- Po pierwsze uznaję ten wynik wyborów. Prezydentem jest Miszalski. Po drugie nie pogratuluję mu, bo ten wynik został osiągnięty również dzięki bardzo brudnym zagrywkom. Podam przykład. Był filmik wypuszczony w piątek, który pokazywał, że zamaskowane osoby w kominiarkach i pod osłoną nocy niszczyły nasze materiały wyborcze i taranowały potem samochód. To metody gangsterskie. Trudno pogratulować komuś, kto osiągnął cel między innymi dzięki takim zachowaniom swoich współpracowników czy wyborców - mówi Gibała.
Jak dodał, jego klub nie ma zamiaru wchodzić w żadne koalicje z Platformą Obywatelską, która uzyskała większość mandatów w Radzie Miasta. Kraków dla Mieszkańców nie będzie również zabiegał o żadne stanowiska w magistracie.
Gibała podkreślił, że jest otwarty na rozmowy, jeśli Miszalski ze swoimi radnymi go do takich oficjalnie zaproszą. Chodzi między innymi o wiceprzewodniczących rady, których jest przewidzianych trzech. Każdy klub w radzie, a są trzy, powinien zaprezentować swojego kandydata na to stanowisko.
Łukasz Gibała dodał także, że razem z pozostała szóstką radnych Krakowa dla Mieszkańców, będą pilnować działań prezydenta i przy okazji zamierzają walczyć o realizację swoich postulatów.
W poniedziałek Łukasz Gibała wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że niewiele zabrakło do zwycięstwa.
- Wyniki dowodzą, że jesteśmy głosem połowy mieszkanek i mieszkańców Krakowa. Naszym celem jest i będzie, żeby ten głos był słyszany i szanowany. Stajemy do tego zadania z wdzięcznością za każdy z 128 269 głosów. Kraków jest jedynym dużym polskim miastem, w którym do końca w wyścigu prezydenckim udział brało niezależne środowisko polityczne – bez wsparcia całej machiny, jaką dysponują największe partie. Z całej tej drogi, jaką razem przeszliśmy, jestem bardzo dumny - dodał.
Łukasz Gibała nieznacznie przegrał prezydenturę w Krakowie z Aleksandrem Miszalskim z Koalicji Obywatelskiej. Różnica wyniosła niespełna 5,5 tysiąca głosów.