13 lipca mieszkaniec zauważył w Wildze setki śniętych ryb. Najprawdopodobniej przyczyną katastrofy była przyducha i zrzut ścieków z przelewów burzowych w mieście.
Sprawa trafiła do Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą krakowskiej policji. Dołączono ją do prokuratorskiego śledztwa dotyczącego zanieczyszczenia Wilgi nieokreśloną czerwoną substancją. Teraz policja i prokuratura zbadają, czy w obu przypadkach doszło do przestępstwa.
Ekolodzy, mieszkańcy i aktywiści od lat apelują o rozwiązanie sytuacji zrzutów ścieków do Wilgi. Regularnie w okolicach ujścia do Wisły - zaledwie kilometr od Wawelu - można zauważyć odpady sanitarne takie jak papier toaletowy, prezerwatywy czy kostki toaletowe.
Krakowska prokuratura prowadziła już śledztwo w sprawie Wilgi. Do zanieczyszczenia rzeki miało dojść 6 lipca ubiegłego roku.
Z najbardziej zatrutego odcinka Wilgi zebraliśmy ponad 1000 ryb. Była to masa kleni różnych rozmiarów, jeszcze więcej małych kiełbi i strzebli potokowych, zdarzył się też pstrąg i koza pospolita. Ryby były wplątane w glony i przybrzeżne trawy. Staraliśmy się wyzbierać ich jak najwięcej, jednak te zaplątane przy dnie były już w takim rozkładzie, że nie dało się ich w żaden sposób podebrać. Zakładamy, że w niedostępnych miejscach było kolejnych tysiąc zgniłych ryb, a do Wisły spłynęło kolejne tyle
- pisał w mediach społecznościowych Paweł Chodkiewicz z programu Strażnicy Rzek WWF.
Ostatecznie nie udowodniono przestępstwa. Postępowanie zostało umorzone.