Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Nagroda im.Wisławy Szymborskiej... podzielona

  • Kraków
  • date_range Sobota, 2013.11.16 18:31 ( Edytowany Poniedziałek, 2021.05.31 06:51 )
Krystyna Dąbrowska i Łukasz Jarosz zostali laureatami Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Po raz pierwszy nagrodę wręczono wczoraj w Krakowie.

fot: arch

Posłuchaj laureatki nagrody
Nagroda im. Wisławy Szymborskiej

 


W I edycji Nagrody kapituła uhonorowała dwoje młodych poetów: To nagroda ex aequo . Krystyna Dąbrowska otrzymała nagrodę za tom „Białe krzesła” (wydany przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu), a Łukasz Jarosz za tom „Pełna krew” (Wydawnictwo Znak).

Laureaci to m łodzi poeci, urodzeni w latach 70. Droga obojga do poezji była też dość kręta – Dąbrowska jest artystką, studiowała grafikę na warszawskiej ASP. Porównuje się do malarza: „który szkicuje sobie twarze i widoki, tylko zamiast kreski i plamy używam słów”. Jarosz pracuje jako nauczyciel w Olkuszu, gra w kilku zespołach rockowych na perkusji. Sam mówi o osobie: „jest lepszym muzykiem niż poetą”.

D ąbrowska debiutowała w 2006 roku tomem „Biuro podróży”, jej kolejny tom czekał dwa lata na wydanie. Jarosz pisze dużo i publikuje regularnie – „Pełna krew” to jego szósty tom wierszy.

Tegoroczni laureaci Nagrody im. Wisławy Szymborskiej funkcjonują poza środowiskiem literackim, mają naturę samotników i outsiderów, rzadko można ich spotkać na festiwalach literackich i targach książki.

Kapituła Nagrody im. Wisławy Szymborskiej wyróżniła właśnie tę suwerenność, umiejętność pisania poza modami, upartego poszukiwania własnej drogi twórczej. Te właśnie cechy stawiała wysoko Wisława Szymborska, która wymyśliła nagrodę literacką i która w testamencie powołała do życia Fundację. Nagroda przyznawana jest przez Fundację Wisławy Szymborskiej za tom poetycki wydany po polsku . Jej celem jest popularyzacja poezji. To pierwsza edycja a wysokość nagrody to 200 tysięcy złotych.

Pozostali nominowani poeci to: Justyna Bargielska za tom "Bach for my baby", Krzysztof Karasek za "Dziennik rozbitka" i Jan Polkowski za "Głosy".
Nazwisko laureatów poznaliśmy podczas uroczystej gali, która odbyła się w Małopolskim Ogrodzie Sztuki.

Krystyna Dąbrowska
*** [W dzieciństwie stawałam w otwartych drzwiach]

W dzieciństwie stawałam w otwartych drzwiach, a któreś z rodziców
przykładało linijkę do mojej głowy,
ołówkiem zaznaczało kreskę na framudze.

Później były inne drzwi, w których stawiała mnie ambicja.
Rysując ostrą krechę, sprawdzała ile urosłam.

Teraz ty mnie mierzysz, a ja ciebie.
Dwie poziome drżące kreski –
nasze ciała
wtulają się w siebie, wnikają
i nie ma wyżej, niżej, nie ma miar.



Łukasz Jarosz
PRAKTYKI
Krótka ulica.

Uczniowie Mechanika

z reklamówkami w rękach

wchodzą do tłustych warsztatów.

Płytko oddycha niebo.
Wyprowadziłem się.

Przez cztery dni paliłem rzeczy po sobie.

Zawstydziłem się, bo podpatrzono mnie

w trakcie modlitwy.

Mój głos ciemniał wśród gałęzi.
Teraz ta ulica.

Chłopaki odpalają papierosy,

dzielą się śniadaniem.

Żują w ustach ostry

mądry chleb.



Nagroda imienia Szymborskiej jest najwyższą w Polsce nagrodą literacką. W skład jury weszli między innymi: szwedzki tłumacz literatury polskiej i francuskiej Anders Bodegard, hiszpański poeta Abel Murcia Soriano, eseista i poeta Adam Pomorski oraz krytyk i historyk literatury Marian Stala.


Barbara Gawryluk/bp

 

 

 

 

Rozmowa z Krystyną Dąbrowską, poetką, autorką tomiku „Białe krzesła”

Wydawałoby się, że życie poety przede wszystkim polega na myśleniu, jeszcze raz myśleniu, a potem pisaniu. Tymczasem życie współczesnego artysty to także wyjazdy, spotkania, występy. To trudne?

