Potwierdziły się też informacje, że do 9 kobiet, które złożyły skargę na dyrektora sceny... dołączają kolejne...
Są to kobiety z teatrów w całej Polsce. Dyrektor Bagateli odwiedzał bowiem inne placówki, gdzie gościnnie reżyserował spektakle. Jak powiedziała aktorka Alina Kamińska, przeciwko dyrektorowi zdecydowało się już wystąpić 16 kobiet. Dodała, że pokrzywdzonych może być jeszcze więcej.
Artystki przyznają, że oprócz ogromnego wsparcia, które napłynęło do nich z wielu stron... musiały zmierzyć się także z olbrzymią falą hejtu. Kamińska ma żal do władz miasta, że ich personalia zostały ujawnione dyrektorowi. Kobiety, które razem z nią interweniowały u prezydenta były później wzywane do przełożonego, aby w obecności kadrowej opowiadać o tym, co zarzucają swojemu pracodawcy. Z drugiej strony podkreśliła, że jest wdzięczna za olbrzymie wsparcie, które okazał im Urząd Miasta.
Byłyśmy w całkowitej zależności od dyrektora; ofiara molestowania ma natychmiast poczucie winy - mówiła podczas czwartkowego briefingu prasowego Alina Kamińska, jedna z grupy kobiet, które zarzucają dyrektorowi Teatru Bagatela Henrykowi Jackowi Schoenowi molestowanie.
Podczas czwartkowego briefingu prasowego dotyczącego sytuacji w Teatrze Bagatela w Krakowie, głos zabrała aktorka Alina Kamińska. To jedna spośród dziewięciu kobiet, które w piśmie do prezydenta Jacka Majchrowskiego zarzuciły dyrektorowi instytucji Henrykowi Jackowi Schoenowi molestowanie i mobbing. Krakowska prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Kamińska odniosła się do tego, że nazwiska podpisanych pod pismem kobiet, zostały udostępnione dyrektorowi Bagateli. "Dwukrotnie usłyszałam, że wszystko odbędzie się w zaciszu gabinetu prezydenta. Na spotkaniu, na którym byłyśmy z koleżankami (...), powiedziałam, że bardzo chciałybyśmy, że oczekujemy, iż nasze nazwiska nie zostaną dyrektorowi pokazane" - mówiła.
Jak dodała, ujawnienie nazwisk to dla nich "szok i wielkie zdumienie". "Zostałyśmy pozostawione same sobie i w pełnej dostępności dla tego człowieka, który zaczął nas dręczyć telefonami, wzywając nas po kolei na spotkania" - powiedziała.
Według jej relacji, spotkania te miały się odbywać w obecności pracownicy kadr, a kobiety musiały opowiedzieć dyrektorowi o jego własnych zachowaniach, które uznawały za niestosowne. Zdaniem Kamińskiej, była to sytuacja, w której "oprawca przesłuchuje swoje ofiary".
Jak mówiła - i jak też wynika z informacji medialnych - zgłaszają się do niej kolejne kobiety, które miały mieć "tego typu styczność" z dyrektorem Bagateli. Poinformowała, że zdecydowała się ujawnić i zająć sprawą, kiedy się dowiedziała, że przemoc dotknęła również jej młodsze koleżanki.
"Byłyśmy w całkowitej zależności i poległości od naszego dyrektora. Ofiara molestowania ma natychmiast poczucie winy - i tak było w naszym przypadku" - mówiła. Zaznaczyła, że ujawnienie tej sprawy "ciąży przeogromnie" na życiu jej i jej koleżanek, a także stawia pod znakiem zapytania ich dalszą karierę zawodową.
W rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że kobiety otrzymują wiele dowodów wsparcia, a po ich stronie stanął "ogrom dyrektorów teatrów czy zespołów teatralnych". "Tę drogę podjęłyśmy dla innych kobiet. (...) Mamy nadzieję, że jako pierwsze przecieramy ścieżkę następnym" - zadeklarowała.
Przyznała, że po ujawnieniu sprawy pojawiły się także głosy krytyczne, m.in. dotyczące twierdzeń, jakoby do nadużyć miało dochodzić przez całe lata, a ujawnione zostały dopiero teraz. "Ogarnia nas zdumienie, że w ogóle na to pozwoliliśmy, że dopiero teraz podnosimy głowę i budzimy się w nowej rzeczywistości. Mamy nadzieję, że z korzyścią i konsekwencją dla całej Polski" - opowiadała aktorka.