Ponad 100 eksponatów w kilku salach, rozmieszczonych chronologicznie, przedstawia zwiedzającym wszystkie efekty postępu technologicznego i przemian społecznych. Jak słuchaliśmy muzyki, jak zmieniał się świat i obyczaje. Gramofony firm Columbia i Odeon, wojskowe radiostacje amerykańskie i radzieckie, legendarne radioodbiorniki Pionier, gramofony Bambino, radioodbiorniki tranzystorowe, magnetofony szpulowe, walkmany, boomboxy - to wszystko można zobaczyć w Muzeum Fonografii.
Ekspozycja mieści się w siedmiu salach, podzielona jest na okresy - od końca XIX wieku do lat 90 XX wieku.
Zwiedzając te osobliwe i bardzo oryginalne wnętrza, zastanawiałam się jak to się stało, że w Małopolsce jest takie miejsce? Dlaczego tak mało o nim wiemy? Przecież to gotowa scenografia do filmu. Przedmioty, kiedyś używane, cenne i ważne, świadczące o statusie społecznym, zamożności, dziś zepchnięte w podświadomość, niby martwe, ale nie przestały mówić. Trzeba tylko wygasić tło. Siedząc pośród trzeszczących gramofonów i wygaszonych telewizorów, miałam okazję porozmawiać o powstaniu i życiu muzeum z Katarzyną Rachwał, wieloletnią przewodniczką i kustoszką tego miejsca.
Katarzyna Rachwał: Muzeum powstało około 15 lat temu. Gmina Niepołomice zakupiła imponujący zbiór od jednego z mieszkańców, który był kolekcjonerem przeróżnych artefaktów. Cały czas jednak poszerzamy zbiory, zdobywamy i kupujemy eksponaty. Jesteśmy też w trakcie planowania rewitalizacji naszej przestrzeni. W przyszłym roku te sale będą wyglądać już zupełnie inaczej.
Paulina Bisztyga: Kto najczęściej Was odwiedza?
- Głównie grupy szkolne, ale też seniorzy. Coraz częściej przychodzą do nas osoby, które przyjeżdżają do Niepołomic pospacerować po puszczy.
Który z eksponatów wzbudza największe emocje?
- Niekwestionowanym hitem naszej ekspozycji są czynne gramofony na płytę szelakową, które generują bardzo ciepły dźwięk, ale też skrzypią i zwalniają w zależności od nakręcenia korbką. Słychać na nich tylko najgłośniejsze dźwięki. Śpiewacy musieli krzyczeć, nagrywając płyty, żeby cokolwiek się zarejestrowało. Głośność zależała od grubości stalowych igieł. Im grubsza, tym dźwięk mocniejszy. W pierwszych gramofonach nie ma też regulacji głośności. Jeśli chce się je ściszyć, trzeba zatkać tubę. Mówimy o końcówce XIX tego wieku.