"Mam wrażenie, że funkcjonuje lobby, które na trasie do Morskiego Oka chce wprowadzenia ekologicznego transportu" - mówił w porannej rozmowie Radia Kraków starosta tatrzański. Bronił też górali. "Koń to nie maszynka do zarabiania pieniędzy, jest dla nich jak członek rodziny" - przekonywał Andrzej Gąsienia Makowski.

Starosta nie wykluczył, że na drodze do Morskiego Oka pojawią się pojazdy elektryczne. "Mogłyby wspomóc pracę koni i wozić turystów na części trasy" - mówił starosta tatrzański w Radiu Kraków.




Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz ze starostą tatrzańskim, Andrzejem Gąsienicą Makowskim.

Jaka pogoda w Zakopanem? Wielu krakusów wybiera się pod Tatry na długi weekend.

- Zapraszamy, mamy nadzieję, że to, co było w nocy, te deszcze się przesunęły i weekend będzie piękny. Można skorzystać z wielu atrakcji: jest stół europejski, Sabałowe Bajania, Święto Lasu. Wydarzeń jest wiele. To okres, kiedy odwiedza się w górach sanktuaria maryjne. Jest coś dla ducha i dla ciała. Ma być pięknie w sobotę i niedzielę.

Co by pan poradził tym, którzy się wybierają do Morskiego Oka? Powinni iść piechotą czy pojechać fasiągiem?

- Jak się kto czuje. Kto ma siłę i czas, niech idzie a dla innych osób jest transport dorożkami. To jest po to, żeby doświadczyć kontaktu z góralem i koniem. Te przejażdżki są nagłaśniane, czasami słyszymy mocne lobby ekologicznego transportu, ale musimy to rozważyć. Zdecydują ludzie.

Obrońcy zwierząt zapowiadają blokowanie drogi do Morskiego Oka. Oni uważają, że konie nie doświadczają obcowania z przyrodą. Parę dni temu kolejny koń padł na tej drodze.

- Ten koń to pierwszy od 20-30 lat, który padł przy dyszlu. Specjaliści mówią, że to nie było z wysiłku.

Może specjalistką nie jestem, ale jak koniowi pękła aorta, to chyba może się to zdarzyć z wysiłku.

- Młodzi ludzie też umierają czasami w różnych sytuacjach. To nie jest kolejny koń. Był przykład dwa lata temu. Takie przypadki są. Praca jest różnie podzielona. Niektórzy pracują w kopalniach a niektórzy umysłowo. Nie można generalizować. Koń dla fiakra to członek rodziny. On ma imię, z nim się rozmawia. Nie jest tak, że to jest wykorzystywany automat do zarabiania. Nie tylko góral zarabia pieniądze. Jest cały łańcuch podmiotów, które są tym zainteresowane.

A może zamiast fasiągów powinny być dorożki? Tak już kiedyś było. Dawniej były dorożki i tam siedziały 4 osoby. Koniom było lżej.

- Dawniej nie było innych opłat. Dzisiaj taka sytuacja jest. W ciągu ostatnich lat słyszymy głosy, które płyną. Są podejmowane działania. Jako zarząd drogi zrobiliśmy nową nawierzchnię. Pamięta pani starą drogę? Wszędzie były dziury. Teraz jest asfalt. Działalność jest monitorowana, ale można wiele rzeczy jeszcze poprawić. Są nowe wozy, konie są chipowane. Może dojdziemy do sytuacji, że będzie hybrydowy przewóz.

Hybrydowy koń?

- Może nie. Ja jeżdżę na rowerze z akumulatorem. Trochę ja kręcę a trochę akumulator. Może się będzie dało wspomóc konie. To nie jest zamknięta sprawa.

Poważnie pan mówi o tych elektrycznych silnikach? Są jakieś badania i próby?

- Patrzę przez pryzmat rowerów. Może się uda. Nie wiem.

Próbuje ktoś?

- Będą takie rozmowy z instytutami, żeby rozważyć, czy to możliwe. Musi być jeszcze szczegółowe monitorowanie. Co kilometr może być sprawdzane, czy ktoś przyspiesza czy nie. Można mieć przejazd pod kontrolą. To pomoże w poprawie jakości tej usługi.

Ten sezon jest wyjątkowo trudny dla ratowników. Co pan sądzi o pomyśle obowiązkowego ubezpieczenia dla tych, którzy idą w góry?

- Problem nie jest dzisiejszy. On wraca. Czasem jest dużo nieodpowiedzialnych wyjść turystów. Taki kierunek powinien być podjęty. Jak ktoś wybiera trudne przejścia, to lepiej, żeby się ubezpieczył. Europa to ma. Nie będzie to dodatkowym obciążeniem dla gościa, który zapłaci za bilet z ubezpieczeniem a będzie miał pewność usługi z lepszym sprzętem. TOPR cały czas musi inwestować w sprzęt.

Jak pan się zapatruje na to, że w ciągu tego weekendu na Podhale ONR zaprosił faszystów z całej Europy? To dobra wizytówka Zakopanego?

- Żyjemy w wolnym kraju. Nie możemy powiedzieć, żeby ktoś nie przyjechał. Tatry są otwarte na wszystkich.

Narodowcy niekoniecznie są otwarci. Oni piszą: „Znać Murzyna i Cygana nasza duma nie pozwala. My ich wszystkich wypędzimy”.

- To są hasła nieprzyjemne, ale jak oni widzą inne osoby, które się normalnie zachowują, to nie trzeba być agresywnym. Są spojrzenia skrajne, ale oni też muszą zobaczyć, że nie jesteśmy zamknięci. To byłby zły precedens jakbyśmy zabronili im wjazdu.

Czyli chce pan cywilizować ONR przez otwarte podejście?

- Może nie aż tak. Nie chciałbym zamykać Zakopanego. Ludzie powinni się spotykać.

Myśli pan, że jak czarnoskóry obywatel USA spotka w Zakopanem człowieka, który głosi takie hasła, to coś dobrego z tego spotkania wyniknie?

- Jak spotkanie będzie przyjazne, to nie musi być agresji. W pewnych rzeczach musimy się spotykać. Jak oni się spotkają na ulicy i nie będzie elementów agresji z obu stron, to nie będzie niczego wielkiego. Wszystkim potrzeba uspokojenia. Zapraszamy w góry. Musimy się otwierać na innych.


Prasę przeglądał Juliusz Chrząstowski: