Srebrny pył opadł na parpety i ławki Nowej Huty podczas długiego weekendu majowego. Choć wyglądał widowiskowo, mocno zaniepokoił mieszkańców. Zastanawiali się bowiem czy pył mają też w płucach.

Jak się okazało, pył w powietrzu był efektem ubocznym czyszczenia wielkiego pieca kombinatu. Choć inspektorat ochrony środowiska zapewniał, że nie jest szkodliwy, była to kropla, która przepełniła czarę goryczy. Dwa tygodnie wcześniej wyszło na jaw, że w ciągu roku w kombinacie doszło do kilkunastu awarii, podczas których do atmosfery wyemitowanych zostało kilka ton szkodliwego pyłu.

W związku z tym część radnych chce szczegółowego monitorowania huty. Nie wszyscy są jednak zdania, że awarie były katastrofą ekologiczną. "Nie ma o czym rozmawiać. Z pieców węglowych to jest 850-900 ton emisji pyłów rocznie. To 180 razy więcej. Te 5 ton to około 0,5% emisji z palenisk domowych" - mówi prof. Marek Dziermagowski, jeden z uczestników posiedzenia.
 
 "Mamy pozwolenie na emitowanie 1,5 tys ton pyłów, a emitujemy niecałe 300" - przekonywała podczas spotkania Jolanta Zawitowska z ArcelorMittal. Władze kombinatu zapewniają, że robią wszystko, żeby do sytuacji awaryjnych w hucie nie dochodziło.

 

 

 

 

 

(Karol Surówka/ko)