Posiedzenie Sądu Apelacyjnego 31.10.2024, fot. Elżbieta Raczyńska
W uzasadnieniu wyroku sędzia Długosz zastrzegł, że nie ma przekonania ani o winie, ani o niewinności Roberta J.
Wyrok uniewinniający nie oznacza, że sąd jest absolutnie przekonany, że oskarżony nie popełnił tej zbrodni, którą mu zarzucono. Wyrok uniewinniający w tej sprawie zapadł, bo musiał taki zapaść wedle reguł prawa procesowego, ponieważ sąd nie jest również absolutnie przekonany, że oskarżonemu została wina udowodniona, że możemy w sposób absolutnie pewny przyjąć, że oskarżony dokonał zabójstwa pokrzywdzonej
- powiedział.
Sąd zastosował regułę procesową in dubio pro reo, która wymaga od sądu rozstrzygać wątpliwości na korzyść oskarżonego.
Obrońca po zakończeniu odczytywania uzasadnienia powiedział, że to jest dzień gdy wygrała sprawiedliwość.
Jego zdaniem Robert J. niesłusznie został skazany i niesłusznie przebywał w areszcie.
Sprawiedliwość rozliczyła krzywdzący, bo skazujący człowieka niewinnego, wyrok sądu pierwszej instancji. W świetle oceny materiału dowodowego to, co obrona od początku powtarzała, wyrok taki nie miał prawa zapaść
- mówił mecenas Łukasz Chojniak obrońca Roberta J. Dodał, że jego klient będzie domagał się zadośćuczynienia.
Prok. Piotr Krupiński w rozmowie z dziennikarzami zapowiedział już wniesienie kasacji.
Wyrok oceniam jako niesłuszny, niesprawiedliwy, wewnętrznie sprzeczny, jeżeli chodzi o pewne kwestie, które już ustnie były przedstawione przez sędziego referenta, jak również dostrzegam bezwzględne przyczyny odwoławcze w tej sprawie
- skomentował oskarżyciel.
Jego zdaniem zgromadzony materiał dowodowy w pełni potwierdza fakt, że J. dopuścił się zbrodni.
Uważam, że dorobek polskiej kryminalistyki, w ogóle światowej kryminalistyki w tej sprawie całkowicie upadł. Tak naprawdę niepotrzebne są opinie, ważne jest, żebyśmy mieli świadków, którzy będą widzieć moment zabójstwa, rozkawałkowania albo że np. sprawca będzie niósł fragmenty ciała pokrzywdzonej (...) Wtedy mamy 100-procentową pewność, że to jest sprawca
- mówił dziennikarzom Krupiński.
Proces dotyczył brutalnego zabójstwa młodej kobiety, której fragmenty skóry i ciała pod koniec lat 90. wyłowiono z Wisły. Oskarżonego o morderstwo Roberta J. Sąd Okręgowy w Krakowie skazał na dożywocie. W apelacji obrona wniosła o zmianę wyroku i uniewinnienie Roberta J., prokuratura o uzupełnienie kwalifikacji czynu i zmianę rozstrzygnięcia w zakresie kosztów sądowych.
Podczas czerwcowej rozprawy sąd apelacyjny postanowił przerwać wysłuchiwanie mów końcowych i wznowić przewód sądowy, żeby przesłuchać w sposób jawny dwóch kluczowych, dotychczas anonimowych świadków. Wcześniej obrona wskazywała, że zbyt szeroka anonimizacja tych zeznań w praktyce uniemożliwiła rozpoznanie ich treści. Prokuratura natomiast tłumaczyła anonimowość świadków troską o bezpieczeństwo tych osób. Ostatecznie sąd uznał, za rozstrzygnięciem Sądu Najwyższego, że utajnienie treści zeznań świadka anonimowego byłoby naruszeniem prawa oskarżonego do obrony i uchybiałoby podstawowym wymogom rzetelnego procesu.
Przesłuchanie pierwszego z dwóch świadków rozpoczęło się w połowie września i było kontynuowane na początku października. Zeznająca opowiadała, że jako dziecko bywała w mieszkaniu rodziny Roberta J. Miała też widzieć oskarżonego w towarzystwie później zamordowanej kobiety, kiedy wraz z nią szedł do swojego mieszkania. Jej wizerunek wskazała na planszy z czterema portretami kobiet, opisała fryzurę, kolor włosów i ubrań, które ofiara miała tamtego dnia. Kobieta przyznała, że zdjęcie studentki, jeszcze jako osoby poszukiwanej, widziała w telewizji. Sprawa jednak nie była przez nią zgłaszana policji. Jak zeznała, o zbrodni dowiedziała się z mediów.
Podczas tej rozprawy sąd po raz pierwszy przeczytał oskarżonemu odtajnione protokoły z zeznań tego świadka, które składane były w prokuraturze w 2018 roku i przed sądem podczas procesu w pierwszej instancji. Robert J. nie ustosunkował się do nich, wskazując, że wszystkie pytania zadali świadkowi już jego obrońcy.
