- Musiałam jechać do Wrocławia. Jechałam w sobotę. Wróciłam w poniedziałek, bo w niedzielę nie miałabym jak dojechać do domu. W tygodniu jeżdżę do żłobka i z dziećmi na plac zabaw. Nie da się tego połączyć. Trzeba iść na nogach. Mąż jest po wypadku, nie może prowadzić auta. Musimy korzystać z tej komunikacji. Jak jej nie ma, zostaje nam chodzenie na piechotę - mówią pasażerowie.
Władze gminy zapewniają, że cięcia w komunikacji są czasowe. Po ustaleniu budżetu na kolejny rok być może uda się przywrócić część połączeń weekendy.
- Jeśli znajdą się pieniądze, przywrócimy kursy autobusów w Wieliczce. To tylko czasowe rozwiązanie. Do końca roku chcemy zostać na programie oszczędnościowym. Jak będziemy konstruować budżet na przyszły rok, poznamy plany budżetu państwa na dochody dla jednostek samorządu terytorialnego. Wtedy będziemy w stanie stwierdzić, kiedy będziemy mogli to przywrócić - przekonuje Michał Roelich, zastępca burmistrza Wieliczki.
Na cięcia w komunikacji zdecydowano się, by ratować budżet gminy, która jest zadłużona na niemal 400 milionów złotych.