Mieszkańcy ulicy Władysława Łokietka w Krakowie są oburzeni. Mówią, że nie widzą postępów remontu, tylko kurz i pył. "Bardzo się kurzy. Przecież pan widzi. Nie da się zamieść. Rano pokropią, ale potem jest taka susza, że tragedia" - podkreślają.
Rzeczywiście, pyłu i kurzu nie brakuje, choć to pewien paradoks, bo jak wskazują mieszkańcy, czasem pracuje zaledwie kilku robotników. "Tu nie widzę, żeby coś się działo. Nie widzę żadnego postępu. Tam są takie rury, które nie wiem, czy będą wykorzystane. Czarno to widzę. Mam kawał drogi do przystanku" - powiedziała reporterowi Radia Kraków jedna z okolicznych mieszkanek.
Utrudniony dojazd do centrum to nie tylko problem pasażerów komunikacji miejskiej. Kierowcy muszą korzystać z objazdów. W jedną stronę tracą średnio 10 minut. Nic więc dziwnego, że w kontekście remontu na ulicy Łokietka pojawiają się już nawet takie porównania. "Coś na kształt ulicy Królowej Jadwigi. Robi się i robi" - słyszymy.
Prace naziemne jeszcze się nie rozpoczęły, a roboty związane z kanalizacją są wykonywane ponownie. Mieszkańcy wskazują, że rury kanalizacyjne są wykopywane i zakopywane ponownie. Dlaczego? "Ponieważ mieszkańcy mają wykonane w dziwny sposób przyłącza kanalizacyjne, niezgodnie z dokumentacją. Teoretycznie moglibyśmy przyjść i wykonać naszą drogę zgodnie z dokumentacją. To by spowodowało, że ci zdziwieni mieszkańcy nie mieliby dostępu do mediów. Coś było nie tak na etapie budowy ich domów. Inaczej zostały zbudowane przyłącza, niż jest to na dokumentacji. Nasz wykonawca musi co jakiś czas poprawiać te zadania" - odpowiada Michał Pyclik z Zarządu Dróg Miasta Krakowa.
Czemu na placu budowy nie ma więcej pracowników? "Ci pracownicy nie mieliby co robić. Teraz rozwiązujemy punktowe problemy z kanalizacją. To nie odbywa się na całym odcinku. Najpierw trzeba przeprowadzić media, potem można iść dalej. Nie jest tak, że zawsze więcej pracowników jest potrzebnych" - tłumaczy Pyclik.
Remont ulicy Łokietka, zgodnie z nowym terminem, ma zakończyć się we wrześniu. To jednak termin, w który wierzy niewielu krakowian. Co więcej, okoliczni mieszkańcy zwracają uwagę na jeszcze jeden problem. Chodzi o przyległą ulicę Kaczorówka. W tym miejscu powstaje nowa szkoła, gdzie będzie uczęszczać ponad 400 uczniów. 250-metrowy odcinek drogi nie ma jednak asfaltu.
- Porą zimową to krater księżycowy, dziura na dziurze. Dzieci po błocie wędrują do szkoły. Wiosną ubytki są uzupełniane, ale chmura, która się unosi nad żwirową powierzchnią... To nie do przyjęcia, żeby w takich warunkach dzieci wędrowały do szkoły - mówi Monika Kwas Młynarczyk reprezentująca mieszkańców zrzeszonych w grupie na Facebooku Asfalt na Kaczorówce.
Zarząd Dróg tłumaczy, że chcąc rozwiązać problem, trzeba wybudować nową drogę, a na to nie ma pieniędzy w przyjętym budżecie. "Jeśli wybudujemy nową drogę asfaltową, musimy mieć nową kanalizację deszczową. Jak nie to deszcz zacznie zalewać mieszkańców. To powiązane" - mówi Michał Pyclik.
Mieszkańcy sugerują wykonanie korytka wzdłuż drogi, tak by woda mogła swobodnie płynąć nim do kanalizacji. To tańsze rozwiązanie. Chcą spotkać się w tej sprawie z przedstawicielami miasta.