Władze województwa przekazały oficjalnie umowę firmie, która zajmie się przygotowaniem tego dokumentu. Ma on określić, czy budowa torów na trasie z Krakowa, przez Świątniki Górne do Myślenic ma w ogóle sens, ile będzie kosztowało, a także którędy można poprowadzić nową linię.
Jak mówi burmistrz Myślenic Jarosław Szlachetka to milowy krok w kierunku realizacji tego ważnego przedsięwzięcia. "Zakopianka nie jest z gumy, nie da się jej rozciągnąć. Jedyną alternatywą wydaje się tu połączenie kolejowe" - przekonuje Jarosław Szlachetka. „Stoimy w jednym szeregu i mówimy jednym głosem w sprawie przyszłego połączenia kolejowego między Krakowem i Myślenicami. Nasze marzenie rozpoczynamy dzisiaj od podpisania umowy na koncepcję nowej linii” - zaznaczył wicemarszałek województwa Łukasz Smółka.
Firma International Management Services, która wygrała przetarg, przez najbliższe kilka miesięcy będzie analizować możliwości poprawy obsługi transportowej wskazanego obszaru, aby określić nie tylko możliwości techniczne czy finansowe inwestycji, optymalny model obsługi, ale przede wszystkim zarysować plan przebiegu nowego połączenia, które w przyszłości usprawni podróże w tej części regionu.
Wartość podpisanej umowy wynosi ponad 441 tys. zł. W kosztach partycypuje Województwo Małopolskie (33,34 proc.), gmina miejska Kraków i gmina Myślenice (po 22,22 proc.), a także gmina Świątniki Górne i Siepraw (po 11,11 proc.). Zakończenie prac nad opracowaniem koncepcji przewidziano na drugą połowę lipca tego roku.
Nowa linia kolejowa ma przebiegać od Krakowa, przez Świątniki Górne, Siepraw do Myślenic.
Jak przypomniał burmistrz Myślenic Jarosław Szlachetka, pomysł połączenia kolejowego Krakowa i Myślenic pojawił się jeszcze przed wojną; potem był rozważany w latach 70., a następnie został zarzucony.
Inwestycja została wpisana do rządowego programu "Kolej Plus". Ma zapewnić wygodny dojazd z Myślenic do Krakowa i odciążyć coraz bardziej zatłoczoną "Zakopiankę". Z miejscowości na południe od Krakowa codziennie do pracy dojeżdżają tysiące ludzi. Obecnie jeżdżą oni albo busami, albo własnymi autami.
(RK, Marcin Friedrich, PAP/ew)