- Dla mnie trudne. Po pierwsze dlatego, że jestem osobą nieśmiałą. Po drugie, jestem typem outsidera, ale nie chcę, żeby to zabrzmiało pretensjonalnie. Najlepiej czuję się, gdy mam możliwość skupienia się, pisania. Mimo, że to mnie tremuje, bardzo lubię też spotkania z ludźmi, wspólne czytanie wierszy. Wiążą się z tym jednak nerwy i zazwyczaj przed takim spotkaniem cały dzień jestem „do niczego”. Jeśli tych spotkań jest za dużo, znoszę je z trudem.

Na spotkaniu autorskim poza czytaniem jest także rozmowa. Co jest tym trudnym momentem – kiedy ludzie zadają pytania?

- Nie, to jest ten lepszy moment. Najbardziej stresuje mnie chwila, kiedy spotkanie się rozpoczyna, czyli czytanie. Na początku jestem spięta i wiem, że to słychać. Potem sytuacja się rozkręca. Natomiast najprzyjemniejszym momentem jest rozmowa. Ludzie pytają o takie rzeczy, które mnie samej pomagają ułożyć sobie w głowie pewne sprawy. Pytania bywają też bardzo ciekawe. W takich chwilach trema znika zupełnie.

Jest jakieś pytanie, które ostatnio zapadło Pani w pamięć?

- Tak, to było proste pytanie - o inspiracje. „Wszystko” – to była moja pierwsza odruchowa odpowiedź. Wszystko, czyli uczestniczenie w życiu, czy czytanie. Każda z lektur w jakiś sposób wpływa na wiersz. Potem te elementy układają się w całość. Jednak największą inspiracją dla mnie są po prostu ludzie, więzi, ich twarze. Natchnieniem może być wszystko o czym ludzie mówią, o czym milczą.

Czytając „Białe krzesła” można mieć wrażenie, że wszystko jest dla Pani inspiracją. Wiersze te są tak różne, na tak różne tematy, w tak różnych miejscach, tak różnych mają bohaterów. Pewnie dla Pani samej zaskoczeniem jest inspiracja i to, że coś staje się w rezultacie wierszem?

- Na pewno, ale wydaję mi się, że to dobrze. Nie chciałabym zakładać sobie, że o czymś będę pisać i to mi dobrze wychodzi, a o czym innym nie napiszę. Takie niespodzianki są bardzo dobre. Chociaż wiersze w tym tomiku rzeczywiście są różnorodne, miałam wrażenie, że coś je spaja. Dużo utworów jest o patrzeniu, o wiedzeniu. Niektórzy pisarze traktują książkę jak ścisłą kompozycję. Trudno to porównywać do poezji, albo cyklu wierszy o podobnej lub tej samej poetyce. Oczywiście, wiersze powinny być połączone, pasować do osoby autora, do siebie, ale mogą być różne. Nie musi to być zdyscyplinowany cykl.

Proszę rozszyfrować tytuł tomiku, który jest jednocześnie tytułem jednego z wierszy „Białe krzesła”.

- Najprościej byłoby przeczytać wiersz, albo o nim opowiedzieć. Białe krzesła są zwykłymi krzesłami, które widzimy wszędzie – przy barach, czy na koncertach. Mnie ilość krzeseł uderzyła pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie. To miejsce, które kojarzy nam się podniośle, religijnie, związane jest z modlitwą, ze sprawami raczej z wysokich rejestrów. Tymczasem tam nastąpiło zatrzęsienie zwyczajnych krzeseł. Wiersz mówi właśnie o tym, jak ważną rolę pełnią krzesła w tym co się dzieje się pod Ścianą Płaczu.

Dużo w tym tomiku znajdujemy impresji nie stąd, czyli z miejsc, które pani odwiedza. Być może w charakterze turystki albo jako podróżniczka. Normalnie z takich miejsc przywozimy zdjęcia, aparatem uwieczniamy obrazki. A w jaki sposób Pani zatrzymuje dla siebie takie momenty? Kiedy patrzyła pani na krzesła pod Ścianą Płaczu, inspiracja przyszła od razu, czy nastąpiło to dopiero później?

- Rzeczywiście są to miejsca odwiedzane w podróżach. Wolę jednak słowo „podróżniczka” niż „turystka”, chociaż nie mam nic przeciwko wycieczkom turystycznym i nie odnoszę się do tego z pogardą. Kiedy wybieram się w jakieś miejsce, dużo notuję.


