Na razie ani zarządca budynku, ani pracujące na miejscu służby nie są w stanie powiedzieć, kiedy naprawione zostaną zniszczone w wyniku pożaru instalacje.
- Ode mnie i jak też od wielu sąsiadów zarządca telefonów nie odbiera. Tak naprawdę mamy kontakt z centrum kryzysowym. Wiemy, że w jednej z klatek został przywrócony dziś prąd. Natomiast w klatce środkowej i w jeszcze jednej (bo jest łącznie trzy klatki), niestety nie jest to możliwe z uwagi na poważne zniszczenia właśnie tej instalacji. Z uwagi na to, że uzyskaliśmy informację, iż są to duże straty, nie wiemy po prostu co dalej - mówi pani Monika, mieszkanka bloku przy ulicy Bochenka 10.
Ogień przeniósł się z płonącego samochodu na drugie auto oraz skuter, a także na przewody elektryczne oraz kanalizację. Większa część budynku została silnie zadymiona. Kilkuset mieszkańców straciło dostęp do bieżącej wody, ogrzewania i prądu.
Miasto zorganizowało pomoc i tymczasowo zapewniło miejsca w krakowskich hotelach, z których skorzystały 93 osoby. Pracownicy Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego stwierdzili, że budynek nie stwarza zagrożenia. W związku z tym część mieszkańców zdecydowała się pozostać w swoich domach, mimo braku dostępu do mediów.
Teraz wspólnota mieszkaniowa zarządzająca budynkiem przy ulicy Adama Bochenka 10 musi przeprowadzić kontrolę bloku i zlecić ekspertyzy odpowiednim służbom. Nie ma żadnych informacji, jak długo może to potrwać.
- Spółdzielnia mieszkaniowa została zobligowana. Nadzór budowlany także był. Szczęście w nieszczęściu, że nie ma naruszenia konstrukcji, czyli do tego budynku można będzie wrócić. Oczywiście będzie potrzebny remont. Te mieszkania są zniszczone w różnym stopniu. Ci, którzy nie będą mogli wrócić, a będą chcieli skorzystać z naszej pomocy, to będzie się oczywiście działo - zapewnia Dariusz Nowak z krakowskiego magistratu.