- Zbyt rzadko kursuje komunikacja miejska. Ludzie jednak chodzą do pracy. Są to utrudnienia. Ja rozumiem, że nie ma studentów i uczniów, więc trzeba ograniczyć ruch, ale od strony osoby jeżdżącej do pracy jest słabo - mówią pasażerowie.
Jak podkreśla Łukasz Franek, zastępca dyrektora krakowskiego ZIKiT-u, ich rolą jest tłumaczenie tej sytuacji. "W wakacje nawet 40-50% mniej pasażeów podróżuje transportem zbiorowym. Nie ma studentów, zajęć w szkołach. Wiele osób jedzie też na wakacje. My to liczymy. To nie jest jedna wartość dla każdej linii. Są linie, w których jest 20-30% mniej, w niektórych połowa mniej pasażeów. Musimy na to reagować" - mówi.
Wicedyrektor ZIKiT-u wylicza, że utrzymanie transportu na poziomie z roku szkolnego, kosztowałoby kilkanaście milionów złotych. "W wielu przypadkach wozilibyśmy powietrze. Lepiej te pieniądze pożytkować poza wakacjami, kiedy potrzeby są duże. Tak jest co roku. Ten rok nie jest jakiś specjalny" - dodaje.
- Zdajemy sobie sprawę, że po sukcesie maksymalizacji, gdy mieszkańcy zobaczyli wysokie częstotliwości, jest to bardziej widoczne, że tramwaje odjeżdżają teraz co 10 minut. Jednak radykalnych cięć nie ma - mówi Franek.
Pasażerowie narzekają na przykład na tramwaj linii 4, który w ciągu dnia zamiast co 10, jeździ teraz co 20 minut. Co na to ZIKiT? "Czwórka od Bronowic Małych jeździ razem z czternastką. Tu trzeba patrzeć na wspólny takt. Dalej są też inne linie. Na wiekszości odcinka czwórka pokrywa się z innymi liniami. Tak trzeba patrzeć" - tłumaczy.
To oznacza, że pasażer na początku wakacji musi sobie na nowo planować codzienne podróże? Z taką opinią nie zgadza się Łukasz Franek. "Te zmiany nie są tak radykalne, żeby wszystko na nowo planować. Oczywiście trzeba patrzeć na rozkłady jazdy. Czasami tramwaj jedzie chwilę wcześniej, czasem później. To byłoby zbędne wydawanie pieniędzy. Je można wydać lepiej" - mówi.
Zdaniem wicedyrektora ZIKiT-u, największa różnica w tym roku polega na punkcie odniesienia. "Przed maksymalizacją częstotliwości były mniejsze więc w wakacje była mniejsza różnica". Jak dodaje Łukasz Franek, ten fakt potwierdza sukces maksymalizacji.
Na co idą pieniądze zaoszczędzone w czasie wakacji? "Na wzmacnianie linii w ciągu roku. Wiele pieniędzy na to potrzeba. Kilkanaście milionów złotych to kursowanie 2-3 dodatkowych linii w ciągu roku" - tłumaczy przedstawiciel Zarżądu Infrastruktury Komunalnej i Transportu.
Co ciekawe, jeśli ktoś bardzo będzie potrzebował większej liczby autobusów i tramwajów w jakimś miejscu, można się zwrócić do ZIKiT-u. "Teraz mamy jeszcze tydzień na zakładkę. Jak skończy się ten okres to będziemy obserwować wszystkie linie. Gdy gdzieś zobaczymy przepełnienie, będziemy reagować. Jeśli pasażerowie mają uwagi, zachęcamy do kontaktu. Jesteśmy gotowi na korektę rozwiązań" - zachęca Łukasz Franek.
(Maciej Skowronek/ko)