Miasto doskonałe mógł zbudować tylko człowiek doskonały. Ale ludzie budujący Nową Hutę tacy nie byli. Przyjechali z miasteczek i wsi; wielu nie potrafiło pisać, czytać. Przywieźli ze sobą inną obyczajowość, która nie pasowała do tej miejskiej. Byli biedni, wojna odebrała im wszystko, więc to wszystko chcieli dostać – natychmiast, czasem zabierając innym albo innemu (władzy ludowej), zagarnąć, potem sprzedać albo zamienić na coś, co może się przydać. Oczywiście nie wszyscy. Ale w Nowej Hucie, na tym największym placu budowy w Polsce, człowiek niedoskonały dopiero uczył się uczciwości, próbował zrozumieć, czym jest wspólna własność. Czym jest norma, odpowiedzialność, i że plac budowy to nie chłopski hektar koło starej chałupy.
Zajrzyjmy do źródeł historycznych, do kronik, ówczesnych gazet. Zobaczmy, jak bardzo peerelowska propaganda rozmijała się z rzeczywistością.
„Szumem motorów osnuta”
Tadeusz Gołaszewski w „Kronice Nowej Huty” pisał (8 sierpnia 1949 roku):
„Jednym ze sposobów oddziaływania na junaków są narady produkcyjne, na których analizuje się trudności i niedociągnięcia oraz określa środki poprawy sytuacji. (…). Najlepszą formą walki o wykonywanie i przekraczanie planów okazały się „pikiety młodzieżowe”. Są to kilkuosobowe grupy wyrobionych społecznie ZMP-owców, które przeprowadzają natychmiastowe, bezpośrednie interwencje w razie jakichkolwiek usterek w toku pracy. (…). Poważny sukces przyniosła interwencja „pikiety młodzieżowej” u majstra Polińskiego w oddziale prefabrykacji SPB, gdzie młodzież wałęsała się bez pracy i daremnie czekała na szkolenie. Zasługą „pikiet młodzieżowych”, zwanych też „brygadami lekkiej kawalerii była również skuteczna interwencja u majstra Krzyżanowskiego w sprawie rękawic ochronnych do pracy przy wyładunku cegieł. Przykłady takie można by mnożyć. „Pikiety młodzieżowe” nie tylko czuwają nad tym, aby w toku pracy nie zabrakło materiałów i narzędzi - zwalczają one także na każdym kroku wszelkie przejawy zaniedbania i bumelanctwa ze strony junaków”.
A junak Pałka napisał piosenkę: „Szumem motorów osnuta,/ Wśród podkrakowskich pól i łąk/ Wyrasta Nowa Huta/ Wysiłkiem naszych rąk./ Praca młodych wykuta - / Zwycięskich symbol dni - / Wyrasta Nowa Huta,/ Wraz z nią rośniemy my”.
„Nawalił jakiś kierownik”
Junacy i junaczki zamieszkali w hotelach robotniczych, ich bloki jeszcze się budowały albo dopiero rysowały na deskach kreślarskich. Ale niektórzy mieli szczęście i już wprowadzili się do pierwszych mieszkań
Liga Kobiet sprawdzała czystość w mieszkaniach i pokojach. Ogłoszono konkurs, pismo „Budujemy socjalizm” informowało:
„Kobiety Nowej Huty! Pamiętajcie, że czysto utrzymane mieszkanie świadczy o kulturze robotnika. W jasnym, czystym mieszkaniu lepiej i przyjemniej odpoczywa się po pracy. W naszym domu w Nowej Hucie musi być jasno, czysto i porządnie”.
Kilka kobiet wyróżniono, ich mieszkania były schludne (nic to, że okna wypadały, bo brygada źle je przymierzyła) - dostały w nagrodę firanki, żelazka i lampy.
Pożalić się komuś? Można było. „Pikieta młodzieżowa” interweniowała, ale łatwiej jednak napisać wiersz.
„Nawalił jakiś kierownik,/ Naczelnik nie kontrolował,/ Ktoś inny zbagatelizował./ Ktoś inny bezradni rozłożył rączęta,/ Ktoś inny o wszystkim zapomniał,/ Ktoś niestety nie pamiętał,/ Mięta, panowie, mięta.” (Karol Szpalski).
„Zdarzały się przypadki złej gospodarki potencjałem ludzkim”, pisze Gołaszewski. Budowano żłobek i przedszkole - w listopadzie 1951 roku wstawiono okna i drzwi, położono posadzkę, wykończono wnętrze. Ale w zimie drzwi zniknęły, po szybach zostały strzępy. Drzwi odnalazły się potem w blokach, które właśnie oddawano do użytku.