Sprawa "Skóry"
Pod koniec lat 90. z Wisły wyłowiono fragmenty skóry i ciała Katarzyny Z. Podejrzewanego o zbrodnię Roberta J. zatrzymano w 2017 r. na krakowskim Kazimierzu.
Proces rozpoczął się na początku 2020 r. i był finałem wielowątkowego śledztwa prowadzonego m.in. przez policjantów z tzw. Archiwum X. W poszukiwanie zabójcy zaangażowanych było wielu polskich i zagranicznych ekspertów.
Według ustaleń śledczych Robert J. miał popełnić zbrodnię z powodu zaburzeń preferencji seksualnych o cechach sadystycznych i fetyszystycznych. Mężczyzna miał stosować przemoc, pozbawić ofiarę wolności, podawać określone związki chemiczne, m.in. leki przeciwpsychotyczne i przeciwlękowe. Młodą kobietę - według aktu oskarżenia - więził, maltretował fizycznie i psychicznie; kopał ją, bił twardym narzędziem i używał noża, powodując u niej liczne złamania, a także rany kłute i szarpane. Zwłoki rozkawałkował i wrzucił do rzeki. Tożsamość ofiary ustalono dzięki badaniom genetycznym.
Sprawa Skóry jest określana jako jedna z największych zagadek polskiej kryminalistyki. Robert J. do tej pory nie przyznał się do zarzucanego mu czynu.
Monika Góra: Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że Robert J. jest niewinny
- Ze śledztwa, które przeprowadziłam w tej sprawie, wynika, że na ławie oskarżonych siedzi niewinny człowiek. Z wielką niecierpliwością czekałam na to, aż prokurator powie, na czym oparł akt oskarżenia i w konsekwencji, na czym sąd oparł swój wyrok. Spisałam sobie nawet podczas sprawy argumenty przytaczane przez pana prokuratora. Były to rzekome dowody. Dla mnie te argumenty nie brzmią jak dowody – mówiła na antenie Radia Kraków Monika Góra - reportażystka, scenarzystka i autorka książki "Kryptonim Skóra. Czy o brutalne morderstwo został oskarżony niewinny człowiek”.
Jak dodawała, jej zdaniem Robert J. był nękany przez policję przez 20 lat.
- Śledzili go, obserwowali, chodzili za nim, prawdopodobnie też - tak podejrzewa rodzina - wykonywali telefony do mieszkania Roberta, w których padały hasła: chodźmy nad rzekę, będziemy skórować jakąś dziewczynę. Rodzina Roberta podejrzewa, że to właśnie policja wykonywała te telefony po to, by sprowokować Roberta do jakichś działań, poprzez które po prostu się zdemaskuje – mówiła.
Były policjant: Byłem na tej barce
- Byłem jednym z tych policjantów, którzy pamiętają tę sprawę od początku. Pamiętam, dlatego że byłem na tej barce. To było w styczniu 1999 roku. Pojechaliśmy w kilku. Zadzwonił kapitan tego pchacza i powiedział, że coś wciągnęło mu się w śrubę. Rzeczywiście wyglądało to na coś, co jest skórą. Nikt nie przypuszczał, że to będzie coś takiego. Wisła ma swoje tajemnice i tragedie. Często zdarzało się, że czyjeś ciało wciągało się taką śrubę - były takie przypadki. Kilka dni później lekarz, który robił sekcję zadzwonił i powiedział: Panowie mamy do czynienia z prawdziwą makabrą. Wygląda na to, że ktoś zabił tę osobę - wtedy nie było jeszcze wiadomo kto to jest - i ściągnął z niej skórę jeszcze za życia – mówił w rozmowie z Radiem Kraków Dariusz Nowak - były policjant, szef wydziału dochodzeniowego i rzecznik policji, a obecnie twórca kanału Kryminalny Patrol.
Nowak także nie jest w 100 procentach przekonany o winie Roberta J.
- Powiedziałbym, że charakterologicznie wszystko pasowało i w dalszym ciągu pasuje, ale to jest za mało. Natomiast nigdy tych dowodów wprost nie było. Wygląda, że tych dowodów nadal nie ma. Myślę, że gdyby te dowody były - badania DNA, zeznania świadka - cokolwiek, co jest takim dowodem wprost, to prokuratura już dawno by o tym powiedziała. To jest proces poszlakowy. W procesie poszlakowym zawsze jest pewnego rodzaju niewiadoma. W Polsce procesów poszlakowych jest bardzo niewiele. Należą do rzadkości. Zwykle są procesy, gdzie te dowody są koronne, jednoznaczne, natomiast tych poszlakowych jest bardzo niewiele. Zwykle sędziowie też byli bardzo ostrożni w wydawaniu wyroków. Sądzę, że tego dowodu nie ma – mówi.