Dla protestujących to przede wszystkim ograniczenie ich wolności. Na transparentach dało się wyczytać hasła "Nie oddamy miasta", "Nasz samochód, nasza sprawa".
Organizatorzy protestu mówili, że miasto nie dostrzega negatywnych skutków wprowadzenia strefy czystego transportu.
W trakcie protestu pojawili się także miejscy urzędnicy, którzy rozdawali ulotki informujące, czym jest Strefa Czystego Transportu i dlaczego warto ją wprowadzić.
"Wsłuchujemy się w te głosy i bierzemy je pod rozwagę. Owszem, dzisiaj się zebrała tutaj jakaś grupa osób, natomiast przypominam: Kraków ma 800 tysięcy mieszkańców, a my chcemy te 800 tys. mieszkańców chronić parasolem Strefy Czystego Transportu przed najbardziej szkodliwymi substancjami wydobywającymi się z rur wydechowych aut"
- mówi Maciej Sergiusz Piotrkowski z Zarządu Transportu Publicznego w Krakowie.
Również w środę apel w tej sprawie wystosował Krakowski Alarm Smogowy, który apeluje, że Strefa Czystego Transportu musi zacząć obowiązywać w Krakowie jak najszybciej.
"Po pierwsze zobowiązują nas do tego różne przepisy, w tym program ochrony powietrza oraz Krajowy Plan Odbudowy. Po drugie, krakowskie powietrze jest silnie zanieczyszczone dwutlenkiem azotu. Oddychanie takim powietrzem zwiększa ryzyko astmy, ostrych infekcji górnych dróg oddechowych, cukrzycy a nawet zgonów"
- wymienia Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Teraz obywatelskim projektem złożonym przez mieszkańców zajmą się miejscy radni. Ci dzisiaj mówili, że być może należy złagodzić zapisy Strefy Czystego Transportu.
Jej pierwsze regulacje wchodzą w życie w przyszłym roku i mają dotyczyć najstarszych samochodów, czyli 16-letnich diesli i ponad 20-letnich samochodów benzynowych. Jednak według planów już w 2026 roku zakaz wjazdu do Krakowa może objąć nawet 100 tysięcy samochodów poruszających się po mieście.
Czy tak się stanie? Radni mają podjąć decyzję na przełomie roku.