"Sytuacja bez wątpienia wymagała tego, żeby bezstronna osoba włączyła się w jej rozwiązanie - takie, które byłoby dobre dla wszystkich. Moim marzeniem jest to, żeby każda ze stron odstąpiła trochę od swoich racji" - powiedział PAP prezes Związku Artystów Scen Polskich Krzysztof Szuster.
Szef związku spotkał się w środę w Krakowie z dyrektorem sceny Krzysztofem Głuchowskim, kierowanym przez niego zespołem, a także marszałkiem małopolskim Witoldem Kozłowskim. W ocenie Szustera każda ze stron chce rozmawiać i to właśnie w takiej postawie widzi szansę na wyjaśnienie sytuacji.
"Zastrzeżenia wobec dyrektora Krzysztofa Głuchowskiego, z którymi się zapoznałem, nie są takie, żeby nie dałoby się ich wytłumaczyć. Na pewno nikt nie sprzeniewierzył publicznych pieniędzy. Dlatego uważam, że nawet przy takich zarzutach istnieje furtka do tego, by wszystko naprawić lub wyjaśnić" - podkreślił Szuster.
Prezes związku zapewnił, że zarówno on jak i marszałek zaproponowali "pewne rozwiązania", a ważnym elementem przy podejmowaniu decyzji, co do dalszego losu Głuchowskiego jako dyrektora sceny, będą opinie organizacji artystycznych, związków zawodowych i ministerstwa kultury.
"One pomogą podjąć panu marszałkowi decyzję. Zalecałbym zatem powściągliwość w działaniach do przyszłego tygodnia" - dodał Szuster. Ocenił, że wciąż istnieje szansa na to, żeby zarówno urząd nadzorujący teatr, jak i dyrektor sceny "wyszli z tej sytuacji z twarzą".
Szuster zwrócił uwagę, że w całej sprawie nie należy zapominać ani o widzach, którzy powinni być najważniejszymi recenzentami pracy dyrektora, ani o kierowanym przez niego zespole, liczącym ponad dwieście osób. To właśnie on, jak wskazał prezes ZASP, poprosił o włączenie się w rozmowy prezydenta Krakowa. "Dlatego spotkałem się również z Jackiem Majchrowskim. Rozważaliśmy argumenty i naradzaliśmy się, co by można było zaproponować. Bardzo nie chciałbym, żeby w ten spór wchodziły jakiekolwiek sprawy polityczne" - podkreślił Szuster.
"Moim zadaniem jako prezesa ZASP jest wyjaśnienie tej sytuacji i pomoc w wyjaśnieniu zarzutów o charakterze gospodarczym. Jeżeli chodzi o względy artystyczne to ZASP nie będzie się w nie angażował. Za to w całości odpowiada dyrektor teatru" - podsumował prezes.
Ponadto zapewnił, że wierzy w "roztropność zespołu, w roztropność ego pana dyrektora i w pełną odpowiedzialność organu założycielskiego, a także w chęć uspokojenia sytuacji". Szuster podziękował marszałkowi za "bardzo rzeczową rozmowę", dyrektorowi sceny za "rzeczowe i szczerze przedstawienie swoich racji", a także zespołowi teatru.
"Panowie spotkali się, porozmawiali i wymienili poglądy na tę sprawę. Rozmowa była konkretna i merytoryczna" - przekazała PAP Magdalena Opyd z urzędu marszałkowskiego.
O wszczęciu procedury odwołania Głuchowskiego z funkcji dyrektora naczelnego i artystycznego teatru poinformowano w ubiegłym tygodniu. Jak wynika natomiast z wtorkowego oświadczenia zarządu województwa, jej rozpoczęcie jest "wynikiem stwierdzonego naruszenia przepisów prawa w związku z zajmowanym stanowiskiem".
Marszałek Kozłowski w rozmowie z Radiem Kraków tego samego, zastrzegł jednak, że zarząd województwa nie odwołał dyrektora Głuchowskiego, a jedynie podjął "pierwszy krok proceduralny" w tej sprawie.
"Chcemy wysłuchać opinii wszystkich instytucji i organizacji, które z mocy ustawy są do tego uprawnione. Zobaczymy, jaki będzie dalszy bieg tej kwestii, jakie będą ostateczne decyzje i orzeczenia komisji ds. dyscypliny finansów publicznych. Dopiero wtedy będziemy analizować i zastanawiać się, jaką decyzję w przyszłości podejmiemy" - wyjaśnił.
Dyrektor Teatru Słowackiego odpiera kierowane pod jego adresem zarzuty. "Nadal uważam, że nie złamano dyscypliny finansów publicznych, działano w interesie teatru, a samo złożenie wniosku o sprawdzenie do RIO (Regionalnej Izby Obrachunkowej - PAP) nie jest podstawą do wszczęcia procedury odwołania, gdyż to RIO i niezależne sądy muszą ustalić czy ja złamałem prawo" - powiedział Głuchowski PAP we wtorek.
Komentowany jest również wątek spektaklu "Dziady" w reżyserii Mai Kleczewskiej - listopadowej, kontrowersyjnej premiery, która do tej pory cieszy się niesłabnącą popularnością wśród publiczności. Zdaniem dyrektora jego problemy zaczęły się zaraz po tym, jak przedstawienie wystawiono na kierowanej przez niego scenie; z kolei marszałek odpiera argumenty, wskazując, że żaden z podległych mu urzędników "niczego nie sugerował" w procesie przygotowania spektaklu.
Głuchowskiego bronią pracownicy i aktorzy kierowanego przez niego teatru, a także mieszkańcy miasta i członkowie zespołów krakowskich teatrów. Wyrazy wsparcia dla kierującego sceną płyną też z placówek z innych części Polski.