Tym z naszych słuchaczy, którzy jeszcze nie znają Pani poezji, warto powiedzieć, że niektóre z Pani wierszy to tak naprawdę opowieści, reportaże, historie. Mnie szczególnie zapadł w pamięć utwór zatytułowany „Dziesięć złotych dwudziestodolarówek”, który mógłby być impresją filmową, czy opowiadaniem. Jednak Pani ujmuje tę poruszającą historię o śmierci w wiersz.
- Dziękuję. Spotykałam się już z takimi uwagami - po co pisać takie wiersze, lepiej napisać opowiadanie. Mówiono, że wiersz powinien być naładowany metaforami i że taka narracja jaką ja stosuję negatywnie wpływa na poezję. Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie. Czasami dobrym zabiegiem jest wpuszczenie oddechu, czegoś bliskiego prozie, czy reportażowi. U mnie dzieje się to intuicyjnie. Wielokrotnie próbując pisać prozę, w rezultacie tekst okazywał się wierszem. Zaczynając coś pisać, myślałam, że będzie to krótkie opowiadanie, które stopniowo skracało się, zgęszczało. Dlaczego nie można by było tworzyć takich wierszy? Właśnie z tego powodu cenię Walta Whitmana, który pisał w bliski dla mnie sposób. On po prostu opowiadał co widzi. Nie bał się, że będzie to za mało liryczne.

Wspomniała Pani o Walcie Whitmane, a może ma Pani jeszcze innych mistrzów. Czyta Pani ich poezję i ustosunkowuje się Pani w ten sposób do świata, czy potrafi Pani nabrać dystansu? A może pojawia się lęk, żeby za dużo nie wziąć od kogoś?

- Nie, ale kiedyś częściej miałam taki lęk. Szukałam własnego języka, miotałam się. Bywało tak, że zafascynował mnie jakiś poeta, potem trochę go naśladowałam. Teraz czytam „żarłocznie” dużo poezji, ale nie tylko. Pamiętam, kiedy parę lat temu ukazały się dwa tomy wierszy Chlebnikowa, a ja je po prostu „pożarłam”. Nie jest to poezja, która mnie bezpośrednio inspiruje, bo ja nie piszę wierszy eksperymentalnych, czy rozwijających język, ale niesłychanie mnie to wtedy poruszyło. Niezmiennie od wielu lat jednym z najbliższych poetów jest dla mnie także Jehuda Amichaj. Jego wiersze pisane są bardzo prostym językiem, ale jednocześnie z ogromną przestrzenią. Amichaj w utworach przenosi się od życia codziennego do Biblii w bardzo naturalny sposób, ale nie jest to sztafaż kulturowy, czy literacki. Lubię również takich autorów jak Elisabeth Bishop, czy Kawafis. Nie mam jednak swojego mistrza, którego ścieżką chciałabym podążać, albo którego poetyka wpływałaby na mnie w znaczący sposób. Być może ktoś inny mógłby rozpoznać taką tendencję w moich wierszach, ale ja sama tego nie dostrzegam.

Rozmawiała: Barbara Gawryluk
Redakcja: Patrycja Grzybowska

 

 

 

 

 

 

Rozmowa z Łukaszem Jaroszem

Skąd się bierze wiersz?

Łukasz Jarosz : Wiele utworów powstało właśnie na bazie zauważonych, zasłyszanych, zaobserwowanych sytuacji, rozmów, miejsc. Wszystko to oczywiście przetrawione zostaje przez wnętrze, język, który czasem, a może prawie zawsze, nie potrafi sprostać rzeczywistości. Pisać wiersze to wg. mnie wciąż się mieć na baczności, być uważnym, napiętym, wyczulonym na słowo.

Jaka jest relacja poezji i życia? Czy poezja to margines pisania? Czy odwrotnie? I jakie miejsce w tej hierarchii zajmuje muzyka?

Łukasz Jarosz: W moim przypadku życie i poezja chyba raczej się splatają ze sobą, najprościej rzecz biorąc nie potrafię napisać wiersza, którego źródłem nie byłoby w jakimś sensie moje życie, rodzina, jej przeszłość, trwanie. Muzyka jest dla mnie bardzo ważna. Od najmłodszych lat grałem również na perkusji, to moja wielka pasja. Nagrywam po to, żeby sobie tego posłuchać, żeby nagrać to, czego brakowało mi w muzycznym świecie. Czasem pojawia się na tych płytach jakiś poetycki tekst, czasem nie. Tak czy siak łatwiej napisać mi jest wiersz niż tekst do utworu muzycznego; w poezji czuję się bardziej wolny.

 

 

 

 

 

 

Nagroda Wisławy Szymborskiej 16.11.13
Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię