Poprzednią, pochodzącą jeszcze z czasów PRL-u, trzeba było wymienić, bo mogła doprowadzić do pożaru - tłumaczy Hubert Kania z grupy ZPUE, wykonawcy stacji.
Posadowienie stacji transformatorowej przy pomocy dźwigu to już finalna faza prac. Wcześniej musieliśmy zaprojektować stację, która po pierwsze stoi w dość nietypowym miejscu, czyli bezpośrednio przy murach kościoła Mariackiego, a ponadto – zgodnie z wymogami konserwatora – znajduje się całkowicie pod ziemią, aby wkomponować się w otoczenie i po ukończeniu nie być widoczna dla przechodniów.
Konserwator zabytków zdecydował, że nową stację należy wyprowadzić poza budynek kościoła, ale tak ją umieścić, żeby niczego z zabytkowej infrastruktury nie uszkodzić, a ponadto żeby była niewidoczna.
W ciągu ostatniego półrocza zrobiono najpierw testowy odwiert, potem został wykonany właściwy wykop. Podczas przygotowywania wykopu pod stację natrafiono na ludzkie szczątki. Prace prowadzono pod nadzorem konserwatora zabytków. Kości znajdują się pod opieką Kościoła Mariackiego.
Do przygotowanej wnęki o wymiarach ok. cztery na cztery metry – wyjaśnił kierownik – podczas środowej operacji została posadowiona nowa stacja transformatorowa w obudowie betonowej. Przedstawiciel ZPUE zapewnił, że jest to urządzenie najnowszej generacji, wyposażone w transformator suchy, co wyklucza zagrożenie pożarowe.
Parametry urządzenia – zapewnił Kania – są wystarczające do zasilania w energię elektryczną całej bazyliki Mariackiej oraz przyległych do niej budynków parafialnych.
Jak poinformował przedstawiciel firmy wykonawczej, do urządzenia będą prowadzić specjalne włazy techniczne, a cała nawierzchnia zostanie ponownie wyłożona pierwotną kostką brukową. Wszystkie prace wraz z uruchomieniem stacji transformatorowej powinny się zakończyć w ciągu najbliższych kilku tygodni. „Po zakończeniu prac nie będzie śladu, że była tutaj ingerencja” - zapewnił Kania.
Nowa stacja przez kolejne ponad 30 lat zasili nie tylko bazylikę, ale też okoliczne kamienice.