Naszym zamiarem nie jest używanie siły. Te osoby oczywiście cały czas mają możliwość opuszczenia tego miejsca, natomiast nie będą wpuszczani ponownie. Decyzją władz będzie wynajęta zewnętrzna firma ochroniarska, która będzie pilnowała bezpieczeństwa tego obiektu

- tłumaczy Adam Koprowski, rzecznik uczelni.

Wcześniej władze UJ zawiesiły negocjacje ze strajkującymi tuż przed kolejnym spotkaniem w sprawie Kamionki. Twierdzą, że studenci nie dotrzymali wspólnych ustaleń z sobotniego spotkania. Do strajku w "Kamionce" miały nie przyłączać się nowe osoby, ale - zdaniem uczelni - studenci w mediach społecznościowych zapraszali innych do wzięcia udziału w proteście. Z kolei zdaniem studentów, żadnego takiego ustalenia nie było.

Według władz UJ studenci tej uczelni mają możliwość podejmowania pokojowych akcji protestacyjnych, a także prowadzenia rozmów z władzami UJ. "Nie skorzystali jednak z tej możliwości, wybierając bezprawny atak na mienie UJ przy udziale osób niebędących studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego" – argumentują.

Tuż przed zaplanowanym spotkaniem władze uczelni zawiesiły negocjacje twierdząc, że studenci nie dotrzymali wspólnych ustaleń z sobotniego spotkania - mówi kanclerz Uniwersytetu Jagiellońskiego Monika Harpula.
Państwo zobowiązali się m.in. do tego, ze do dzisiaj go godziny 10 do budynku nie będą wpuszczane żadne osoby, które pierwotnie nie znalazły się w tym obiekcie w piątek po południu jako okupujące. Przez całą sobotę i niedzielę powtarzane były zaproszenia wystosowane do osób trzecich, żeby przychodziły do budynku na Kamionkę.
Władze próbują manipulować przekazem. Liczą na to, że jak będą się rozdrabniać, to będą maiły monopol na to, co się tutaj dzieje. Mamy protokół, pani kanclerz się z nim nie zgadza 
- ripostują strajkujący studenci. Dodają, że nie opuszczą akademika dopóki uczelnia nie przyjmie wszystkich studenckich postulatów. Chodzi przede wszystkim o wycofanie się przez UJ ze sprzedaży "Kamionki". Władze uniwersytetu podkreślają, że ze względów bezpieczeństwa konieczne jest wyłączenie gazu i prądu w nieużytkowanych od około dwóch lat budynkach akademika.

Z uwagi na stan techniczny budynku – zaznaczono w oświadczeniu – przebywanie w nim może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Dlatego odbywa się ono "na własne ryzyko i ze świadomością bezprawności działania". Władze UJ zabroniły zapraszania przez protestujących do okupowanego akademika jakichkolwiek osób.

W związku z zaleceniami służb technicznych – dodano – zaistniała konieczność wyłączenia gazu i prądu, a do obiektu będą wpuszczane, w razie potrzeby, jedynie służby ds. bezpieczeństwa, służby techniczne i służby medyczne.

"Wspieranie zachowań bezprawnych i naruszających ogólnie przyjęte normy społeczne oraz zasady współżycia społecznego nie jest zgodne z wartościami obowiązującymi w Uniwersytecie Jagiellońskim" – podkreślili przedstawiciele UJ.

Z kolei strajkująca grupa w poniedziałkowej informacji zapowiedziała, że czeka na dalsze rozmowy z władzami UJ w okupowanym budynku i skarżyła się na nielegalną – ich zdaniem – interwencję policji w DS "Kamionka" w nocy z piątku na sobotę.

"Wezwanie policji w celu zastraszenia protestujących studentek i studentów jest precedensem na skalę współczesnej historii kraju" – zaznaczyli.

Zgodnie z informacjami przekazanymi przez UJ na decyzję władz z 2018 r. o sprzedaży budynku miały wpływ uwagi studentów dotyczące oddalenia akademika od uczelni, a także konieczność przeprowadzenia w nim kosztownego remontu.

Zgodę na sprzedaż zespołu domów studenckich "Kamionka" w styczniu 2018 r. wyraził w uchwale Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pieniądze ze sprzedaży tych nieruchomości miałyby być przeznaczone na budowę nowego akademika dla studentów na terenie Kampusu 600-lecia Odnowienia Uniwersytetu Jagiellońskiego.