie mamy już wątpliwości, że jest to postać prawdziwie renesansowa.
Eva Maria Jensen przetłumaczyła wspomnienia Carla Nielsena najważniejszego kompozytora duńskiego przede wszystkim aby nas zainteresować jego twórczością. I przyznam się, że się jej to udało. Nie tylko dlatego, że książkę czyta się wspaniale, jak wciągającą powieść, ale także dlatego, że już w trakcie czytania zaczęłam sięgać po muzykę Nielsena i odkryłam w niej świat fascynujący: muzykę która rodzi się z natury i jej odwiecznych praw. Eva Maria Jensen pisała we wstępnie: „Melodia Nielsena jest jak roślina, sama znajdująca drogę ku słońcu, rytmika wypływa z obserwacji lotu ptaka czy gry morskich fal”. Czy taki opis już we wstępie nie zachęca do słuchania?
Niektórzy Carla Nielsena porównują do Karola Szymanowskiego. Oczywiście można wysnuć pewne analogie; choć Nielsen był starszy o 18 lat, a przecież to prawie pokolenie; umarł w 1931 roku, czyli na 6 lat przed śmiercią Szymanowskiego. Obaj wychowali się na wsi, choć było to kompletnie inne doświadczenie: Szymanowski pochodził z zamożnego dworu z tradycjami, a Nielsen z chłopskiej chaty, gdzie ojciec był sezonowym pracownikiem, głównie malarzem pokojowym i weselnym grajkiem. Ale są i podobieństwa mocniejsze np. obaj zostali we własnym kraju docenieni za życia (gorzej było poza ojczyzną, choć Nielsen tutaj lepiej wypada od Szymanowskiego), obaj byli profesorami w wyższych szkołach muzycznych i obaj byli rektorami tych szkół. I jeszcze jedno: obaj mieli także talent literacki. Przypomnę, że Szymanowski napisał blisko 100 tekstów publicystycznych, wiersze, dwie powieści, z których jedynie „Efebos” zachowała się we fragmentach. Ale Carl Nielsen jest także autorem książek i to dobrze znanych w krajach północnych: „Żyjąca muzyka” i „Dzieciństwo na Fionii”.
Zresztą „Dzieciństwo na Fionii”, jak pisze autorka tłumaczenia, jest szczególną pozycją w kulturze duńskiej. Warto wiedzieć, że właśnie ta książka, która jest wspomnieniem kompozytora pisanym po latach, bo dopiero w 1927 roku, ze względu na jakość literacką spowodowała, że Nielsen stał się członkiem Związku Literatów Duńskich. I zapewne każdy, kto przeczyta tę książkę, nie będzie się dziwił. Jest ona bardzo sprawnie napisana, czasem rzeczowo a czasem poetycko, jest w niej sporo różnego rodzaju obserwacji, natury i ludzi (wręcz portretów psychologicznych) a także opisów otaczającego świata. Pięknie została skomponowana słowami ta opowieść trudnego dzieciństwa.
Carl Nielsen nie miał łatwego w życia, zanim się dostał do muzyki, ciężko pracował. Od dziecka grał w orkiestrach (początkowo na trąbce, kornecie i puzonie), także z ojcem na weselach. Gdy dostał się do konserwatorium w Kopenhadze, studiował: grę na skrzypcach, teorię i historię muzyki. W latach 1886-1905 był skrzypkiem w Operze Królewskiej w Kopenhadze, a od 1915 dyrygentem Musikforeningen w Kopenhadze.
Nielsen komponował w różnych gatunkach muzycznych. Pozostawił po sobie m.in. sześć symfonii, dwie opery: biblijną „Saul i Dawid” (1898-1901) i według komedii Ludwika Holberga operę „Maskarada” (1905), która bardzo często znajduje się w repertuarze duńskich teatrów; koncerty na: skrzypce, flet, klarnet, muzykę sceniczną, preludia organowe. Najbardziej popularna jest jego twórczość symfoniczna i ta jest najczęściej wykonywana na całym świecie. W Internecie znalazłam rejestrację niezwykłego wykonania III Symfonii Nielsena, symfonii, która uważana jest za nawiązującą do III Symfonii Beethovena. Duńską Królewską Orkiestrę prowadzi na tym nagraniu Leonard Bernstein, a rejestracja pochodzi z 1965 roku. Warto posłuchać i obejrzeć, bo też utwór doskonały a wykonanie niezwykłe, jak to na tego dyrygenta przystało bardzo emocjonalne (link pod tekstem).
Jak można się dowiedzieć z książki, dla każdego Duńczyka pieśni Nielsena, które nazywane są powszechnymi, są bardzo dobrze znane. Pewnie dlatego już za życia kompozytor stał się dobrem narodowym. Gdy chorował na serce i gdy był w szpitalu, radio nadawało reportaże o stanie jego zdrowia. Gdy zmarł, pogrzeb kompozytora odbył się w kopenhaskiej Katedrze i był wydarzeniem narodowym, a w ostatniej drodze na cmentarz towarzyszył mu wielotysięczny tłum.
Wspomnienia kompozytora pokazują jeszcze jedną sprawę, dość ciekawą: różnicę kulturową pomiędzy Polską a Danią. Bo też Nielsen jest przykładem na to, że mógł z samych nizin społecznych wspiąć się na szczyt. Umożliwiły mu to zasady panujące w społeczeństwie. Takie jak: możliwość kształcenia się mimo biedy, pomoc ludzi, których spotkał w życiu, czy później stypendia. Ta książka pokazuje też jego pracowitość, tak charakterystyczną dla społeczeństw protestanckich. To taki etos pracy, który my możemy jeszcze odszukać w społecznościach żyjących na Śląsku.
Warto przeczytać!
Carl Nielsen „Dzieciństwo na Fionii – wspomnienia kompozytora”, tłumaczenie Eva Maria Jensen, wydawnictwo Polihymnia, Lublin 2021