Radio Kraków
  • A
  • A
  • A

Miasto nieidealne. Nowa Huta – socrealistyczna, francuska, mieszczańska

Czego nie udało się dokończyć? Co skreślono? Jak modyfikowano wizje? I czy na pewno Nowa Huta była miastem socrealistycznym w 100 procentach? Oto opowieść o małych i dużych porażkach – trochę urodzinowa, bo w tym roku dzielnica obchodziła 75. urodziny

Wojciech Łoziński/Miastoprojekt/Muzeum Krakowa. Cyfrowy Thesaurus. Projekt centrum administracyjnego kombinatu

„Ruszają w przyszłość domów okręty/ w zbożu wyrasta miasto./ Huta z tysięcy naraz fundamentów/ dźwiga się łuną ceglastą. Spójrz dziewczyno z wiadrem przy/ Studni na tor kolei w sadzie./ W cieniu żurawia zrozumieć trudniej/ plan, co tu rękę kładzie./ Na skraju żyto chabrami mruga,/ a dołem bagry kopią. Łatwiej zrozumieć techniki cuda/ bezrolnym wczoraj chłopom./ Duch rewolucji iskry rozdmucha,/ przetopi najlichszą rudę./ Jeżeli z ziemią udała się próba/ i z ludźmi musi się udać”

To fragment wiersza Andrzeja Brauna „Budowa Nowej Huty”.

Jest jednym z wielu wierszy, w których poeci opisują sztandarową inwestycję Planu Sześcioletniego. Czy tak bardzo im się podobała? Jednym tak, innym wcale. Władza ludowa kazała opiewać, sławić, zachwycać się. Pisali o Nowej Hucie poeci, pisarze, dziennikarze – wiersze, piosenki, opowiadania, reportaże (od Mrożka po Szymborską). Albo bardziej wprost: poematy przemysłowe.

 

Dziury w ścianach wypchane kufajkami

Problem  w tym, że Nowa Huta była idealna tylko na papierze – widział to Adam Ważyk, który napisał „Poemat dla dorosłych”, a potem Ryszard Kapuściński („To też jest prawda o Nowej Hucie”). Było pewne, że tam, gdzie ludzie bez korzeni, gdzie buzuje krew, prężą się muskuły, idealnie nie będzie. Za to projekt urbanistyczny był bez skazy, a właściwie mógł być.

Nowa Huta rosła, pęczniała, nasycała się blokami, budynkami użyteczności publicznej, przecinały ją szerokie ulice. Wszystko było prawie, jak od linijki. „Prawie” jest ważne – zapowiada ludzki błąd. I te się zdarzały. Bo jak budować miasto, kiedy w życiu nie trzymało się w ręce kielni, nie stawiało się ścian i nie układało parkietu? Junacy mieli jakieś kursy, szkolenia, ale kto w życiu cegły nie widział, bo jego chata drewniana, szybko nie nauczy się tynkowania i stawiania ścian.

Więc rosło nowe miasto. A jak rosło, to zżerało państwowy budżet. Trzeba było ciąć. Zaczęło się od drobiazgów – tu beton zamiast parkietu, jedno okno mniej (najlepiej w kuchni, bo w kuchni stoi się przy garach, a nie patrzy przez okno, więc zrozumiałe), gorszej jakości drzwi, prawie tekturowe; ściany krzywe (poprawki kosztują), tynk kiepskiej jakości; dziury w  ścianach wypełniane tym, co było pod ręką – kufajkami, gumowcami, gazetami, butelkami po wódce (wiele dekad później te cuda odkryją dzieci i wnuki pierwszych budowniczych Nowej Huty).

Tadeusz Ptaszycki, główny projektant miasta Nowa Huta, musiał skreślać. Stawiał krzyżyki na oszałamiających wizjach, wyrzucał do kosza to, co miało zamykać poszczególne projekty, dopełniać całość. Co wymazano gumką?

Leszek J. Sibila pisał o placu Centralnym (w katalogu do jednej z wystaw poświęconych architekturze Nowej Huty): „Na jego środku miał znajdować się obelisk w kształcie iglicy, podkreślający centralność placu (lub jego więź z kombinatem hutniczym). (…). Południową ścianę placu zamykać miał teatr wraz z flankującymi go budynkami domu kultury o kubaturze około 60 tys. m. sześć. wzniesiony na skarpie dawnego koryta Wisły, ozdobiony monumentalna kolumnadą. Przewidziano w nim salę teatralną, biblioteki, świetlice i czytelnie. Bryła teatru miała posiadać zwartą zabudowę na planie prostokąta, otoczoną biegnącymi wzdłuż wszystkich elewacji krużgankami o dwóch kondygnacjach. Z tego kompleksu budynków tarasowe zejście prowadziłoby do Centralnego Parku Kultury, wyposażonego w trzydziestotysięczny stadion, sztuczne jezioro, baseny pływackie, boisko sportowe itd.”.
Miało być, nie będzie.

