- To są takie granulki zapachowe, które uniemożliwiają dzikom przedostawanie się dalej. Niestety, ponieważ nasze dziki funkcjonują w mieście, gdzie jest dużo różnych zapachów, zupełnie na to nie reagują. To było rozsypywane w rejonie parku Maćka i Doroty, bo dużo osób tam chodzi - mówi Małgorzata Mrugała z Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa.

Mrugała przyznaje, że w obecnych warunkach prawnych urzędnicy mają związane ręce, jeśli chodzi o walkę z problemem. W magistracie działa zespół, który zajmuje się dzikami. Najbliższe posiedzenia będą poświęcone przygotowywaniu propozycji do rządu w tej sprawie.