Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Senator B. Klich: Należy dyskutować o przyszłości PO

  • Kraków
  • date_range Środa, 2013.05.29 07:01 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 04:10 )
Jarosław Gowin musi się jednoznacznie określić - czy jest w Platformie i chce ją reformować, czy zamierza wyjść z partii i założyć własne ugrupowanie - mówił w Radiu Kraków Bogdan Klich.


Senator PO zaznaczył przy tym, że dyskusja o odnowie Platformy i powrocie do jej pierwotnego programu nie jest niczym złym , pod warunkiem, że wypływa z potrzeby reformy wewnątrz ugrupowania, a nie chęci autopromocji przed efektownym odejściem. Klich dodał, że ma duże wątpliwości, z jakich pobudek Jarosław Gowin napisał słynny już list do członków Platformy, w którym wylicza błędy i zaniedbania partii.

Gowin w swoim liście do działaczy PO zarzucił im, że partia kreuje politykę ciepłej wody w kranie, a to nie wystarczy. Zarzucił PO, że jej działania w regionach "cechuje buta, partyjniactwo i budzące wątpliwości moralne korzystanie z przywilejów władzy". Samemu rządowi zarzucił z kolei "administrowanie bez odważnych reform, strategicznych planów i niezbędnych, choć niepopularnych decyzji".



Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem PO, Bogdanem Klichem, byłym ministrem obrony narodowej

Panie senatorze, jak rozmawiam z politykami PO, to oni nieoficjalnie mówią, że Jarosław Gowin w swoim liście ma trochę racji. Zgodzi się pan z tą opinią?

- Podzielam opinię, że należy dyskutować o tym, jak Platforma powinna wyglądać w przyszłości. To jest żywe ciało, wspólnota. To nie jest instytucja, która jest na zawsze specyfikowana. Warto rozmawiać o tym, jak ma wyglądać za kilka lat.

Trafia w sedno, pisząc, że rząd prowadzi politykę ciepłej wody?

- Mam problem z tym listem i całą serią wystąpień Jarosława Gowina. Nie wiem, czy on mówi z perspektywy zewnętrznej, czy patrzy na PO od środka. Czasami mam wrażenie, że on jest poza partią, a czasami, że w niej ciągle jest. Warto by było, żeby poseł Gowin zadeklarował się, czy chce naprawiać Platformę, czy porzucił już partię i chce budować nową formację.

Swoimi wypowiedziami szkodzi Platformie?

- Na pewno inaczej postępuje niż Grzegorz Schetyna. Schetyna też wzywa do korzeni, do podstawowych założeń, z którymi tworzyliśmy PO w 2001 roku. Pamiętam tę deklarację ideową. W tamtej deklaracji wątek obywatelski był znacznie mocniej podkreślony, niż teraz jest realizowany w praktyce. Grzegorz Schetyna, odwołując się do tych samych korzeni co Jarosław Gowin, nie wykracza poza ramy lojalności partyjnej. Jest wewnątrz, a nie na zewnątrz.

Myśli pan, że byłby to dobry kandydat na prezydenta Krakowa? Startujący albo z listy PO, albo z listy własnego komitetu?

- Jeśli ktokolwiek będzie kandydował z własnej listy, to może uzyskać poparcie PO albo nie. Jeśli dostanie taki poparcie, to będziemy go wspierać. Jeśli nie uzyska, to będzie naszym konkurentem w Krakowie. Jarosław Gowin się jeszcze nie zadeklarował. Mamy także sygnały, że kilka innych osób z kręgów PO chciałoby kandydować.

Pana to nie interesuje?

- Nie. Nigdy mnie to nie interesowało. Nie zamierzam kandydować w wyborach samorządowych. Nigdy się nie zajmowałem samorządem. Uważam, że każdy powinien się zajmować tym, na czym się zna. Nie biorę takiej opcji pod uwagę.

Interesuje pana Parlament Europejski?

- Odwołuje się pan zapewne do mojej wypowiedzi dla Gazety Wyborczej. Tam skomentowałem, że dwóch europosłów PO, pani Róża Thun i pan Bogusław Sonik, zadeklarowało wolę startowania w wyborach na prezydenta Krakowa. Powiedziałem, że jeżeli posłowie z Europy chcą się przenosić do Krakowa, to ja mógłbym z Krakowa wrócić do Brukseli. Jako były europoseł znam ten fach. Proszę jednak pamiętać, że to miało wymiar ironiczny. Jakże tak? Dwóch europosłów chce opuścić Brukselę i kandydować w wyborach na prezydenta? Uważam, że ważna jest procedura selekcji. Kto z krakowskiej PO powinien być kandydatem na prezydenta Krakowa? Na pewno kandydatura Ireneusza Rasia, Róży Thun, Bogusława Sonika czy Jarosława Gowina musi być poddana prawyborom.

