Urzędnicy przekonują, że jeżeli ktoś ma coś do załatwienia w ścisłym centrum Krakowa - to najlepiej, żeby zaparkował właśnie przy Muzeum Narodowym. Ale teoretycznie są też inne sposoby. Można próbować znaleźć miejsce w strefie płatnego parkowania albo zostawić auto na jednym z kilku płatnych parkingów, które od lat działają w ścisłym centrum Krakowa. Testując wszystkie możliwości wcielimy się w rolę mieszkańca, który ma coś do załatwienia w okolicach Rynku Głównego i będzie potrzebował na to około dwóch godzin. Sprawdzimy, ile czasu zajmie mu dotarcie na Rynek. I ile będzie musiał za to zapłacić.

Fot. P. Krawczyk

Parking przy Muzeum Narodowym - komfortowo, ale najdalej od Rynku

Rzeczywiście, od momentu, kiedy podziemny parking zaczął być płatny, zainteresowanie drastycznie spadło. Do tej pory codziennie wszystkie miejsca były zajęte. Dziś ze 150 wolnych jest aż... 125. Nie ma więc najmniejszych problemów z zaparkowaniem. Za dwie godziny postoju zapłacimy 7 złotych (3 zł za pierwszą i 4 zł za drugą). Auto stoi pod dachem, więc mamy zapewniony komfort. Problem w tym, że trzeba jeszcze dotrzeć do Rynku.
Piechotą w obie strony zajmie nam to ok. pół godziny. Na załatwienie sprawy zostaje więc 1 godzi. 30 min. Można podjechać tramwajem, ale to dodatkowy koszt: 5 zł za bilet godzinny lub 5,60 za dwa bilety 20-minutowe. Jeśli doliczymy do tego czas oczekiwania na tramwaj, zyskamy niewiele czasu. Taniej jest więc pozostać przy dojściu do Rynku na piechotę.

Fot. K. Orski

Płatna strefa - ryzyko straty czasu

Szukanie miejsca w strefie płatnego parkowania zajęło nam ok. 5 minut. Znaleźliśmy przy ul. Garbarskiej, czyli niedaleko Plant. Możemy mówić jednak o szczęściu, bo wolnych miejsc w strefie jest jak na lekarstwo i równie dobrze moglibyśmy go szybko nie znaleźć. Wówczas stracilibyśmy czas na poszukiwania. Dwie godziny postoju w strefie kosztują 6.50 zł (3 zł za pierwszą i 3,5 zł za drugą). Oprócz tego, że nie znajdziemy miejsca ryzykujemy tym, że... ktoś nam może zarysować samochód.

Fot. K. Orski

Parking prywatny - najbliżej Rynku

Ostatnią opcją jest zaparkowanie na jednym z prywatnych, płatnych parkingów w centrum. Wybraliśmy ten przy ul. Karmelickiej, obok Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Parking podziemny przy Muzeum może mu pozazdrościć frekwencji. Ponad 100 miejsc jest zajętych, ale wolnych jest jeszcze co najmniej kilkadziesiąt. Nie ma więc problemów z zaparkowaniem. Godzina postoju kosztuje 3,50, więc za 2 godziny zapłacimy 7 zł (tak jak przy Muzeum). Dużym plusem jest odległość od Rynku. Jesteśmy praktycznie przy Teatrze Bagatela, więc do Rynku to zaledwie kilka minut marszu.
Minusem może być komfort, bo to parking otwarty, a wokół sporo błota i kałuż. Ale oszczędność czasu z pewnością rekompensuje te niedogodności. Poza tym, jeśli mówmy o dwóch godzinach na załatwienie sprawy, dla większości nie powinno być to dużym problemem.

Podsumowanie: czy parking podziemny jest potrzebny?

Ten krótki test pokazuje, że zaparkowanie w rejonie centrum Krakowa nie jest wielkim problemem, nawet jeśli zrezygnujemy z szukania miejsca w płatnej strefie. Na prywatnym parkingu przy Karmelickiej miejsce bez kłopotu można znaleźć. A w rejonie jest jeszcze kilka takich miejsc (Plac Biskupi, ul. Długa czy Dolnych Młynów). Ceny są niemal takie same jak w parkingu podziemnym, a do Rynku jest znacznie bliżej.

Może więc okazać, że budowa podziemnego parkingu za 15 mln zł wcale nie była taka konieczna. "Tego typu inwestycje to element polityki parkingowej, którą dwa lata temu przyjęła specjalną uchwałą przez radę miasta - tłumaczy Michał Pyclik z ZIKiT-u - Celem jest ograniczenie możliwości parkowania na powierzchni na rzecz parkowania pod ziemią. I w efekcie odciążenie ulic w centrum".

Na razie jednak władze miasta nie wypracowały konkretnego rozwiązania, jak to ograniczanie ma wyglądać. Zlikwidowano jedynie część darmowych miejsc parkingowych przy Błoniach (w dni powszednie w godzinach od 9.00 do 17.00), co spotkało się z niezadowoleniem wielu kierowców.
Kiedy powstaną kolejne takie parkingi (np. w Podgórzu albo przy Placu Inwalidów), być może znikną miejsca w płatnej strefie. A okoliczni mieszkańcy dostaną możliwość wykupienia abonamentów.
Aby miało to sens, cena musiałaby być identyczna, jak abonament mieszkańca w strefie, czyli 10 złotych miesięcznie (120 zł rocznie).

Miesięczny abonament przy Muzeum Narodowym kosztuje aż 320 zł. "Tu mamy zupełnie inną sytuację - przekonuje Jan Machowski z UMK - W tej okolicy nie ma zbyt wielu mieszkańców".

 

(Maciek Skowronek/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: