105 złotych – tyle zapłacimy w tym roku za koszyczek wielkanocny na krakowskim Starym Kleparzu. Włożymy do niego kilogram kiełbasy białej, słoik chrzanu, kostkę masła, 10 jajek, babkę wielkanocną i pół bochenka chleba. To produkty, które najczęściej znajdą się na polskim stole wielkanocnym.
Ceny są porównywalne, a nawet niższe niż w tamtym roku – przekonuje ekonomista profesor Krzysztof Machaczka:
To są spadki kilkuprocentowe. Zjawiska inflacyjne, z którymi mieliśmy do czynienia przez ostatnie dwa lata, doprowadziły do wzrostu cen. To, że w tej chwili ta inflacja wyhamowała i jest znacząco niższa, nie powoduje tego, że spadają nam ceny, tylko że nie rosną już tak szybko.
W te święta wielkanocne kupimy też mniej niż w latach ubiegłych. To trend, który utrzymuje się od kilku lat – przekonuje krytyk kulinarny Robert Makłowicz:
Kiedyś to było obżarstwo związane z faktem, że wieszano śledzie na drzewach, jak się post kończył. Ludzie podchodzili poważnie do postu. W PRL-u ta ogromna ilość wędlin, która się pojawiała na stole, brała się również stąd, że człowiek za nimi tęsknił, bo się je zdobywało, a na co dzień to był luksus. W tej chwili to nie jest towar luksusowy.
Zmienił się też sposób spędzania świąt – dodaje profesor Krzysztof Machaczka:
Prędzej pojedziemy w góry, niż kupimy cztery czy pięć ciast, które byśmy chcieli zjeść przez ten okres. Żywność mamy na co dzień, natomiast nie mamy czasu, często mamy deficyt możliwości związanych z odpoczynkiem.
Według badań Polacy na zakupy wielkanocne wydadzą na osobę między 200 a 300 złotych.