O 19.00 protestujący zgromadzili się na krakowskim Rynku Głównym. Przy Wieży Ratuszowej rozwinęli biało - czerwone flagi i transparenty z hasłami, krytykującymi pracę PKW. Domagali się unieważnienia wyników ostatnich wyborów, które ich zdaniem zostały sfałszowane.

"Wyniki wyborów samorządowych to kpina z obywateli" - powtarzali protestujący, skandowali też "Sierpem i młotem w zieloną hołotę". Po chwili protestujący pomaszerowali przed Urząd Wojewódzki w Krakowie, gdzie swoją siedzibę ma Wojewódzka Komisja Wyborcza, która liczyła głosy w wyborach samorządowych.

"Mamy setki doniesień o przypadkach, gdy ktoś zagłosował ze znajomymi na kolegę, a ten miał zero głosów" - podkreślali organizatorzy marszu. Podkreślali też, że problemy z systemem liczącym głosy powodowały chaos. Przez to, ich zdaniem, protokoły mogły pozostać przez jakiś czas bez nadzoru.

Uczestnicy protestu nie wierzą w dobry wynik Polskiego Stronnictwa Ludowego. Oskarżają członków komisji o fałszowanie kart do głosowania i "dopisywanie krzyżyków", przez co PSL zdobył wysokie poparcie. Przewodniczący marszu, Grzegorz Piątkowski z Polski Razem zapewnił, że nie dopuści do legalizacji wyniku wyborów i złoży w PKW petycję w tej sprawie.

Podobny marsz odbył się też w Warszawie. Tam protestujący wtargnęli do siedziby PKW. Komisja musiała przerwać pracę.

 

 

Teresa Gut