Jak wyjaśnia Magdalena Sroka, wiceprezydent Krakowa i przewodnicząca Komitetu "Kraków 2022", cały proces starania się o igrzyska, który zaplanowany był na kilka lat miał kosztować 48 milionów złotych.

- Projekt realizujemy od ponad półtora roku - dodała wiceprezydent Krakowa - Nie oznacza to jednak, że wydaliśmy całą zaplanowaną kwotę.

Co ważne, po przeanalizowaniu kontraktu ze szwajcarską firmą, która miała pomóc Krakowowi w ubieganiu się o Igrzyska, prawnicy krakowskiego magistratu stwierdzili, że nie będzie kar związanych z wycofaniem się z olimpijskiego wyścigu. Kraków nie będzie musiał płacić odszkodowania, miasto poniesie jedynie koszty dotychczas przeprowadzonych prac. Sroka wyceniła je na milion złotych.

W sumie starania o igrzyska pochłonęły około 11 milionów złotych. Sam Kraków wydał około trzech, reszta pochodziła od rządu, a także z budżetów województwa i pozostałych gmin zaangażowanych w starania.

Żadnemu z tych podmiotów Kraków nie zamierza zwracać pieniędzy. Jak twierdzi Sroka, jednym z warunków przyznania Polsce igrzysk jest poparcie społeczne. Referendum pokazało, że tego poparcia nie ma, więc Kraków i tak nie zostałby wybrany przez MKOL.