W 2008 roku wydawało się, że mieszkańcy bezpowrotnie stracili kupione lokale. W 2008 roku inwestor "Leopard", budujący bloki m.in. przy ul. Wierzbowej w Krakowie, zbankrutował. W chwili gdy upadał, mieszkania w niewykończonym bloku kupiło już sto osiemdziesiąt osób. Choć mieli umowę sprzedaży, nie otrzymali jeszcze aktu własności. Po bankructwie Leoparda to nie oni przejęli więc mieszkania, a wierzyciel Leoparda - nowojorski fundusz Manchester, u którego inwestor zaciągał kredyty. Sprawa wydawała się beznadziejna, bo w świetle polskiego prawa z 2007 roku Manchester miał wszelkie prawa, by przejąć nieruchomości.

Mieszkańcy jednak się nie poddali. Zawiązali "Stowarzyszenie Poszkodowanych Przez Deweloperów Wierzbowa", stworzyli też własną stronę internetową "okradli.pl". Sprawą zainteresowały się media - najpierw lokalne, później ogólnopolskie, a na końcu nawet zagraniczne. Poszkodowani wynajęli wspólnie prawników, którzy rozpoczęli batalię sądową. Bitew w salach rozpraw było wiele. Najważniejsza, zakończona zwycięstwem, odbyła się w sądzie najwyższym, który unieważnił hipoteki nałożone na mieszkania.

Później sąd rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie pozwolił na przekazanie aktów własności mieszkańcom ul. Wierzbowej. Pozostało dokończenie budowy. Mieszkańcy musieli za to jednak zapłacić z własnej kieszeni

Prace trwały ponad 2 lata wydane zostało pozwolenie na użytkowanie. "W tej chwili są wydawane mieszkania dla osób dotychczas pokrzywdzonych. To trwa. Mieszkania są przejmowane przez właścicieli. To znakomity moment dla tej inwestycji" - mówi Michał Jaworski, prawnik reprezentujący poszkodowanych przez dewelopera przy Wierzbowej. W sumie za wykończenie lokali mieszkańcy zapłacili ok. 14 mln złotych.

Starania poszkodowanych z ul. Wierzbowej stworzyły ważny precedens. Po nagłośnieniu historii Leoparda zostało zmienione polskie prawo nieruchomościowe. Przy pracach nad nowelizacją odpowiedniej ustawy pracowali m.in. mieszkańcy ul. Wierzbowej. Teraz by zbudować nieruchomość, inwestor musi z własnej kieszeni pokryć całą inwestycję. Nie może, jak dotąd, korzystać przy budowie z pieniędzy wstępnie pobranych od kupujących. Te trafiają teraz na osobny rachunek i w razie upadku dewelopera są zwracane kupującym. To oznacza, że przynajmniej w teorii, dramat mieszkańców ul. Wierzbowej w Polsce nie powinien się już powtórzyć.

 

 

 

 

 

(Karol Surówka/ko)