Brak wynika stąd, że jedna z trzech firm, która produkuje płyny na polski rynek (mowa o dużych koncernach), ograniczyła produkcję. Pozostałe dwie mają kłopot z zapewnieniem dostaw. Problem z dostępnością do płynów infuzyjnych jest, między innymi, w szpitalach im. Rydygiera i im.Jana Pawła II. Operacje nie są odwoływane, ale dyrekcja i personel medyczny muszą myśleć o odpowiednim gospodarowaniu kroplówkami.
Uruchamiane są wszelkie możliwe kanały związane z dostępem do producentów i hurtowni, żeby szpital zabezpieczyć na bieżąco
- mówi Wojciech Gąsior, dyrektor do spraw lecznictwa ze szpitala im. Rydygiera
Ponawiamy zamówienia i dyscyplinujemy dostawców, żeby zamówienia realizowali, a potem je dostarczali
- dodaje Paweł Lipner, kierownik apteki w szpitalu im. Jana Pawła II.
To nie jest komfortowa sytuacja zarówno dla szpitali, jak i dla pacjentów. Ministerstwo zdrowia już zareagowało – resort zgodził się, żeby sprowadzać płyny infuzyjne z zagranicy.
W całej Europie jest problem, bo mamy tylko dwóch, a nie trzech producentów. Ale niektóre kraje, czy hurtownie, mają większe zapasy, więc można taki zakup zrealizować, żeby ominąć konieczność produkcji polskiej etykiety. Jednak są to te same produkty, tyle że z obcojęzycznymi etykietami
- tłumaczy Jakub Gołąb, rzecznik ministerstwa zdrowia.
Lekarze potwierdzają, że to ten sam, bezpieczny produkt.
Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby lekarskiej, zwraca uwagę, że to kolejny raz, gdy brakuje płynów infuzyjnych. Jego zdaniem Polska powinna przemyśleć własną produkcję podstawowych leków czy właśnie płynów.
Warto byłoby się zastanowić nad naszym krajowym bezpieczeństwem lekowym. Czy jesteśmy w stanie sami – niezależnie od sytuacji - tworzyć leki, których potrzebują polscy pacjenci. Bo wychodzi na to, że nie jesteśmy. Jeżeli coś się dzieje na świecie, to każdy kraj zabezpiecza najpierw swoje podwórko
- uważa Kosikowski.
Czy jest taka możliwość? Kosikowski przekonuje, że wymagałoby to inwestycji, ale zapewniłoby bezpieczeństwo polskim pacjentom.
Konflikt zbrojny to sytuacja, w której kroplówki stają się produktem strategicznym, pierwszej potrzeby. Bez tego szpitale nie są w stanie funkcjonować, o czym mówi Paweł Lipner. Inne przykłady to chociażby pandemia - wtedy płyny infuzyjne wykorzystywane są w tysiącach litrów.
Na rynku brakuje nie tylko kroplówek, również antybiotyków i leków przeciwbólowych - informuje dyrektor Gąsior.