"Tak naprawdę każdy może ubiegać się o wpis na tę listę"

Michał Niezabitowski, dyrektor Muzeum Krakowa, zauważa w rozmowie z Radiem Kraków, że przede wszystkim powinniśmy pamiętać, że mamy dwie listy: krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego oraz tę reprezentatywną listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości. Droga do wpisu na tę drugą listę jest długa i wyboista. „I słusznie” – mówi nasz gość.

„Krajowa lista niematerialnego dziedzictwa rozwija się pięknie. Każdy, kto twierdzi, że to czym się zajmuje, tradycja, którą pielęgnuje, ma taki charakter, że może ubiegać się o taki wpis, może to zrobić. Od tego są eksperci, rady, by to zbadać i o tym orzec” – tłumaczy Niezabitowski.

Dorożkarstwo czy też transport konny w Krakowie wpisany jest w krajobraz miasta już od wieków. Obrońcy zwierząt wskazują jednak, że nie chodzi o zachowanie tradycji dorożkarstwa zachowanie procederu wykorzystywania koni do ciągnięcia dorożek z turystami w Krakowie. „Procederu bardzo opłacalnego” – dodają przedstawiciele Krakowskiego Stowarzyszenia Obrony Zwierząt (KSOZ).

Dorożkarze chcą wpisu na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Jest sprzeciw obrońców zwierząt

"Czy dorożkarze są częścią tego miasta, czy też jest to tylko biznes stylizowany na przeszłość?"

„Dorożkarstwo jako zjawisko niewątpliwie jest dziedzictwem. To, czy jest dziedzictwem w takim sensie, jak rozpatruje to konwencja UNESCO – tutaj w grę wchodzi przynajmniej kilka czynników” – tłumaczy Michał Niezabitowski. „Czy jest to zjawisko wielopokoleniowe? Czy jest to umiejętność przekazywana z pradziada na dziada, z ojca na syna? Czy, ci którzy to realizują, robią to wyłącznie z powodów komercyjnych, czy też niejako noszą to w sobie? Na przykład szopkarze krakowscy przez cały rok wykonują szopki. Robią to z jakiejś wewnętrznej siły, przekonania, że to jest ważne” – wskazuje dyrektor Muzeum Krakowa. „Pojawia się pytanie, czy dorożkarze są częścią tego miasta, czy też jest to tylko biznes stylizowany na przeszłość? Mówi się, że to taka cepelia, nie umniejszając ludziom pracującym w cepelii” – odpowiada Niezabitowski.

„Nie mogę oceniać tego, że ktoś prowadzi biznes, płaci podatki. Tylko jakim kosztem? I na ile rzeczywiście dobrostan zwierząt jest w tej sprawie naruszony? Na to zwracają uwagę obrońcy zwierząt i trzeba to docenić. Natomiast, jeśli dorożkarze dbają o ten dobrostan, a ich działalność bierze się z wewnętrznego DNA i chęci pielęgnowania tradycji z pokolenia na pokolenia, to wtedy mamy do czynienia z inną kategorią. A turystyczny element nie jest komercyjną grą w mieście, a jakimś kawałkiem smaku tego miasta” – komentuje Niezabitowski.

"Dzisiejsze dorożki mają niewiele związków z tymi z przeszłości"

Jak podkreśla, dyrektor Muzeum Krakowa, wpis na listę niematerialnego dziedzictwa nie daje żadnych konkretnych korzyści. „Szopki krakowskie, Lajkonik, flisacy, bractwo kurkowe – doceniamy, opiekujemy się tradycjami. Ale z tego tytułu nie należą się żadne dotacje. Uznajemy to tylko jako wartość” – podkreśla.

„Musimy odpowiedzieć sobie na pewno na pytanie, zdecydować, co takiego z przeszłości warto zachować i to w niezmienionej formie. Czy współczesna forma dorożki jest formą historyczną? Wielokrotnie w tej sprawie wyrażałem wątpliwości. Dorożka stojąca dziś na Rynku ma bardzo niewiele związku z tym, jak dorożki kiedyś wyglądały” – komentuje Michał Niezabitowski.

Dorożki na Rynku Głównym i na ulicach w centrum Krakowa są jednym z najbardziej charakterystycznych elementów krajobrazu miasta i jedną z atrakcji turystycznych.

Krakowskie dorożki były jednym z elementów kampanii w wiosennych wyborach na prezydenta Krakowa. Kandydaci nie byli zgodni co do przyszłości tej tradycji. Padł wówczas m.in. pomysł, aby wprowadzić dorożki elektryczne.