W grudniu ub.r. Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że oskarżony jest winny zabójstwa żony ze szczególnym okrucieństwem i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu innych osób. Skazał go za to na 25 lat pozbawienia wolności.

Od tego wyroku apelacje złożyli obrońcy oskarżonego; wskazując m.in., iż nie działał on z zamiarem bezpośrednim zabójstwa i ze szczególnym okrucieństwem, i domagając się uchylenia wyroku do ponownego rozpoznania sprawy lub złagodzenia wymiaru kary.

Apelowała również prokuratura, która domagała się dożywocia dla oskarżonego. Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji uznając, że działanie oskarżonego było nacechowane szczególnym okrucieństwem i działał on z zamiarem zabójstwa. Natomiast kara 25 lat więzienia będzie wystarczająca i spełni swoje cele.

Sam oskarżony stwierdził w ostatnim słowie, że nie miał zamiaru podpalić żony i bardzo żałuje swojego czynu. Wyrok jest prawomocny.

Do podpalenia doszło w nocy pod koniec sierpnia 2016 r. w Wolbromiu. Jak wynikało z ustaleń prokuratury, mężczyzna wylewał benzynę na leżącą na łóżku żonę, przytrzymując za rękę i nie pozwalając wstać. Następnie wyjął zapalniczkę, którą bezskutecznie usiłował wyrwać mu syn. Po wznieceniu pożaru przez męża kobieta pobiegła pod prysznic, by ugasić palące się na niej ubranie, a następnie wybiegła z córkami przed dom i wezwała pomoc.

Przybyli na miejsce policjanci zastali płonący budynek i stojącą przed nim poparzoną kobietę z trojgiem dzieci. Kobieta, po opatrzeniu przez pogotowie ratunkowe, w stanie ciężkim została zabrana helikopterem do szpitala w Krakowie. Po dwóch miesiącach zmarła w szpitalu. Oparzeń ręki doznała też jedna z dziewczynek. Pozostałe dzieci nie odniosły obrażeń.

W śledztwie Mirosław W. w pierwszych wyjaśnieniach nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił, że chciał żonę wystraszyć, bo wyśmiewała się z niego, ale nie chciał podpalić. Nie pamiętał, jak doszło do podpalenia żony i czy się broniła, widział natomiast, że zapaliło się jego ubranie. W kolejnych wyjaśnieniach częściowo przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów.

Jak podawała prokuratura, mężczyzna nie był w przeszłości karany i był uzależniony od alkoholu.

 

PAP/jgk