Jak twierdzi dr Walasz, wędkarze, zarzucając wędki, zahaczają linkami o drzewa, a te stanowią później śmiertelne pułapki dla ptaków.
Wędkarze łowią przy pomocy żyłki wędkarskiej, na której końcu jest haczyk i ciężarek. Zarzucają tę wędkę jak najdalej się da, czyli tak jak tam, gdzie chcą. Okazuje się, że mogą zarzucać tak daleko, że żyłka zaczepia się o krzewy, czy drzewa na terenie tych wysp i oczywiście żyłka jest wtedy zrywana. W tę żyłkę plączą się mewy, które potem albo zawieszają się na gałęziach na tych żyłkach, albo na ziemi i giną. Taki przypadek mieliśmy wczoraj
- mówi Kazimierz Walasz i dodaje, że jego zdaniem powinien zostać wprowadzony zakaz wędkowania w okolicach miejsc, gdzie występują mewy.
Na to nie zgadza się prezes Małopolskiego Związku Wędkarzy. Paweł Chmiela przekonuje, że w większości linki zwisające z drzew ptaki przyniosły same, tworząc swoje gniazda. Mimo to będzie apelował do wędkarzy o zachowanie ostrożności podczas łowienia.