Zgodnie z środowymi danymi Ministerstwa Zdrowia minionej doby testy potwierdziły 2085 nowych zakażeń SARS-CoV-2 (wykonano 43,6 tys. testów), zmarły 33 osoby. Dobę wcześniej potwierdzono 1325 (wykonano ponad 44,6 tys. testów), zmarło 46 osób. Miesiąc temu o tej porze testy (21,3 tys. testów) dały pozytywne wyniki u 183 osób, nie było przypadków śmiertelnych. Eksperci sygnalizowali, że jesienią nastąpi wzrost zakażeń.
Takiego wzrostu można było się spodziewać. To nie jest niespodzianka

– powiedział w środę PAP dr n. med. Jerzy Friediger, dyrektor szpitala Żeromskiego w Krakowie i były doradca prezydenta Krakowa ds. ochrony zdrowia.
Jego zdaniem rosnąca liczba nowych przypadków SARS-CoV-2 jest spowodowana przede wszystkim niską wyszczepialnością.

Przypomnijmy, że wciąż ok. 50 proc. Polaków nie jest w pełni zaszczepionych. Także w naszym szpitalu ponad 90 proc. pacjentów z covid to osoby niezaszczepione

 – powiedział i dodał, że hospitalizowani zaszczepieni to przede wszystkim pacjenci z obniżoną odpornością, cierpiący na inne schorzenia. Do krakowskiego szpitala Żeromskiego trafiają m.in. zaszczepione osoby z problemami nerek z sąsiadującego ośrodka dializ.



Na szczęście nie brakuje łóżek, teraz nie ma bardzo poważnych przypadków, wymagających wsparcia respiratora, jednak sytuacja jest dynamiczna i to się może zmienić z godziny na godzinę

– powiedział Friediger.

Jego zdaniem w szpitalu sytuacja jest "opanowana i do opanowania". Placówka i personel mają doświadczenia z minionych fal pandemii i wiedzą, jak przygotować się na nowe wzrosty liczby pacjentów.
Ostatecznie trudno prognozować, jak sytuacja się rozwinie. Ale w Małopolsce, pod okiem wojewody, staramy się sprostać trudnościom

– powiedział Friediger, który w środę brał udział w spotkaniu wojewody z przedstawicielami szpitali, które mają oddziały dziecięce. Kolejne spotkanie planowane jest za tydzień.
Dyrektor szpitala Żeromskiego zwrócił uwagę na sytuację dziecięcy oddziałów.

Rośnie liczba zakażeń zwłaszcza u dzieci. Ale nie chodzi tu tylko o infekcje koronawirusem. Niepokojący jest wzrost liczby tzw. "normalnych infekcji" dziecięcych. Tych infekcji jest więcej niż rok temu

– zauważył Friediger i ocenił, że skumulowała się u dzieci fala różnych zakażeń.
Zapytany o to, jak pójście dzieci do szkół wpłynęło na wzrost liczby zakażeń koronawirusem i innymi wirusami, odpowiedział, że szkoły są wśród przyczyn takiej sytuacji, ale trudno też – jego zdaniem – trzymać przez kolejne miesiące dzieci w domach na nauce zdalnej.

Na pewno trzeba się szczepić i przestrzegać zasad, o których już powszechnie wiadomo – dystans, dezynfekcja, maseczka

– powiedział Jerzy Friediger.