 „Przyjęty przez Komisje Finansów, Budżetu i Planu Prezydium MRN w Krakowie budżet dla Nowej Huty na rok 1951 zamyka się kwotą 8 481 251 zł. Z tego 2 109 580 zł przeznaczono na inwestycję w dziedzinie zdrowia, handlu oraz gospodarki komunalnej i mieszkaniowej. Kwota ta nie obejmuje oczywiście wydatków pokrywanych przez głównych inwestorów. Np. nowo wybudowane pomieszczenia sklepowe jako główny inwestor oddaje ZOR a z funduszów DRN pokrywa się tylko urządzenia wnętrz” (Tadeusz Gołaszewski, „Kronika Nowej Huty”).

Był czerwiec 1951 roku.

 

Kto wpuścił Le Corbusiera do socrealistycznego miasta?

Nie ma pieniędzy, nie ma materiałów, praca stoi w miejscu, plac Centralny przysypia. A musiał powstać - na bogato, z kamiennymi okładzinami na ścianach, arkadami do samego nieba, loggiami. Jak wizytówka i symbol, to nie ma zmiłuj.

Ale skreślono nowohucki Ratusz, który miał stanąć w Parku Południowym (dzisiejszy park Ratuszowy), i towarzyszący mu kompleks budynków. Autorem projektu był Tadeusz Janowski, zrealizowano go w niewielkiej części.

W 1954 roku na budowach nowohuckich osiedli władza ludowa wprowadziła pierwszy stopień uprzemysłowienia – tradycyjne materiały zastąpiono prefabrykatami, były po prostu tańsze. Po 1956 roku władza zmieniła podejście do planowania urbanistycznego i architektonicznego. Marta i Janusz Ingardenowie (z zespołu Tadeusza Ptaszyckiego) zaprojektowali blok szwedzki, który z ideą socrealizmu niewiele miał wspólnego.

Pisze o tym Marta Smaga (szlakmodernizmu.pl): „Blok zaprojektowany został według pięciu zasad architektury nowoczesnej Le Corbusiera. Zastosowano tu wolny plan dzięki konstrukcji szkieletowej, co pozwoliło uzyskać możliwość dowolnego rozplanowania pomieszczeń. Wprowadzono elementy domu na słupach, w ten sposób uwolniono parter. Ponadto zaproponowano wolną elewację, co dało możliwość zastosowania szerokich pasów okien dających maksymalną ilość światła. Niestety nie udało się wprowadzić dachu-tarasu, który stanowiłby dodatkową powierzchnię rekreacyjną”.

Jak to w ogóle możliwe, że w socrealistcznej Nowej Hucie pojawiła się Szwecja, francuz Le Corbusier (nazywany „papieżem modernizmu”) i Francja (w dzielnicy zbudowano też blok francuski)? Przyszła „odwilż gomułkowska”, partia zmieniła politykę wewnętrzną, zapowiedziała destalinizację i „demokratyzację systemu komunistycznego”. A poza tym – ekonomia. Socrealizm w architekturze okazał się za drogi.

W Nowej Hucie wprowadzono drugi stopień uprzemysłowienia - budownictwo wielkoblokowe. Mnie cegieł, więcej ścian nośnych z elementów wielkogabarytowych. Same oszczędności.

 

Idealna w połowie

Jak wyglądałaby Nowa Huta, gdyby udało się zrealizować każdy projekt? Pewnie byłaby jeszcze bardziej monumentalna, ściśnięta, przytłaczająca. Nikt by nie chciał Magnitogorska pod Krakowem.

Więc Nowa Huta nie jest miastem idealnym. Była nim tylko w partyjnej wizji. Miała pogrzebać krakowski ład urbanistyczny, a przecież zespół Ptaszyckiego inspirował się kamienicami w centrum miasta, kiedy projektował nowohuckie bloki.

Miasto idealne udało się w połowie. I to jest ta połowa, która doceniają mieszkańcy – wygodne osiedla, ład przestrzenny, zieleń, samowystarczalna codzienność.

Logo Krakow_H_rgb.jpg (78 KB)

MK_logo_czarne.jpg (258 KB)

Tematy:
Autor:
Renata Radłowska

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię