- Choć tomografia komputerowa wykazała, że nie ma poważnych zaburzeń w mózgu, to nie można jeszcze odpowiedzieć na pytanie co będzie dalej - powiedział w rozmowie z Radiem Kraków prof. Janusz Skalski. - Obserwacja lekarska i doświadczenie pokazują nam, że bywają sytuacje, które wymykają nam się spod kontroli. 

Dwulatek wciąż jest w śpiączce farmakologicznej. Prof. Skalski dodał, że serce, nerki i wątroba chłopca pracują prawidłowo. Zastrzegł jednak, że choć są pewne optymistyczne sygnały, to na dobre rokowania jeszcze jest za wcześnie.

"Przy tak głębokiej hipotermii jak 12 stopni Celsjusza, można liczyć na to, że narządy wewnętrzne przetrwały. Niekorzystnie działał jednak długi czas. To dziecko było 2,3 godziny bez krążenia. To byłby cud jakby się udało dziecko wyprowadzić bez szwanku. Ono już trafiło do annałów medycznych. Niesamowicie odporny pacjent, coś niebywałego!" - podkreśla profesor Skalski.

Jak wynika z ustaleń małopolskiej policji, wychłodzony dwulatek prawdopodobnie wyszedł z domu babci, bo chciał wrócić do rodziców.

- Dziecko szło w kierunku swojego domu, więc można przypuszczać, że w umyśle 2-latka pojawiła się chęć powrotu do rodziców - wyjaśnia Mariusz Ciarka  z małopolskiej policji.

Przypomnijmy, chłopiec został znaleziony niedaleko swojego domu w małopolskich Racławicach, w nocy z soboty na niedzielę. Kilka godzin spędził na mrozie, w samej piżamie, prawdopodobnie przeszedł też przez rzeczkę. Małopolska policja wyjaśnia, dlaczego dziecko w nocy wyszło z domu.

 

 

(Kuba Niziński/RK/TVN24, x-news.plko)