O niewłaściwych zachowaniach dyrektorki MOCAK-u jako pierwsza napisała „Gazeta Wyborcza”. Do redakcji zgłosiła się Lidia Krawczyk, kuratorka pracująca w Bunkrze Sztuki i opowiedziała o tym, jak wyglądała jej współpraca z dyrektorką. Krawczyk zarzucała dyrektorce mobbing. Postanowiła pójść do sądu - sprawa toczyła się cztery lata, a Potocka miała w niej status świadka. W międzyczasie odezwały się kolejne pokrzywdzone osoby, tym razem z MOCAK-u. Wyrok zapadł 2 lipca tego roku - sąd w I instancji przyznał rację Lidii Krawczyk uznając, że Potocka stosowała wobec niej mobbing.
Lidia Krawczyk opowiadała o swoich przejściach także na antenie Radia Kraków:
Pani dyrektor ma bardzo trudny charakter. Jest wymagająca, ale ja bym doprecyzowała, że jest bardziej autorytarna. Wymaga podporządkowania. Wymaga bycia osobą, która realizuje jej polecenia, a nie jest podmiotem sprawczym. Nie pracownikiem, do którego ma szacunek, którego traktuje z sympatią
- mówiła.
Potocka: "Moje podejście do pracowników jest stricte profesjonalne"
Krawczyk podkreślała również, że dyrektorka MOCAK-u źle zarządzała zespołem, stosowała przemoc psychiczną; wielu pracowników i pracowniczek korzystało potem z pomocy terapeutów. Jej zdaniem Maria Anna Potocka nie przejmowała się tym, że są obok świadkowie, ale też dokumenty potwierdzające niewłaściwe zachowania dyrektorki.
Maria Anna Potocka tłumaczyła w Radiu Kraków:
Moje podejście do instytucji, do pracowników jest stricte profesjonalne. Uważam, że należy przede wszystkim pomóc odkryć komuś jego talent, jego pasję i próbować zamienić coś takiego, co się nazywa popularnie pracą w zajęcie, które jest spełnieniem. (…). Ja nie mam problemów z pracownikami w MOCAK-u, ponieważ na rynku wiadomo, że jestem dość wymagającym dyrektorem, że uczę pisania, czytam z ludźmi wszystkie teksty, omawiamy wszystkie rzeczy, mamy spotkania, więc co jakiś czas różne instytucje podkupują mi pracowników. Jestem z tego w pewnym sensie bardzo dumna, chociaż to oczywiście trochę utrudnia życie. Natomiast na pewno nie mam czego zmienić. Nie jestem takim dyrektorem, jakiego zrobiła mnie grupa ludzi w pewnym sensie pokrzywdzonych przez to, że moje przyjście popsuło ich warunki życia.
Po wyroku sądu do władz Krakowa wpłynął list Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej, jego autorzy domagali się, między innymi, natychmiastowego odsunięcia Potockiej od pełnienia jakichkolwiek funkcji kierowniczych. 2 października Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa, oświadczył: „Choć cenię jej doświadczenie, to nie widzę możliwości dalszej współpracy".
Dałem jej czas, chcę posłuchać jej propozycji. Moja propozycja jest od 1 stycznia. W umowie jest zapisane, że na stanowisku powinna dbać o wizerunek i renomę miasta. Nie mam poczucia, że te sprawy działają na korzyść wizerunku miasta
- mówił prezydent Miszalski w Radiu Kraków.
Aktualizacja: Rozpoczęła się procedura odwołania Marii Anny Potockiej
Rozpoczęła się procedura odwołania Marii Anny Potockiej z funkcji dyrektora Muzuem Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie. Poinformowała o tym kancelaria prezydenta miasta. Aleksander Miszalski zamierza wręczyć dyrektorce wypowiedzenie, ponieważ ona sama nie złożyła rezygnacji. Konieczne jest jednak załatwienie wszelkich formalności
W MOCAKU-u nie było żadnego mobbingu
Kilka dni temu w obronie Marii Anny Potockiej stanęła część środowiska artystycznego, między innymi Krystyna Janda, Krzysztof Warlikowski, Anna Bikont, Anda Rottenberg. O swoim poparciu dla Potockiej mówił na antenie Radia Kraków reżyser Krystian Lupa. Ale też Jacek Majchrowski, były prezydent Krakowa, który przedłużył dyrektorce umowę o siedem lat (tuż przed zakończeniem swojej ostatniej kadencji jako prezydent miasta) i który również podpisał się pod listem w jej obronie.
Pani Potocka, którą znam od wielu lat i która była twórczynią całej idei MOCAK-u, przekazała swoją olbrzymią kolekcję, załatwiła, jeżeli można tak powiedzieć, kolekcję pana Starmacha, która tam weszła, jest w środowisku naprawdę uznanym autorytetem. Ma jedną wadę, jest pracoholikiem i wymaga tego od innych. Niestety niektórzy uważają, że nie powinni tak ciężko pracować, a jak im się zwróci uwagę i poprosi, żeby jednak coś robili, to uważają to za mobbing. No i tak to się wszystko potoczyło. Ja to podpisałem z pełną świadomością, że wiem, kto to jest pani Potocka, wiem jak się zachowuje, wiem jak pracuje, co reprezentuje sobą i zrobiłem to z czystym sumieniem
- tłumaczył Jacek Majchrowski na antenie Radia Kraków.
W odpowiedzi na list poparcia, powstał drugi list – napisali go artyści młodszego pokolenia (pisarze, aktorzy, dziennikarze, reżyserzy. Podpisy złożyło ponad 400 osób, chociażby Sylwia Chutnik, Renata Dancewicz, Anna Cieplak, Marta Deskur, Marta Frej, Agnieszka Graff, Katarzyna Kubisiowska, Marcin Orliński czy Małgorzata Lebda, Iwona Demko. Autorzy tego listu przekonywali: „To, że ktoś jest postacią zasłużoną dla kultury, nie oznacza, że ma prawo zachowywać się przemocowo i pogardliwie względem swoich podwładnych. Nie można bagatelizować prawomocnego wyroku sądu”.
Maria Anna Potocka zrezygnowała już z zasiadania w jury Nagrody Literackiej Nike. Dziś (10 października) podczas konferencji prasowej poświęconej działalności artystycznej MOCAK-u powiedziała, że w tej instytucji nie było żadnego mobbingu.