Akcja spektaklu rozgrywa się w roku 1994 w tarnowskim kombinacie AZOTY. Wolna Polska. Czas prywatyzacji. Zakład pogrążony w długach. Czy uda się uratować AZOTY ? Nie wiadomo. Przyszłość niepewna.
Dokładnie trzydzieści lat temu w 1994 roku urodziła się narratorka tarnowskiego widowiska, córka Grażyny z promocji, jednej z pracownic „Azotów”. Kobieta (Angelika Smyrgała) po latach wraca do rodzinnego domu, wyciąga album matki ze zdjęciami, przegląda fotografie. Chce zobaczyć tamten czas sprzed jej narodzin, ale ma też nadzieję na odkrycie swojego nigdy nie poznanego n.n. ojca. Zdjęcia przenoszą bohaterkę i widza właśnie do owego ważnego dla niej roku 1994. Wszystko zaczyna się więc trochę banalnie, ale tamten czas choć wielu pewnie o tym zapomniało, a wielu nigdy nie poznało jest jednak bardzo intrygujący. W latach 90. „ na ulicach polskich miast lala się krew - przypomina historyk Michał Przeperski. Pleniło się chuligaństwo, wybuchały bomby, padały strzały. Dawało się wyczuć napięcie, dużo agresji, frustracji i niepokoju. Transformacja przebiegała w rytm przekazów medialnych i eksperckich, które gęsto powoływały się na przykłady płynące z zachodu. A jednak goście przybywający stamtąd wcale nie zawsze wiedzieli, na czym polegają zmiany nad Wisłą”.* Echa tej atmosfery odnajdziemy także w spektaklu „Azoty Fiction” w którym słowami kluczami będą: „ transformacja”, „prywatyzacja”, „giełda",„hot dog”, rap” i miliony w portfelu (czas sprzed denominacji ).
„Azoty Fiction” to widowisko muzyczne napisane specjalnie dla tarnowskiej sceny przez spółkę scenarzystów Alfred Kawula & Łukasz Czuj. Czy historia polskiej transformacji z jej naczelnym hasłem prywatyzacji, rozgrywająca się w jednej z polskich fabryk chemicznych może być dobrym tematem na wciągające, budzące emocje widowisko muzyczne ?
Lata 90. wielkie zakłady produkcyjne w Polsce padają jeden po drugim, ale nie tarnowskie „Azoty”, które jakoś wyszły obronną ręką z tych ustrojowych przemian, gdyby chcieć przywołać ich prawdziwą historię, ale w tym wypadku poza nazwą mamy jednak do czynienia z fikcją literacką, chociaż popartą setkami przykładów z realiów tamtego czasu.
Jak pokazać zatem tę transformację, prywatyzację? Łukasz Czuj współautor scenariusza i reżyser, Michał Chludziński autor błyskotliwych tekstów kilkunastu piosenek oraz Marcin Partyka kompozytor, aranżer pokazali, że można i to w formie efektownego widowiska muzycznego. Powstał niezły spektakl, w którym w jak krzywym zwierciadle ( element znanego z lunaparku gabinetu luster pojawia się także w scenografii spektaklu ) pokazany został ów śmieszno – groźny świat „dzikiego wschodu” tamtego czasu. Aktorzy poprowadzeni doświadczoną reżyserską ręką Łukasza Czuja ( autor ponad 45 spektakli teatralnych, widowisk muzycznych, projektów filmowych i multimedialnych ) zagrali tę rozśpiewaną, wciągającą grą świateł ( brawa dla wielowymiarowego pomysłu scenograficznego Elżbiety Rokity), pełną groteski, ironii polską transformację z dużym teatralnym wyczuciem i rozwagą ale i zaangażowaniem. W końcu reżyser, co nie jest zbyt częste, zadbał też, by wszystkie postaci sztuki miały swoje mocne solówki - monologi, co tarnowscy aktorzy z dobrym skutkiem wykorzystali. Powstała więc znakomita galeria postaci: tych przesiąkniętych jeszcze PRL - em ( np. dyrektor Waldemar Kandelabr – Aleksander Fiałek ), tych wchodzących z przytupem w nową rzeczywistość wolnego rynku nie zawsze legalnego (Ryszard Swetru - Paweł Plewa, Masa - Tomasz Wiśniewski, inżynier Mirosław Matuszak – Ireneusz Pastuszak ), tych, chcących odzyskać swoją podmiotowość ( Sekretarka Beata Kwaściszewska – Matylda Baczyńska ) czy tych umiejących dostosować się do każdej nowej sytuacji (np. szef straży przemysłowej Stanisław Barańczak, pielęgniarka Malwina Zajdzik -Jerzy Pal). Zasłużony aplauz publiczności wzbudziły brawurowo zagrane sceny zbiorowe spektaklu: hymn Azotów, pieśń o wolnym rynku, „cała Polska czuje chemię”, przyśpiewki zespołu Świerczkowiacy czy song mafii, tej naszej rodzimej, pruszkowskiej. Słabe strony spektaklu ? Były. Najsłabszą – nie zdradzając rozwiązania kto i jak uratował tarnowskie Azoty od bankructwa - okazał się finał widowiska. Ta córka przeglądająca album, trzydzieści lat po pokazanych wydarzeniach powraca. Ot, taka „klamerka” łącząca początek z końcem opowieści. Schematyczne, mało oryginalne, tak jakby reżyserowi/ scenarzyście zabrakło, po tych wszystkich wcześniejszych, pysznych pomysłach na pokazanie całej plejady bohaterów perypetii upadającego zakładu - konceptu na mocny finał. Więc ten koniec, który ma pozostać w pamięci widza rozczarowuje.
Jednak „Azoty Fiction” w Teatrze im. L. Solskiego okazały się nie tylko dobrym pomysłem jego autorów na pokazanie polskiej rzeczywistości czasów transformacji, tak w sumie nieodległej przecież przeszłości, ale także dobrym materiałem inscenizacyjno - aktorskim, pokazującym tarnowską scenę w, od dawna nie widzianej, dobrej teatralnej kondycji.
„Azoty Fiction” reżyseria Łukasz Czuj - Teatr im. Ludwika Solskiego Tarnowie. Premiera 1 grudnia 2024