O tym rzeczywiście mówią przedstawiciele PO. Zmieńmy temat. Jest spór wobec projektu ustawy dekomunizacyjnej wśród senatorów PO?

- Nie ma sporu. Na ostatnim posiedzeniu klub zaaprobował pakiet poprawek, które złożyłem do projektu tej ustawy. Nie nazywałbym jej dekomunizacyjną. Umówiliśmy się, że nie będziemy realizować w Polsce dekomunizacji. Po 1989 roku znajdzie się w Polsce miejsce dla każdego, jeśli nie popełnił przestępstwa, za które powinien ponieść odpowiedzialność. Chodzi o symbole. Wiele ulic, placów, obiektów w dalszym ciągu nazywanych jest imionami patronów symbolizujących PRL. Ten proces trzeba zakończyć.

Gdzie? Chyba trudno spotkać takie zagłębie komunistycznych patronów, o których mowa.

- Znacznie więcej tych przypadków jest na ziemiach zachodnich i północnych. W Polsce centralnej i południowej bardzo mało. IPN szacuje, że w Polsce pozostało od 1200 do 1400 takich miejsc. W Krakowie poza jedną ulicą nie ma problemu. Kraków należał do tej szczęśliwej części Polski, która miała do czego się odwołać w przeszłości. Na zachodzie i północy jest problem z Wandą Wasilewską, ze Związkiem Patriotów Polskich a nawet z Komunistyczną Partią Polski.

W Nowym Sączu jest słynny pomnik żołnierzy radzieckich. Rozumiem, że ta sprawa jest jakoś załatwiana?

- Miejmy nadzieję. Wojewoda dał sygnał prezydentowi Nowego Sącza, że należałoby zastosować wariant krakowski, czyli przenieść pomnik w inne miejsce.

Kiedy taką ustawę można by przyjąć?

- Mam obietnicę marszałka Borusewicza, że dyskusja nad tą ustawą będzie 19 czerwca, a głosowanie powinno być 20 czerwca. Mam nadzieję, że wtedy przyjmiemy taki projekt ustawy, który będzie znacznie poprawiony. On powinien dać samorządom dwa lata na likwidację symboli PRL-u.

W ustawie jest ważne to, że nakłada ona obowiązek dokończenia tej likwidacji przez samorządy.

- Tak. Jeżeli samorządy, z różnych powodów, nie potrafiły poradzić sobie z tym dziedzictwem w ciągu 24 lat niepodległej Polski, to trzeba im w tym pomóc.

Tymczasem dziś mamy dzień weterana, któremu towarzyszy kampania społeczna „Dzień weterana, szacunek i wsparcie”. To oznacza, że nie mamy dostatecznej empatii dla weteranów służących na zagranicznych misjach? Stąd ten problem?

- Myślę, że po części tak. Po części także dlatego, że przyjęcie ustawy o weteranach przed dwoma laty spowodowało, że 29 maja jest dniem weterana. Obchodzimy go po raz drugi. Tym razem z uroczystościami głównymi we Wrocławiu. Chodzi o podkreślenie tego, że ci, którzy służyli w misjach od lat 50-tych, wymagają szacunku. Należą im się honory. Oni tysiące kilometrów od naszych granic bronili i wspierali dobre imię Polski.

Chodzi raczej o wsparcie społeczne a nie materialne?

- Chodzi o to, żeby Polacy wiedzieli, że ci, którzy służyli w misjach zagranicznych, tak naprawdę byli ambasadorami polskiego bezpieczeństwa. Nie mam wątpliwości co do tego, że chociaż Polska nigdy nie miała swoich interesów w Afganistanie, to żołnierze służący tam zrobili znakomitą pracę dla kraju w Sojuszu Północnoatlantyckim. Nasza pozycja w sojuszu została radykalnie zwiększona dzięki temu, że nasi żołnierze tam służyli. Jeśli chodzi o świadczenia dla weteranów, to one zgodnie z ustawą mają charakter materialny i honorowy. Mówię o tym z satysfakcją, ponieważ jest o ustawa mojego autorstwa.




Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię