Lech Wójtowicz ze zdjęciem swojego zaginionego syna. / fot: Elżbieta Raczyńska
W poniedziałek minie 30. już rocznica zaginięcia Roberta Wójtowicza. Rodzina nadal nie wie, co stało się z chłopakiem. 13 września 2022 roku Prokuratura Okręgowa w Krakowie postanowiła umorzyć śledztwo w tej sprawie. Ojciec zaginionego złożył skargę do Sądu Okręgowego w Krakowie, ten jednak w 2023 roku podtrzymał w mocy decyzję prokuratora. Na postanowienie sądu zażalenie już nie przysługuje.
"Pierwszy raz, w tej wypowiedzi dla Państwa, apeluję więc do prokuratury o wznowienie postępowania w sprawie zaginięcia mojego syna. Mam zamiar wysłać pismo w tej sprawie po 30. rocznicy śmierci Roberta: zarówno do prokuratora generalnego, ministerstwa sprawiedliwości, jak i Rzecznika Praw Obywatelskich. Naruszone zostało moje prawo" - mówi Lech Wójtowicz, ojciec Roberta.
30 lat nadziei
Sprawa zaginięcia Roberta Wójtowicza pozostaje niewyjaśniona od 30 lat. 23-latek wyszedł z domu rodzinnego w krakowskiej Nowej Hucie 20 stycznia 1995 roku około godziny 13. Wtedy, gdy wynosił śmieci, widziała go ostatnia ustalona osoba - sąsiad. Przez lata śledczy zebrali i przeanalizowali ogromną ilość zeznań, opinii i ekspertyz. Akta sprawy w Prokuraturze Okręgowej w Krakowie liczą 16 tomów, przesłuchano kilkaset osób.
Wójtowicz studiował psychologię. Z domu wyszedł właśnie na wykłady i do biblioteki. Kiedy nie wrócił do domu, jego matka zgłosiła to na policję. Wówczas rozpoczęła się jedna z najbardziej tajemniczych spraw w polskiej kryminalistyce. Obecnie w prokuraturze nie są prowadzone żadne czynności, by rozwikłać zagadkę zaginięcia 23-latka.
Prokuratura: brak ciała, brak dowodów, "brak danych"
Śledztwo w sprawie "pozbawienia życia Roberta Wójtowicza" zostało umorzone "wobec braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie czynu zabronionego - zabójstwa" - czytamy w postanowieniu. Oliwia Bożek-Michalec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie, wyjaśnia, że "brak danych" oznacza przede wszystkim brak odnalezionego ciała Roberta Wójtowicza.
Ciało jest nośnikiem śladów różnego rodzaju, które mogą potwierdzić lub wykluczyć jakieś wersje wydarzeń. Bez tego jest mowa o poszlakach
- przekonuje Bożek-Michalec.
Prokuraturze i policji nie udało się także znaleźć ani narzędzia ewentualnej zbrodni ani innych dowodów, które mogłyby potwierdzać hipotezę o zabójstwie.
"Żadnego scenariusza nie udało się potwierdzić ani wykluczyć"
Wersje wydarzeń według śledczych były cztery. Na początku prokuratura badała, czy Wójtowicz dołączył do tzw. sekty Moona (Ruchu pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego). Kolejny scenariusz zakładał ucieczkę 23-latka. Nigdzie nie odnaleziono jego paszportu. Ojciec Roberta twierdzi jednak, że syn zawsze miał paszport przy sobie, bo wykorzystywał go podczas wypożyczania książek w bibliotekach. Najtragiczniejsze i ostatnie dwie wersje wydarzeń to zabójstwo oraz samobójstwo.
Wyjątkowo wiele uwagi prokuratura w uzasadnieniu umorzenia śledztwa poświęca ostatniej wersji wydarzeń - samobójstwu. Z zeznań świadków i opinii biegłych, które przytaczane są w dokumencie, wynika, że Robert miał być osobą skrytą, wiele czasu poświęcającą na "życie duchowe", o "powierzchownych" relacjach z bliskimi. 23-latek miał też chodzić do psychologa, a niektórzy znajomi oraz ksiądz z duszpasterstwa, którego był członkiem, podkreślali, że w ciągu kilku tygodni przed zaginięciem miał izolować się od innych i mówić o problemach egzystencjalnych.
Każdy człowiek ma jakieś sfery życia, z których się nie zwierza bliskim osobom, bo i po co? Czasem swoimi własnymi sekretami nie dzielę się ze swoimi najbliższymi. Bo są moje i nikomu innemu nie są do niczego potrzebne
- odpowiada na takie podejrzenia prokuratury ojciec zaginionego.
Wątek zabójstwa badany był w powiązaniu z duszpasterstwem w Mistrzejowicach, którego członkiem był Robert Wójtowicz. Według tej hipotezy w zaginięcie i w konsekwencji potencjalne pozbawienie życia studenta mieli być zamieszani trzej księża, z których jeden miał sugerować śledczym samobójstwo chłopaka.
Ta wersja nie została potwierdzona, żeby te osoby miały jakikolwiek związek ze sprawą
- mówi Oliwia Bożek Michalec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Księża byli badani wariografem na potrzeby śledztwa. W opinii biegłych ich zeznania wskazują, że mogą nie być szczerzy, gdy opowiadają o sprawie Roberta Wójtowicza.
Robert został zamordowany. I ciało zostało dobrze zamaskowane. Do beczki z kwasem wrzucone? Nie wiem. Nie znam odpowiedzi
- przekonuje Lech Wójtowicz.
Bożek-Michalec dodaje, że mimo wielu lat oraz zaangażowania śledczych żadnego z czterech scenariuszy nie udało się potwierdzić ani wykluczyć.
Nie mam nadziei, żebym ja jeszcze Robusia spotkał żywego. Mam tylko nadzieję, u schyłku mojego życia, że winny zabójstwa Roberta ujawni prawdę, co z nim zrobił. Nie chcę zemsty. Chcę odzyskać ciało Roberta i wyprawić mu prawdziwy, chrześcijański pogrzeb. Taki, na jaki zasługuje
- dopowiada ojciec 23-latka.
Ponad tydzień temu zwróciliśmy się poprzez Komendę Wojewódzką Policji do Archiwum X w Krakowie, czyli jednostki policji, która zajmuje się wyjaśnianiem podobnych przypadków. Tamtejsi funkcjonariusze zainteresowali się sprawą Roberta Wójtowicza w 2015 roku. Od tamtej pory do teraz w mediach pojawiały się informacje, że śledczy z Archiwum najbardziej skłaniają się ku hipotezie zabójstwa i uwikłania na którymś etapie zbrodni trzech wspomnianych księży.
Zapytaliśmy, czy w sprawie Roberta Wójtowicza prowadzone są obecnie jakiekolwiek czynności i jakie są ostatnie ustalenia. Do momentu opublikowania tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Jedyna nadzieja jest teraz w prokuratorze generalnym, który wznawia niektóre umorzone sprawy. Ale to chyba dotyczy spraw z wyższej półki, a nie, że jakiś tam Wójtowicz domaga się powrotu do sprawy zaginięcia syna. A sprawiedliwość powinna dotyczyć wszystkich - i Kaczyńskiego, i Wójtowicza. I Tuska, i Wójtowicza. Panie prokuratorze generalny, trzeba wrócić do sprawy zaginięcia Roberta sprzed 30 laty, umorzonego przez prokuratora okręgowego w Krakowie. Uzasadnienie tego umorzenia, zaniechania ma się nijak do zgromadzonego materiału przez śledczych z krakowskiego Archiwum X
- apeluje Lech Wójtowicz.