Msza żałobna odbyła się w kolegiacie św. Anny w Krakowie. Stanisława Radwana licznie żegnało środowisko twórcze, artyści teatrów, w szczególności Narodowego Starego Teatru w Krakowie, muzycy, członkowie Piwnicy pod Baranami i przedstawiciele krakowskich instytucji kultury.

"Był artystą. Zdewaluowaliśmy to słowo. Mówimy o sobie: my, artyści. Ja w swoim życiu spotkałem może kilku artystów. Staszek był artystą" – żegnał kompozytora podczas uroczystości w kolegiacie dyrektor artystyczny Teatru Narodowego Jan Englert.

"Był potwierdzeniem tego, że czas płynie nierównomiernie. Obcując ze Staszkiem Radwanem, czasem miałem wrażenie, że Staszek jest kilka dni później albo kilka dni wcześniej, że nie ma go ze mną, że jest gdzie indziej, gdzie wszystko jest inne niż mnie się wydaje. Znikał nam, wiemy o tym wszyscy. Przecież to w Krakowie powstał żart, że powinien być pomnik Staszka – sam cokół bez jego postaci" – kontynuował Jan Englert. "Dziś chcę powiedzieć, że ci, którzy ten żart opowiadali – ten żart był życzliwy, nie był złośliwością – powinni jednak postarać się, by stanął w Krakowie pomnik Radwana, ale bez cokołu. (…) Bo Staszek nigdy nie pchał się na żaden cokół. Nigdy nie starał się być więcej niż tylko pracownikiem obdarzonym niezwykłym talentem" – dodał.

Dyrektor Narodowego Starego Teatru w Krakowie Waldemar Raźniak przypomniał, że Stanisław Radwan, jako kierownik tej sceny, "przeprowadził teatr przez burzliwe lata 80., czasy stanu wojennego i początki transformacji ustrojowej".

"W jego skromnej osobie kompozytora, ale przede wszystkim człowieka teatru, zmieściła się cała niemalże wielkość teatralnych dokonań w Polsce II poł. XX i początku XXI w." – powiedział Waldemar Raźniak, wskazując na jego realizacje, a także reżyserów, aktorów i scenografów, z którymi współpracował. "Stanisław Radwan łączył nie tylko ludzi, ale scalał swą muzyką spektakle. Znał na wylot reżyserów i tajniki ich warsztatu, dzieląc z nimi trud poszukiwań i momenty chwały, dlatego warto słuchać jego muzyki, tak jak warto było słuchać jego samego" – żegnał artystę dyrektor Starego Teatru.

"W jego muzyce słychać zarówno smutek powojnia, jak i entuzjazm odzyskanej wolności, pobrzmiewa rodzinna Galicja (…), stukot bruku wypełniającego uliczki w obrębie Plant, Piwnicę pod Baranami. W tej gęstwinie, w tej muzyce, nie tylko dla krakusa, może zmieścić się cała Polska" – mówił Waldemar Raźniak w kolegiacie św. Anny.

Homilię podczas mszy żałobnej wygłosił ks. Adam Boniecki, który zwrócił uwagę, że "to, co było [Stanisława Radwana] niezwykle oryginalnym wkładem do przemyśleń ludzkich, nie tylko ludzi teatru, ale w ogóle ludzi, to przemyślenia na temat ciszy". "Ciszy, która jest nie brakiem dźwięku, ale która przemawia do każdego, kto chce jej słuchać, która się musi zjawić tam, gdzie chce się, żeby dotarło słowo" – mówił duchowny.

"Stanisław, tak bardzo kochany przez ludzi, tak bardzo lubiany, tak bardzo bliski ludziom, wielkim, małym, stanął przed Panem Bogiem. Dlatego trzeba być oszczędnym w słowach. Te wszystkie ludzkie zdobycze, bogactwo, które nam zostawił, jest jakoś inaczej widziane tam, jego wartość jest w miłości, miłość realizuje się także w milczeniu" – powiedział w homilii ks. Adam Boniecki.

Stanisław Radwan urodził się 10 marca 1939 r. w Bieńkówce k. Makowa Podhalańskiego. Studiował grę fortepianową i kompozycję w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie (obecnie Akademia Muzyczna im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie). Jako kompozytor współpracował z Piwnicą pod Baranami i z licznymi teatrami w Polsce.

Stworzył muzykę do ponad 200 spektakli teatralnych i filmów. W latach 1980–1990 był dyrektorem naczelnym i artystycznym Starego Teatru. Współpracował z wybitnymi polskimi reżyserami, m.in. z Konradem Swinarskim, Zygmuntem Hübnerem, Lidią Zamkow, Jerzym Grzegorzewskim, Jerzym Jarockim, Andrzejem Wajdą, Krystianem Lupą, Tadeuszem Bradeckim i z Krzysztofem Babickim.