W 2008 roku inwestor "Leopard", budujący bloki m.in. przy ul. Wierzbowej w Krakowie zbankrutował. W chwili gdy upadał, mieszkania w niewykończonym bloku kupiło już sto osiemdziesiąt osób. Choć mieli umowę sprzedaży, nie otrzymali jeszcze aktu własności. Po bankructwie Leoparda to nie oni przejęli więc mieszkania, a wierzyciel Leoparda - nowojorski fundusz Manchester, u którego inwestor zaciągał kredyty. Sprawa wydawała się beznadziejna, bo w świetle polskiego prawa z 2007 roku Manchester miał wszelkie prawa, by przejąć nieruchomości.

Mieszkańcy jednak się nie poddali. Zawiązali "Stowarzyszenie Poszkodowanych Przez Deweloperów Wierzbowa", stworzyli też własną stronę internetową "okradli.pl"`. Sprawą zainteresowały się media - najpierw lokalne, później ogólnopolskie, a na końcu nawet zagraniczne. Poszkodowani wynajęli wspólnie prawników, którzy rozpoczęli batalię sądową. Bitew w salach rozpraw było wiele. Najważniejsza, zakończona zwycięstwem, odbyła się w Sądzie Najwyższym, który unieważnił hipoteki nałożone na mieszkania.

Teraz odnieśli prawdopodobnie największy sukces, w który wielu, nie licząc samych mieszkańców, wątpiło. Sąd rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie pozwolił na przekazanie aktów własności mieszkańcom ul. Wierzbowej. A to oznacza, że w przeciągu dwóch lat będą mogli się wprowadzić do swoich mieszkań. Będą mogli je remontować, wyposażać, sprzedawać. W końcu poczuć się, jak na swoim.

- Znajomy psycholog mówił mi o tym, że jak się bardzo długo czeka na sukces, to trudno się z niego cieszyć. Chyba u nas właśnie ten mechanizm teraz występuje - przyznaje Tomasz Pala ze "Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Dewelopera Wierzbowa". Jak mówi - przez wszystkie te lata z żoną żyliśmy z założeniem, że to wszystko może się nie udać. Że będziemy przez dziesiątku lat spłacali kredyt, przez który już nigdzie się nie będziemy mogli się przenieść. Wielokrotnie już cieszyliśmy się z sukcesu, by potem znowu tracić nadzieję. Dlatego z otwieraniem szampanów poczekamy, aż będziemy w rękach trzymali akty własności - Mimo wszystko jednak, po raz pierwszy na nagranie z naszym reporterem Tomasz Pala przyszedł z uśmiechem na twarzy.

Korzystna decyzja krakowskiego sądu to nie ostatnia walka w tej wojnie. Mieszkania wciąż pozostają niewykończone. Brakuje części instalacji, nie działają wszystkie windy, garaże popadają w ruinę. By bloki przy ul. Wierzbowej uznać za gotowe, brakuje jeszcze ok. 7 mln złotych na prace remontowe. Teraz tymi kosztami muszą podzielić się jeszcze mieszkańcy. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter Radia Kraków, za pośrednictwem prawników będą się starali o obciążenia Leoparda wydatkami za wykończenie bloków.

- Mieszkańcy ul. Wierzbowej zorganizowali się w niespotykany dotąd sposób - przyznaje mecenas Michał Jaworski z kancelarii "Jaworski, Pogoda, Gładki", reprezentujący poszkodowanych przez Leoparda. Jak mówi - to w dużej mierze dzięki ich zaangażowaniu i nieustającej woli walki udało się wygrać tę pozornie beznadziejną sprawę.

Jak dodaje Jaworski - starania poszkodowanych przez Leoparda stworzyły ważny precedens. Po nagłośnieniu historii Leoparda zostało zmienione polskie prawo nieruchomościowe. Przy pracach nad nowelizacją odpowiedniej ustawy pracowali m.in. mieszkańcy ul. Wierzbowej. Teraz by zbudować nieruchomość, inwestor musi z własnej kieszeni pokryć całą inwestycję. Nie może, jak dotąd, korzystać przy budowie z pieniędzy wstępnie pobranych od kupujących. Te trafiają teraz na osobny rachunek i w razie upadku dewelopera są zwracane kupującym. A to oznacza, że przynajmniej w teorii, dramat mieszkańców ul. Wierzbowej w Polsce nie powinien się już powtórzyć.

Przeczytaj: Zwrot w aferze "Leoparda". Ludzie odzyskają mieszkania?
Przypominamy: Sprawa Leoparda: będą dwa pozwy zbiorowe
Czytaj także: Kłopoty dewelopera z ul. Wielickiej. Jak się zabezpieczyć?




(Karol Surówka/ko)