Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Pomnik pułkownika Kuklińskiego jeszcze w tym roku?

  • Kraków
  • date_range Wtorek, 2014.01.28 13:20 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 07:19 )
"W 1998 roku był triumfalny przyjazd, Kukliński wylądował w Warszawie a potem był kilka dni w Krakowie. Fakt, że Kraków dał mu honorowe obywatelstwo, był pretekstem, żeby przyjechać do Polski po 17 latach od ewakuacji przez Amerykanów" - mówił na antenie Radia Kraków Jerzy Bukowski, reprezentant prasowy pułkownika Kuklińskiego. Tymczasem pomnik Ryszarda Kuklińskiego powstanie jeszcze w tym roku. Tak zapewnia stowarzyszenie jego imienia. W ciągu kilku dni mają zostać załatwione ostatnie kwestie formalne. Wtedy inwestor będzie mógł się starać o pozwolenie na budowę.

Wizualizacja pomnika pułkownika Kuklińskiego autorstwa prof. Czesława Dźwigaja. źródło: www.rzezba.asp.krakow.pl

Posłuchaj Moniki Chylaszek, rzecznik Prezydenta Miasta Krakowa
Pułkownik Ryszard Kukliński

Konkurs na projekt pomnika ogłoszono i rozstrzygnięto kilka lat temu. Potem powoli załatwiano kwestie formalne. Stowarzyszenie zapewnia, że trwa załatwianie jeszcze ostatnich formalności z właścicielem placu Jana Nowaka Jeziorańskiego. Właśnie tam ma stanąć pomnik w kształcie paraboli. Pod nią będą walące się płyty, symbolizujące mur berliński. Henryk Pach, prezes Stowarzyszenia im. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, nie jest w stanie powiedzieć, kiedy zacznie się budowa, ale zapewnia, że na pewno nastąpi to jeszcze w tym roku.

Powrót sprawy pomnika pułkownika zbiega się z premierą filmu o Kuklińskim. Reżyserem jest Władysław Pasikowski. W czasach PRL-u pułkownik przekazywał amerykańskiemu wywiadowi tajne informacje dotyczące działań ZSRR i Układu Warszawskiego. Po latach wrócił do Polski, był także w Krakowie. Od miasta otrzymał wtedy tytuł honorowego obywatela. Zmarł w 2004 roku w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkał.


Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z Jerzym Bukowskim, reprezentantem prasowym pułkownika Kuklińskiego.

Wybiera się pan do kina na film „Jack Strong”?
- Do kina się wybieram, ale nie dzisiaj. Zapomniano o mnie, widocznie zapomniano, że tu mieszkam. Nie wiem także, czy pan Antoni Kuźniar dostał zaproszenie. To radny, który złożył wniosek o uchwałę nadającą pułkownikowi honorowe obywatelstwo miasta Krakowa. Od tego się wszystko zaczęło. Kukliński powtarzał, że Kraków był miastem, który mu „wyrąbał” drogę powrotną do Polski. W 1998 roku był triumfalny przyjazd, Kukliński wylądował w Warszawie a potem był kilka dni w Krakowie. Fakt, że Kraków dał mu honorowe obywatelstwo, był pretekstem, żeby przyjechać do Polski po 17 latach od ewakuacji przez Amerykanów.

Na pewno ten powstający film wzbudził dużo emocji w środowisku tych, którzy znali pułkownika Kuklińskiego. W lutym minie 10 lat od śmierci pułkownika. Jakie głosy do pana dochodzą? Jaki ten film jest? Czy on pokazuje Kuklińskiego takiego, jakim on był? Słyszałam, że niektórzy się dziwią, że gra go Marcin Dorociński. On jest postawnym mężczyzną a Kukliński podobno był szczupły, niski i nie wyglądał jak James Bond.
- Ja o filmie się nie wypowiem, nie widziałem go. Opinie są pochlebne, ale dla mnie najważniejsza jest opinia byłego ambasadora RP w Waszyngtonie, pana Jerzego Koźmińskiego, który był jedną z kluczowych osób prowadzących do rehabilitacji pułkownika. On mi powiedział, że ten film pokazuje bohaterstwo pułkownika, uwarunkowania historyczne i jest skierowany do młodzieży. Młodzi ludzie są nim zachwyceni i byli zaskoczeni, że taka osoba istniała. Nie ujawnię chyba tajemnicy, jak powiem, że postać Kuklińskiego została, po rozmowach z osobami, które go znały, przemodelowana. Pierwotnie miał być to taki „bondowski” kierunek, ale znajomi pułkownika mówili, że niczego nie trzeba ubarwiać, że trzeba pokazać rolę pułkownika w starciu wschód – zachód. My w Polsce patrzymy na Kuklińskiego jako na człowieka, który złamał przysięgę wojskową i przekazał Amerykanom plany stanu wojennego. Oczywiście, że złamał przysięgę, ale tak samo „zdrajcami” byli w takim razie Romuald Traugutt czy Józef Piłsudski, który służył formalnie w armii austro-węgierskiej. To zabawny zarzut. Pułkownik rozbroił Układ Warszawski, przekazując tajemnice Amerykanom. Jak był w Polsce to padały różne zarzuty, najcięższe padły ze strony Kazimierza Świtonia w Katowicach. On powiedział, że Kukliński wiedząc o stanie wojennym i będąc w Ameryce nie poinformował o tym Polaków. Kukliński się zdenerwował i powiedział: „Co ja miałem zrobić? Stanąć przed mikrofonami i powiedzieć, że za tydzień czy dwa, bo daty nie znał, generał Jaruzelski wyprowadzi wojsko na ulice i będzie was mordował?”. Wtedy by brał odpowiedzialność za powstanie ogólnopolskie, które by było krwawo stłumione. On mówił, że miał w pamięci, co się stało w 1956 roku na Węgrzech, kiedy rozgłośnie zachodnie mobilizowały Węgrów do walki a państwa zachodnie nie pomagały. Jako wojskowy powiedział, że przekazał Amerykanom to, co przekazał, a to, co oni z tym zrobili, to jest ich sprawa. On sobie nie rościł pretensji do odgrywania politycznej roli. Pułkownik uważał, że lepiej, iż się skończyło na stanie wojennym wprowadzonym jako operację policyjną z udziałem polskich sił, niż jakby miało dojść do ingerencji Sowieckiej.


