O "Bokserku" głośno zrobiło się w marcu 1998 r., kiedy to rozpoczęła się trwająca dziesięć lat batalia sądowa domniemanej grupy przestępczej Jacka M., "Marchewy".
Przed Sądem Wojewódzkim w Krakowie stanęło wówczas siedmiu członków gangu. Oskarżeni zostali o to, że w październiku 1996 r. pobili w dyskotece w Skawinie dwóch ochroniarzy. W wyniku odniesionych obrażeń jeden z nich – Artur K. po czterech dniach zmarł w szpitalu.
Przed sądem – oprócz 23-letniego wówczas Janusza K.,"Bokserka" – stanęli także: 23-letni Grzegorz S., "Sabra", 33-letni Jacek M., "Marchewa", 36-letni Tadeusz J., "Mussolini", 37-letni Zenon O. i 31-letni Marek D. oraz odpowiadający z wolnej stopy 34-letni Maciej M. Pierwszemu z nich prokuratura zarzuciła zabójstwo, pozostałym pobicie ze skutkiem śmiertelnym lub pobicie z bezpośrednim narażeniem życia.
Doszło do niego 18 października 1996 r. w skawińskim klubie "Ajka", gdzie odbywała się dyskoteka. Przed klub podjechało kilka samochodów, z których wysiadło 17-20 mężczyzn z kijami bejsbolowymi. Zaatakowali dwóch ochroniarzy, którzy w klubie byli towarzysko. 21-letni Artura K. z ciężkimi obrażeniami ciała i ranami tłuczonymi głowy przewieziono do szpitala, gdzie zmarł po czterech dniach. Jackowi P. udzielono pomocy ambulatoryjnej i zwolniono do domu.
Według prokuratury motywem pobicia ochroniarza był zatarg i obrażenie jednego ze znajomych gangu "Marchewy". Sąd uznał, że musiały być też inne powody. Prawdopodobnie chodziło o wzajemne rozliczenia w seksbiznesie między dwoma grupami przestępczymi z Krakowa i Skawiny.
W sumie w tej sprawie odbyły się cztery procesy sądowe, w których sądy różnych instancji wymierzały kary od roku do 13 lat pozbawienia wolności.
W pierwszych dwóch procesach – w wyniku decyzji sądu apelacyjnego, który nie podtrzymał decyzji sądu pierwszej instancji – sprawa wracała do ponownego rozpoznania. Po wyroku w drugim procesie, w którym m.in. uniewinniono Jacka M., "Marchewę", Sąd Najwyższy rozpatrzył kasację prokuratury. Uchylił wyrok w stosunku do wszystkich oskarżonych i sprawa wróciła do ponownego rozpoznania przez sąd okręgowy.
Z kolei w trzecim procesie sąd uznał winę wszystkich oskarżonych, ale ten wyrok również się nie uprawomocnił w wyniku kasacji i sprawa wróciła do ponownego rozpoznania. Od wyroku skazującego w czwartym, ostatnim już procesie, apelacje złożyli obrońcy, a sąd apelacyjny uznał je za zasadne i uniewinnił wszystkich oskarżonych. Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł na początku lutego 2008 r., a więc po dziesięciu latach od rozpoczęcia się pierwszego procesu.
Z działalnością domniemanej grupy wiąże się jednak jeszcze wiele innych spraw. W połowie stycznia 1998 r. trzej mężczyźni powiązani z gangiem porwali Marka P. – mieszkańca Nowej Huty i próbowali go zabić za domniemaną współpracę z policją. Przypuszczali, że jest on jednym ze świadków w poprzedniej sprawie i że dostarczył prokuraturze dowody na przestępczą działalność członków gangu. Porwany cudem przeżył zrzucenie go związanego z 30-metrowej skarpy do głębokiej wody.
W tej sprawie toczył się osobny proces. Ostatecznie znalazła ona finał w sądzie apelacyjnym, który we wrześniu 2002 r. wymierzył kary po 5 lat więzienia dla każdego ze sprawców – zamiast 15 lat, jak zdecydował sąd pierwszej instancji.
Z kolei na początku stycznia 2015 r. umorzeniem z powodu niewykrycia sprawcy zakończyło się śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa pacjenta przebywającego w Szpitalu Specjalistycznym im. dr. Józefa Babińskiego w Krakowie. Jak podawano, podczas oględzin w jednej z łazienek znaleziono dwie przestrzeliny w szybie. Znajdował się w niej wtedy Janusz K., który nie doznał obrażeń. Według informacji medialnych pacjentem tym był "Bokserek".
W piątek portal TVN24 podał, że nieznani sprawcy ostrzelali w jednej z podkrakowskich miejscowości dom "Bokserka". Według tych informacji najpierw zaatakował mężczyzna w średnim wieku, a potem pod domem pojawił się samochód, z którego oddaną kolejną serię w kierunku budynku.
Zgodnie z piątkową informacją TVN24 policji nie udało się na razie zatrzymać sprawców.
PAP/bp