Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie przekazał, że w nocy faktycznie taki zrzut nastąpił. Jak mówi Jacek Gołda, zastępca dyrektora WIOŚ - nie można jednak potwierdzić w stu procentach, że to jedyny powód śmierci tak wielkiej liczby ryb.
Jest to bardzo prawdopodobne, aczkolwiek takiego stwierdzenia nie można potwierdzić. Pracownicy WIOŚ w Krakowie rano rozpoczęli kontrolę oczyszczalni ścieków w Niepołomicach oraz oględziny Wisły. Planujemy pobór prób ścieków oraz wód płynących
- mówi Gołda.
Zdaniem wędkarzy nie ma możliwości, żeby ryby zginęły od zbyt niskiego poziomu wody w Wiśle czy z powodu wysokiej temperatury. Jak podkreśla Robert Mierzwa - warunki w Wiśle były wczoraj lepsze niż w ostatnich dniach, gdzie nie dochodziło do tak katastrofalnych sytuacji.
Od początku września Wisła utrzymywała stały, bardzo niski poziom i temperaturę. W poniedziałek po opadach deszczu temperatura zaczęła spadać, a poziom wody zaczął się podnosić, czyli teoretycznie warunki dla ryb zaczęły się poprawiać. Podejrzewam, że ten przybór wody oczyszczalnia lub inna instytucja wykorzystała do zrzutu ścieków
- twierdzi Mierzwa.
Jak przekazali wędkarze, pierwsze martwe ryby pojawiły się w Wiśle w miejscowości Wawrzeńczyce we wtorek około 17. Służby zostały o tym poinformowane, ale... nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Pracownicy WIOŚ, straż pożarna i policja pojawiły się dopiero po 22 w Nowym Brzesku, gdzie było najwięcej martwych ryb. I to dopiero po szturmie telefonicznym i mailowym, który zapoczątkował Paweł Chodkiewicz z fundacji Strażnicy Rzek WWF.
Pan z Centrum Zarządzania Kryzysowego powiedział mi, że nie zadysponuje tu żadnych jednostek, ani WIOŚ-u, ani straży pożarnej, bo kim ja jestem żeby podważać ustalenia WIOŚ z godziny 17, że nic tam się nie stało. Jeszcze nigdy nie doszło do sytuacji, w której obywatel zgłasza śnięcie setek ryb na wielu kilometrach rzeki nie zostaje potraktowany poważnie, a jego zgłoszenie nie zostaje przyjęte
- relacjonuje Paweł Chodkiewicz.
Dodaje, że od lat brakuje jasnych procedur działania w takich sytuacjach. Jego zdaniem gdyby służby dokładnie przebadały wodę po południu, udałoby się zapobiec katastrofie na tak wielkim odcinku Wisły. Co ciekawe, wędkarze jeszcze przed wieczornym przyjazdem służb sami zaczęli szukać przyczyny.
Od razu poszliśmy sprawdzić w których miejscach to występuje. To było w Hebdowie - zobaczyliśmy, że tak jest na całej długości rzeki tam gdzie się znajdujemy. Od razu na grupach wędkarskich powiadomiłem kolegów. My się organizujemy natychmiast. Ci, którzy mieli czas wyjechali by sprawdzić odcinki bliżej Krakowa. Szliśmy w górę rzeki i okazało się, że śnięte ryby są w Wawrzeńczycach, Niepołomicach natomiast w miejscowości Grabie - powyżej Niepołomic znajomi już takich ryb nie znaleźli
- relacjonuje Tomek Malec, który jako jeden z pierwszych zauważył martwe ryby.
Paweł Chodkiewicz dodaje, że to kolejna katastrofa ekologiczna na małopolskim odcinku Wisły w ostatnich miesiącach. Jego zdaniem służby muszą zacząć podejmować bardziej zdecydowane działania.
Cały czas widzimy jak z nurtem rzeki spływają setki martwych ryb. One leżą na brzegach, rozkładają się. To jest widok katastrofy, do której doszło w Wiśle. Odra niczego nas nie nauczyła. Nadal służby nie mają żadnych procedur zamknięcia zrzutu chemii, która zabija całe życie w rzece. Nie tylko zmarły ryby, ale i kiełże, pożywienie. Wymarł cały ekosystem. Nie wiadomo co będzie dalej
- mówi Chodkiewicz.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska prowadzi teraz kontrolę oczyszczalni ścieków w Niepołomicach. Wyniki poznamy w przyszłym tygodniu.