Pomysł na dość niecodzienne wykorzystanie zieleni w mieście narodził się z... potrzeby. Intensywna zabudowa Krakowa doprowadziła do stanu, w którym zieleń stała się dla krakowian towarem deficytowym. Dodatkowo, jak tłumaczy Mariusz Waszkiewicz z Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody, powstało wiele niewykorzystanych przestrzeni, które mogłyby służyć mieszkańcom. "Widzimy na co dzień, że tereny zielone giną, a część z nich zostanie przeznaczona pod zabudowę. A jednocześnie mamy tę niewykorzystaną przestrzeń - na ścianach i dachach. Chcielibyśmy namówić miasto do wprowadzenia tego typu programu zazieleniania miasta. Roboczo nazwałem to nawet: wiszące ogrody Krakowa" - wyjaśnia Waszkiewicz.
Te niezagospodarowane przestrzenie często padają ofiarami wandali. Ale, jak mówi Waldemar Domański z Pogromców Bazgrołów, dotychczasowa metoda zamalowywania murów pokrytych bohomazami nie do końca się sprawdziła. Dlatego też potrzebne jest inne rozwiązanie. "To są rozwiązania ogólnoświatowe. Tam, gdzie nie można zapanować nad lokalnymi "obszczymurkami", którzy nieraz całymi nocami pracują nad swoim dziełem i sukcesem, stosuje się rozwiązania niestandardowe" - mówi Domański.
I tym właśnie rozwiązaniem są rośliny, które, nie dość, że są w stanie skutecznie powstrzymać grafficiarzy, to przy okazji są w stanie pochłaniać trującą zawiesinę, którą oddychamy na co dzień. "Możliwości jest kilka: pnącza, ale i niepopularne u nas panele roślinne, w tym również panele z mchu. Mają one różny stopień absorpcji zanieczyszczeń, ale na pewno pomogą" - twierdzi Mariusz Waszkiewicz.
Do tego dochodzą tak zwane zielone dachy, czyli w dużym uproszczeniu roślinność wysiewana na dachach budynków. Powodują one zanikanie tak zwanych wysp ciepła, powstających przy nadmiernym nagrzewaniu się dachów latem, co prowadzi do zwiększonego zużycia energii elektrycznej, spadku wilgotności i w konsekwencji wzrostu zapylenia. Janusz Jeżak z Instytutu Ekonomiki Przestrzeni Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach przytacza twarde dane dotyczące pochłaniania przez zielone dachy zanieczyszczonego powietrza. "Największy problem Krakowa to oczywiście zanieczyszczenie powietrza. Taki dach pochłonie nawet od 10 do 20% pyłów, które pojawiają się w mieście" - mówi. Jak dodaje, zielone dachy, pnącza i panele roślinne, mają dodatkową zaletę. Pochłaniają nadmierny hałas otoczenia zwany smogiem akustycznym.
W tej sprawie aktywiści mają kilka postulatów. Chcą, zazieleniania ekranów akustycznych, oczekują też darmowego przekazywania spółdzielniom i wspólnotom sadzonek roślin. Pojawiła się również propozycja, by w tzw. "wz-kach" i miejscowych planach zagospodarowania umieszczać zapis o konieczności instalacji zieleni na elewacjach i dachach.
Co na to magistrat? Wiceprezydent Krakowa Elżbieta Koterba, z którą rozmawiał reporter Radia Kraków uważa, że propozycje aktywistów są ciekawe. Zapewniła, że w przypadku nowo uchwalanych planów miejscowych znajdą się zapisy dotyczące powierzchni zielonych. "Nasze prawo lokalne wzbogacimy w nowych planach, które aktualnie są w opracowaniu, właśnie o takie zapisy, by umożliwić tworzenie zielonych ścian. Nie może się to jednak odbywać kosztem powierzchni biologicznej czynnej, którą wyznaczamy w planie. To ma być dodatkowa powierzchnia zielona" - tłumaczy wiceprezydent.
W przypadku "wuzetek", wprowadzenie takiego nakazu nie jest możliwe, bo wymagałoby to zmiany ustawy. Co ważne, krakowskie spółdzielnie otrzymają od miasta sadzonki roślin, które będą mogli zasadzić sami mieszkańcy. Wiceprezydent poinformowała też, że nowo budowane przez miasto osiedle komunalne powstanie zgodnie z wytycznymi aktywistów.
Jest zatem wola polityczna do zmiany myślenia o roli zieleni w Krakowie, pozostaje pytanie - na ile deklaracje przekują się w realne działania?
(Jakub Kusy/ew)