"Zaproponowaliśmy władzom Krakowa wariant, w którym najpopularniejsze linie kursowałyby co 6 lub co 12 minut. Chodzi o te tramwaje i autobusy, którymi jeździ najwięcej ludzi i są najbardziej zatłoczone. Dzięki takim częstym kursom podróżny nawet nie musiałby spoglądać na rozkład jazdy, bo wiedziałby, że jego tramwaj czy autobus zaraz przyjedzie. Również tak zwane potoki pasażerskie nieco by się rozłożyły na poszczególne kursy, dzięki czemu byłby mniejszy tłok i lepszy komfort jazdy" - przypomina dr Marek Bauer, współautor opracowania.
Jako przykład Marek Bauer podaje tramwaje numer 50 i 52, które w godzinach szczytu kursują co 5 minut i są bardzo chętnie wybierane przez podróżnych. "To pokazuje, że nasza koncepcja jest właściwa" - przekonuje.
Pieniędzy nie ma i nie będzie
Projekt doktora Bauera i jego współpracowników trafił do szuflady, bo jak przekonują urzędnicy... brakuje pieniędzy na jego wdrożenie. "Musielibyśmy co roku dokładać do komunikacji miejskiej ok. 20-30 milionów - tłumaczy Piotr Hamarnik z ZIKiT-u - Może w skali całego budżetu Krakowa nie są to jakieś wyjątkowo duże kwoty, ale jednak skądś musielibyśmy je wziąć."
Władze Krakowa uznały, że tych pieniędzy nie są w stanie wysupłać, więc projekt nie wszedł i na razie nie wejdzie w życie. Jak jednak przekonuje Piotr Hamarnik, praca ekspertów z Politechniki nie poszła na marne. "Przypominam, że właśnie na podstawie tych opracowań powstała nowa siatka połączeń, którą wprowadzono pod koniec 2012 roku i która obowiązuje obecnie".
Tyle że w kwestii częstotliwości kursów zmieniło się niewiele. Poza wspomnianymi liniami 50 i 52, tramwaje i autobusy jeżdżą najwyżej co 10-12 minut. Dla podróżnych to zdecydowanie za mało. "Tramwajów mogłoby być więcej, bo zwłaszcza rano są mocno zapchane i nie ma gdzie usiąść, a czasem nawet stać" - mówi pasażerka linii numer 4 z Bronowic do Nowej Huty. "Jeżdżę 501 i rano to jest masakra" - dodaje student krakowskiej AGH.
Tramwaje w odwrocie
Urzędnicy cały czas zastanawiają się, jak poprawić komunikację miejską w Krakowie i jak zachęcić mieszkańców do przesiadki z samochodów do tramwajów i autobusów. Pewne zmiany są planowane, ale nie stanie się to zbyt szybko. "Mamy w przyszłym roku Światowe Dni Młodzieży, na które musimy przygotować specjalną ofertę przewozową. Nie ma sensu więc teraz wprowadzać zmian, skoro w lipcu 2016 roku i tak wszystko będzie wyglądało inaczej. Poza tym pamiętajmy, że już niebawem rusza przebudowa torowisk wokół plant. To też wymusi pewne zmiany w organizacji ruchu. Więc jeżeli już będziemy coś zmieniali na stałe, to najwcześniej pod koniec przyszłego roku" - tłumaczy Piotr Hamarnik. Do tego czasu wszystko może się wydarzyć, łącznie z przeznaczeniem dodatkowych środków na przewozy.
Na razie jednak, zamiast rewolucji podróżnych czekają... wielkie utrudnienia. Trasa przy Plantach będzie rozkopana co najmniej do połowy przyszłego roku. Najgorzej będzie wtedy, kiedy drogowcy zajmą się odcinkiem od Teatru Bagatela do Długiej. Wtedy mocno utrudniony będzie dojazd do Dworca Głównego.
Wiele wskazuje więc na to, że w najbliższym czasie tramwaje będą w odwrocie a podróżowanie nimi po centrum Krakowa nie będzie ani szybkie, ani wygodne.
(Maciej Skowronek/ew/ko)
Obserwuj autora na Twitterze: