Po dwóch latach przerwy spowodowanej pandemią w czwartek na ulice Krakowa wyruszył Lajkonik. Zgodnie z wielowiekową tradycją ubrany w tatarski strój i otoczony hałaśliwym orszakiem jeździec na białym koniku przemierza trasę ze Zwierzyńca na Rynek Główny.
Jak przypomniał organizator wydarzenia, Muzeum Krakowa, pochód Lajkonika to jedna z najstarszych i najpiękniejszych tradycji miasta, która od kilku wieków przyciąga tłumy widzów. Co roku w oktawę Bożego Ciała barwny orszak włóczków (dawna nazwa flisaków) i Tatarów prowadzony przez jeźdźca na sztucznym koniku przemierza ulice miasta w rytmie krakowskich melodii.
W 2020 roku z powodu pandemii koronawirusa orszak nie przeszedł ulicami Krakowa, a Lajkonik zaprezentował swoje harce jedynie w internecie. W kolejnym roku pochód Lajkonika powrócił w wyjątkowej formie – spływu Wisłą łodziami.
Tegoroczny przemarsz rozpoczął się tradycyjnie w południe przed siedzibą Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, skąd orszak wyruszył do klasztoru sióstr norbertanek na Salwatorze. Tam Lajkonika żegnały dzieci z krakowskich przedszkoli.
Obrzęd trwa aż dziewięć godzin. Lajkonik wraz z towarzyszącym mu orszakiem trzydziestu włóczków i ośmioosobową kapelą przemierza ulice centrum miasta na Rynek Główny, po drodze odwiedzając sklepy, kawiarnie i restauracje, gdzie domaga się haraczu. Ci, którzy znajdą się na jego drodze, nadstawiają ramiona na uderzenia buławą, ponieważ krakowianie wierzą, że dotknięcie buławą gwarantuje szczęście co najmniej przez rok.
Podczas swojej wędrówki Lajkonik trzy razy zatacza uroczysty krąg i wykonuje taniec z chorągwią: u norbertanek, na skrzyżowaniu przed Filharmonią Krakowską oraz przed Wieżą Ratuszową na Rynku Głównym. Wieczorem na estradzie przed Wieżą Ratuszową nastąpiła kulminacja obrzędu - jeździec odebrał haracz w wielkiej sakwie z rąk włodarzy miasta. Razem z prezydentem miasta wzniósł toast za pomyślność krakowian i wykonał taniec zwany Urbem salutare (Pokłon miastu). Widowisko zakończył finałowy przemarsz korowodu wokół Rynku Głównego.
W czwartek ubrany w tatarski strój i otoczony hałaśliwym orszakiem jeździec na białym koniku przemierza trasę ze Zwierzyńca na Rynek Główny. Z placu Wszystkich Świętych wykonał telefon do 111-letniej Wandy Szajowskiej, najstarszej Małopolanki i prawdopodobnie najstarszej pianistki świata. W dniu imienin życzył jej dalszego, wspaniałego zdrowia.
Pani Wanda mieszka na Salwatorze, ale kiedy Lajkonik był przy jej oknie, akurat odbywała drzemkę. „Była przejęta telefonem. Powiedziała, że nie spodziewała się takiej niespodzianki w imieniny. Nie pamięta, żeby Lajkonik harcował w jej imieniny. Najbardziej dziękowała za życzenia zdrowia. Wybaczyła, że nie odwiedził jej osobiście, ale oczekuje na niego i zaprasza na herbatę w najbliższych dniach” – relacjonował PAP Maciej Krzyżanowski, zaprzyjaźniony z panią Wandą.
Wanda Szajowska jest najstarszą Małopolanką i prawdopodobnie najstarszą pianistką na świecie. W lutym obchodziła 111. urodziny. Przyszła na świat we Lwowie. Tam ukończyła konserwatorium państwowe w zakresie fortepianu i śpiewu. Po II wojnie światowej przyjechała do Krakowa, z którym związała się na stałe. Przywiozła ze sobą fortepian, na którym nadal gra. Tu uczyła się m.in. historii sztuki. Była nauczycielką fortepianu w Eksperymentalnym Studium Muzycznym, które działało w Krakowie od 1946 roku, założone przez Krystynę Longchamps-Druszkiewiczową. Jednym z absolwentów Studium jest maestro Antoni Wit.