Ulisses ma w ogóle trudną reputację
„Czytam tę książkę od dawna i to nowe tłumaczenie dało mi po raz pierwszy taką pełną przyjemność wejścia w tę historię i wejścia też w emocje” – mówił w Radiu Kraków Michał Borczuch.
Dodaje, że Joyce otworzył i poszerzył temat monologu wewnętrznego, czyli temat i zabiegi, które nie są obce Borczuchowi i które znamy z innych jego spektakli. „My też z tym pracujemy bardzo dużo w tym spektaklu. Monolog wewnętrzny jest czymś, co jest zdesynchronizowane z tym, jak działa ciało, logika sytuacji, rzeczywistość” – tłumaczy.
Michał Borczuch uważa, że „Ulissess” nie stałby się dziełem w takim wymiarze, gdyby nie właśnie te perspektywy wewnętrzne. Ogromne zasługi oddaje też najnowszemu tłumaczeniu Macieja Świerkockiego. „Zachęcam do spróbowania tej książki w tym tłumaczeniu, bo to naprawdę otwiera na energię, humor Joyce'a, jakąś jego przewrotność. To nie jest lektura dla kogoś, kto chce wszystko zrozumieć” – mówi.
Nie jestem ani takim czytelnikiem, ani widzem. W teatrze, i w kinie, i w literaturze czuję się dobrze, kiedy czasem się po prostu gubię
- podkreśla Michał Borczuch.
Sięgamy po pewną prostotę tej historii
Autor adaptacji dzieła Joyce’a w Teatrze im. Słowackiego mówi otwarcie: nie chcemy podnosić poprzeczki lub opowiedzieć całego „Ulissessa”, bo nie temu służą właśnie adaptacje sceniczne literatury.
„Nie jest tak, że chcemy teraz zamotać jeszcze bardziej, żeby już ten „Ulissess” stał się jakimś kompletnie nieczytelnym manuskryptem. (…) Pracuję nad rzeczami, gdzie czuję mocny, konkretny impuls” – mówi w rozmowie z Radiem Kraków.
Zadaniem sztuki – według reżysera – nie jest tłumaczenie świata, ponieważ sztuka powinna tworzyć pewną alternatywę dla rzeczywistości, w której jesteśmy.
Trudno jest w świecie tak dynamicznym, pogmatwanym i tak zafałszowanym na wielu poziomach – mówi - oczekiwać od tego, żeby teatr był tylko teatrem.
„Że wiadomo o czym jest i wiadomo po co jest, jest w gruncie rzeczy wrzucaniem sztuki do tego samego wora, w którym teraz po prostu jesteśmy wszyscy, będąc w mediach społecznościowych Elona Muska i zastanawiając się co zrobić, żeby teraz z nich uciec, żeby nie podpisywać się pod faszyzmem. Ja to rozgraniczam” – podkreśla Michał Borczuch.