Jednej brygadzie nie przydzielono piasku, druga nie dostała gwoździ, trzeci wapna. Czwarta brygada nie zrobiła szuflad kominowych, piąta musiała poprawiać tynki, co „kosztowało 35 roboczogodzin”.
„Najgorzej w tym boli przedstawiają się kuchnie. Kanały dymne - to istny labirynt wąskich przewodów, przy czym w kominach pozostawiono dziury, tak że wobec braku ciągu dym wraca do kuchni ku utrapieniu gospodyń. W mieszkaniu nr 4 w jednym z pokojów między parapetem okiennym a kaloryferem centralnego ogrzewania pozostawiono dziurę na wylot. W oknach brak blaszanych okapów, wskutek czego w czasie deszczu woda z szyb spływa do mieszkania. Tynki, szczególnie przy ramach drzwiowych popękały, a nawet miejscami odpadły” (Gołaszewski).
Nawalił niejeden kierownik, inny zbagatelizował. Czyli „mięta, panowie, mięta”.
Nie zgłoszono, nie oddano, nie wykonano
We wrześniu 1952 roku do Nowej Huty przyjechał Bolesław Bierut. Spotkał się przodownikami pracy, junakom ręce uścisnął, zachwycił się powstającym miastem, a na koniec wpisał się do księgi pamiątkowej: „Podziwiam wszystkich budowniczych Nowej Huty i życzę im pomyślnej pracy nad wykonywaniem wielkich zadań, które postawiła przez naszym pokoleniem historia”.
Nikt Bierutowi nie powiedział, że są opóźnienia, że zdarzają się kradzieże, że wypadają okna, podłogi są krzywe. Bierut spotkał idealnych ludzi na placu budowy idealnego miasta.
A tymczasem: „Nie zgłoszono do odbioru zaplanowanej do oddania w ub. miesiącu kawiarni w bloku nr 13 na Osiedlu C-1, klubu robotniczego, punktu optycznego i świetlicy dziecięcej na Osiedlu B-2. Nie skończono porządkowania Osiedla A-1 i A-Południe. Nie wykonano chodników do stołówki na Osiedlu C-1, do teatru „Nurt” i nowego dojścia do tramwaju z Osiedla C-2. Podobnie opóźnione są obiekty usługowe, przewidziane do oddania w drugim półroczu br. Do tej pory nie rozpoczęto budowy centrali telefonicznej, ani jeden robotnik nie pracuje jeszcze przy budowie kotłowni na Osiedlu C-2, której termin uruchomienia - 15 października - musi być bezwzględnie dotrzymany” (Gołaszewski).
Władza jednak zdiagnozowała problem i specyficznym językiem opisała go w „Miesięczniku Instrukcyjnym ZMP”:
„Walka o wychowanie ludzi w duchu nowego stosunku do pracy, to przede wszystkim walka z nieświadomością tego, czym jest władza ludowa, własność społeczna, dobro ogólnonarodowe. (…). Bumelanctwo można usunąć na stałe jedynie przez wykarczowanie jego istotnych źródeł, inaczej bowiem można je tylko doraźnie zmniejszać, przy czym wciąż będzie ono rodziło się od nowa. (…). Nie trudno na przykład zrozumieć załodze Kombinatu i miasta Nowa Huta, że buduje domy, w których sama zamieszka; wznosi szkoły, w których uczyć się będą jej dzieci; wznosi hale fabryczne, w których sama znajdzie pracę i awans. Dlatego te argumenty stały się bardzo ważnym narzędziem w pracy propagandowo-wyjaśniającej ZMP wśród młodzieży nowohuckiej w kierunku kształtowania u niej socjalistycznego stosunku do pracy”.
Starość
Nowa Huta była nie tylko projektem urbanistycznym i gospodarczym, ideologicznym, ale też projektem społecznym. Tysiące ludzi, których wojna oderwała od korzeni, musiało te korzenie zapuścić w nowym miejscu. Miejsce nie było idealne, a korzenie rosły, jak chciały.
Nieidealni ludzie zbudowali nieidealne miasto - dorastali z nim, dojrzewali społecznie, budowali sąsiedztwo, połączyło ich to samo doświadczenie tworzenia na oślep, ale z wiarą, że robią coś dla siebie. A potem zestrzeli się w tym niedoskonałym mieście. Odchodzą po cichu, bywa, że w samotności.