Tadeusz Marek: Opowiedz proszę co poczułeś po pierwszym przeczytaniu scenariusza.

Filip Pławiak: Wiedziałem, że chcę w tym projekcie wziąć udział. To jest dla mnie zawsze bardzo ważne po takiej pierwszej lekturze. Wyobrażam sobie, czy to jest coś, co wzbudza we mnie emocje, czy to jest coś, co chciałbym zobaczyć na ekranie. I w tym wypadku te wszystkie rzeczy się ze sobą złożyły.

A pamiętasz, co to było takiego, co sprawiło, że sobie pomyślałeś, że tak, że to jest film, w którym na pewno chcesz wziąć udział i że to jest film, który sam chciałbyś zobaczyć na srebrnym ekranie?

No to pewnie głównie to, co wymieniłem już wcześniej, czyli emocje. Czyli to, że ta historia, która została napisana, niosła ze sobą mocny bagaż emocjonalny. Ten temat, który był poruszany i sposób, w jaki został poruszony też bardzo mi odpowiadał. Więc to wszystko po prostu jakoś na mnie zadziałało. No i też świadomość, że Marcin Koszałka będzie ten film reżyserował i robił zdjęcia. Pracując już wcześniej z Marcinem, wiedziałem, że to oznacza określoną jakość tego projektu, co też dla mnie jest bardzo ważne.

Tak, to był "Czerwony pająk". Zresztą istnieje taka legenda w Krakowie, że to wtedy tak naprawdę narodził się pomysł też zrobienia właśnie tego filmu górskiego. Natomiast zastanawiam się, czy ty domyślałeś się, że będziesz musiał się przygotowywać przez rok do tej roli. A mówiąc o przygotowaniach, mam na myśli jednak ciężką pracę w pocie czoła, pracę fizyczną.

Na początku się tego nie spodziewałem, bo pierwsze nasze rozmowy z Marcinem były o roli drugiego z braci. Dopiero po jakimś czasie pojawił się taki pomysł, żebym zagrał właśnie tego brata, który się też wspina. I po tym, jak ten pomysł się pojawił, dość szybko pojawił się kolejny, żeby tę całą wspinaczkę nakręcić jeden do jednego, dokładnie w tych miejscach, bez korzystania z dublerów. I zrobiliśmy testy takie sprawnościowe. Marcin też wiedział, że ja dość dużo sportów uprawiam. Andrzej Marcisz, który później mnie szkolił do tej wspinaczki, zdecydował, że jego zdaniem jest to możliwe. No i rozpoczęły się długie przygotowania, które trwały na pewno ponad rok.

Wiesz, bo można byłoby pomyśleć, no tak, aktor to musi się przygotować do roli. Natomiast ty w ciągu roku tak naprawdę z człowieka, który nigdy wcześniej się nie wspinał, musiałeś stać się człowiekiem, który odda prawdę o byciu mistrzem w tej dziedzinie aktywności fizycznej. Zastanawiam się, czy opanowałeś jakieś takie triki dotyczące tego, jak to zrobić, żeby po prostu wyglądać profesjonalnie…

Trik na to był jeden. To znaczy musiałem się po prostu tego nauczyć, robić to jak profesjonalista. I takie było nasze założenie. I takie było nasze założenie. Tam też nie było miejsca na jakieś oszukiwanie. Oczywiście w filmie można zrobić wszystko, można używać greenscreenów i tak dalej, tylko przy naszych założeniach nie było to możliwe. 

Na przykład na Kazalnicy Mięguszowieckiej.

Na przykład na filarze Kazalnicy. Wiedziałem, że żadne triki tutaj nie zadziałają, tylko po prostu muszę być w stu procentach przygotowany pod każdym kątem wytrzymałościowym, technicznym i kondycyjnym, bo przecież zawsze trzeba tam jeszcze w to miejsce dojść, a jak już kręcimy na danym fragmencie drogi na kazalnicy, to to też nie jest tak, że musiałem to przejść raz, tylko oczywiście są różne ustawienia kamery, są duble, więc faktycznie musiałem być gotowy do tego, żeby to zrobić.Musiałem to wszystko powtórzyć wiele razy.