Marcin Dorociński w filmie "Jack Strong"


Znalazłam taki sondaż z 1992 roku. 46% Polaków widziało w Kuklińskim zdrajcę a zaledwie 16% patriotę. Jak wyglądałby dziś taki sondaż?
- Mam nadzieję, że po tym filmie, który jest oparty na faktach, to się zmieni na rzecz pułkownika. Równie wielką wagę przywiązuje do premiery w TVP filmu pt: „Wizyta”. On był ponoć pokazywany tylko dwa razy. To godzinny zapis jego wizyty w Polsce w 1998 roku. Dziennikarkom udało się namówić Kuklińskiego na długi wywiad. Film „Wizyta” również powinien wpłynąć na odbiór społeczny pułkownika. On tam tłumaczy swoje motywacje. Mamy takie zmasowane uderzenie w 10 rocznicę śmierci. Jeszcze nas czeka w najbliższych dniach debata sejmowa. Jest projekt uchwały, które nasze porozumienie dawno proponowało, którego kluczowym zdaniem jest zdanie będące trawestacją słów, którymi powitał pułkownika w Ameryce profesor Zbigniew Brzeziński. On powiedział: „Panie pułkowniku, pan jest patriotą, pan się dobrze zasłużył Polsce”. Uchwałę o takiej treści ma dyskutować komisja sejmowa a potem ewentualnie Sejm. Zaskoczyło mnie to, że Leszek Miller powiedział, że on nie wyklucza poparcia klubu SLD dla tej uchwały. Leszek Miller niezwykle wysoko cenił pułkownika i narażając się bardzo swojemu elektoratowi w 1998 roku, przeprowadził rehabilitacje Kuklińskiego. To wielki paradoks. Tego nie chciał zrobić Lech Wałęsa z Solidarnością.

Co z pomnikiem? W 2011 roku rozstrzygnięto konkurs na pomnik, który ma stanąć na placu Jana Nowaka Jeziorańskiego przy dworcu PKP. Zwyciężył projekt Czesława Dźwigaja. To miała być taka szabla wygięta w łuk o wysokości 9 – 10 metrów. Był ostry sprzeciw autorów koncepcji architektonicznej, którzy uważali, że to rozbije cały widok z tego placu. Coś się dzieje w tej sprawie?
- Dobrze, że to ma być na tym placu. Jan Nowak Jeziorański też walczył o dobre imię pułkownika, ale moje ambiwalentne uczucia budzi to, że pomnik nie przedstawia pułkownika, nie jest figuratywny. Jestem jednak za tym, żeby pomnik powstał.

Może to i lepiej? Wielu uważa, że już wystarczy figuratywnych pomników profesora Dźwigaja.
- Problem jest taki, że niefiguratywne pomniki mogą być papieża lub osób, które wszyscy znają. Kuklińskiego mało osób zna i on powinien być figuratywny. Mam nadzieję, że przewodniczący stowarzyszenia imienia pułkownika Kuklińskiego, który o to walczy, doprowadzi to do szczęśliwego końca. A kto chce zobaczyć, jak wyglądał pułkownik może iść do Parku Jordana, albo zobaczyć „Wizytę”. Kukliński w wykonaniu Dorocińskiego zgadza się w rysie psychicznym, ale nie w fizycznym.



(RK/Michał Jędrkowiak/ko)


Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię