Straciliśmy wiele rodzimych gatunków roślin i zwierząt. Przez własną niefrasobliwość – sadziliśmy rośliny, których nigdy w Polsce nie było, bo nam się podobały. Efekt? Wygryzły rodzime gatunki. Tak z naszych łąk, dolin, obrzeży lasów zaczęły znikać sasanki, zawilce wielokwiatowe, torfowce (to dziś gatunki zagrożone, objęte ochroną). A świetnie ma się za to, na przykład, rdestowiec japoński, klon jesionolistny, jesion pensylwański, winobluszcz zaroślowy, czeremcha amerykańska. Nie wszystko jest jednak winą człowieka – wiele gatunków roślin podróżowało z nami (bez naszej wiedzy) na odzieży, butach, w bagażu. Coraz rzadziej spotykamy też zwierzęta: traszkę grzebieniastą, jaszczurkę zwinkę, modraszki, pazia żeglarza, gniewosza plamistego, kumaka nizinnego, zaskrońca.
Zarząd Zieleni Miejskiej przygotowuje program ochrony różnorodności biologicznej na terenach cennych przyrodniczo w Krakowie (finansowany ze środków unijnych i miejskiej kasy). O co w nim chodzi?
„Przywrócenie i ochronę siedlisk na terenach cennych przyrodniczo, w tym murawach kserotermicznych, łąkach świeżych i wilgotnych, zbiorowiskach roślin wodnych i szuwarowych; zapobieganie wypłycaniu, zanikaniu i nadmiernej eutrofizacji zbiorników wodnych; usuwanie roślin inwazyjnych oraz popieranie konkurencyjnych gatunków rodzimych” – tłumaczą urzędnicy. W praktyce: wykaszanie trzcinowisk, karczowanie, usuwanie gatunków inwazyjnych, usuwanie nagromadzonych namułów.
Bardzo ważnym aspektem bieżącego utrzymania zieleni jest wzmacnianie miejskiej bioróżnorodności. Kraków, jako jedno z pierwszych polskich miast, wysiewał choćby łąki kwietne, które w wielu miejscach zastąpiły monokulturowe trawniki. Takie działania prowadzić trzeba wielotorowo, a ochrona miejsc przyrodniczo cennych jest tutaj szczególnie ważna. To nie tylko ochrona poszczególnych gatunków roślin czy zwierząt, ale całych ekosystemów, które gwarantują ich przetrwanie
-tłumaczy Aleksandra Mikolaszek z ZZM.
Wartość projektu to ponad 3 mln zł, wkład Krakowa - 450 tys