A pamiętasz tę wieżę na Rynku Podgórskim?

Tak! To też było dla mnie super doświadczenie. No, to jest coś niesamowitego i ja się z tego bardzo cieszę, że taka możliwość mi się pojawiła i to też mnie bardzo kręci w aktorstwie, że mogę robić rzeczy, których pewnie nigdy w życiu bym nie miał okazji zrobić.

Jak o tym mówisz, to ci wierzę, bo w twoich oczach jest taka faktyczna radość. Ty musisz w tym momencie być człowiekiem, który jest bardzo z siebie dumny… 

To prawda, jestem. Dla mnie oczywiście najważniejsze jest to, żeby widzowie kupili, w cudzysłowie, ten film i żeby dla nich wszystkie emocje i to, co będą oglądać w tym filmie, żeby to się przenosiło, bo koniec końców nikogo nie obchodzi, czy ja się przygotowałem ponad rok, czy się przygotowałem dziesięć lat do tego filmu. Liczy się tylko to, co zobaczymy na ekranie, ale faktycznie w momencie, kiedy skończyliśmy te najcudowniejsze sceny wspinaczkowe byłem bardzo dumny i szczęśliwy z tego, że udało się zrobić to, co sobie założyliśmy. Uprawiam dużo sportów, więc uwielbiam rywalizację i to mnie nakręca i gdzieś tam łezka się w oku zakręciła, jak to wszystko się udało.

Dużo musiałeś rywalizować z samym sobą, pracując nad tym projektem?

To jest taka rola, która wymagała trochę tego, żeby no trochę granic jednak przekroczyć. Począwszy od tych fizycznych przygotowań, gdzie oczywiste jest to, że pojawiały się trudniejsze momenty, także wycieńczenia fizycznego i to trzeba było pokonać i przełamać. Także pod kątem psychologicznym i emocjonalnym jest to film dość mocny i trudny do zagrania.

Jędrek Zawrat to jest imię i nazwisko twojego bohatera. Trochę sobie porozmawialiśmy o tych miłych okolicznościach związanych z tężyzną fizyczną. To wszystko jest imponujące, piękne. Natomiast dochodzi do tego wszystkiego jeszcze prawda postaci, prawda sytuacji, które pokazuje się na ekranie. No i aktor w tym wszystkim, który w dużej mierze mierzy się z tą odpowiedzialnością, żeby ta prawda faktycznie się wydarzyła. Zastanawiam się, czy pamiętasz taki moment, kiedy poczułeś taką autentyczną bliskość z Jędrkiem. Bliskość, która pozwoliła ci go zrozumieć, która pozwoliła ci go oswoić w swoim życiu.

Dokładnego momentu, w którym to się wydarzyło, to nie pamiętam. Ale to był jeden z moich, no właściwie mój główny cel przy pracy nad tą postacią, żeby zrozumieć  te trudne i często kontrowersyjne decyzje, które mój bohater podejmuje. Wiedziałem, że muszę znaleźć zrozumienie, żeby później w jakimś stopniu widz też to zrozumienie mógł znaleźć. A myślę, że patrząc na sucho, na scenariusz i na to, co się z tą postacią dzieje, nie jest to takie oczywiste. Ale o to walczyłem i zastanawiałem się pod różnymi kątami nad tym wszystkim. I chociażby współpraca mojego bohatera z Niemcami. To jest coś, co obiektywnie można ocenić bardzo szybko. I bardzo łatwo można powiedzieć, że to jest najgorsza z możliwych decyzji. Ale jeśli zaczniemy się zastanawiać, co do tego prowadziło i co powodowało moim bohaterem, jakie emocje, jakie obawy i lęki to z łatwością dostrzeżemy wszystkie niejednoznaczności. 

Posłuchaj całej rozmowy w podcastach Radia Kraków: