Podczas poniedziałkowego meczu Cracovii z Widzewem grupa pseudokibiców weszła na dach stadionu, rozwiesiła transparent, a potem zapaliła race i fajerwerki, od których zajął się fragment dachu. Pseudokibice zerwali transparent i wzięli go na trybunę, gdzie znowu go podpalili.
Na stadionie przy ul. Kałuży interweniowali strażacy, na szczęście nikomu nic się nie stało. Mecz przerwano jednak na kilkanaście minut.
Marzena Młynarczyk-Warwas, rzeczniczka klubu, przekonuje, że mecz był dobrze zabezpieczony:
To był mecz podwyższonego ryzyka. Przygotowywaliśmy się do niego bardzo długo. Były wydzielone strefy buforowe. Kibice gości byli dodatkowo kontrolowani. Zwiększono również liczebność ochrony. Pierwszy rach w historii tego stadionu doszło do dostania się na dach obiektu.
Przedstawiciele Cracovii wstępnie szacują straty związane z uszkodzeniem dachu na sto tysięcy złotych - mówi Piotr Szpiech z krakowskiej policji:
Zgromadzony materiał dowodowy podlega analizie. Na razie nikogo nie zatrzymaliśmy. Będziemy przeglądać monitoring, będziemy ustalać, kto dopuścił się złamania przepisów. Jeżeli mówimy o niezastosowaniu się do przepisu dotyczącego posiadania materiałów pirotechnicznych, to ustawa przewiduje nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
Lista zarzutów wobec ewentualnych zatrzymanych z pewnością będzie jednak dłuższa. Tym zajmie się prokuratura, której policja w najbliższych dniach przekaże materiały w śledztwie.
W meczu III kolejki BP PKO ekstraklasy piłkarskiej Cracovia przegrała z Widzewem 1:3.